Stała przed lustrem w korytarzu swojego mieszkania i nie mogła się uspokoić. Cały czas czuła na swojej rozpalonej skórze rozgorączkowane pocałunki Draco. Było to uczucie tak silne, tak intensywne, że musiała dotknąć swojej szyi i ust, aby się przekonać, że to była prawda.Była i temu wcale nie zamierzała zaprzeczać.
Najlepsza z możliwych, która mogła się jej przytrafić.
Jego pocałunek był szczery, pełen pasji, a ona mogła się nim rozkoszować, chwytając każdą chwilę, każdy moment, każde muśnięcie spragnionych ust.
I to ona znowu wszystko zainicjowała.
Draco stał się jej słabością. Słodkim zerwaniem z trudną rzeczywistością. Tym niezwykle silnym elementem rozbudzającym jej skrywaną od dawna tęsknotę.
Do czego to doszło. Oderwała palce od zaczerwienionych ust i opuściła dłonie. Musiała wziąć się w garść i to szybko, tak, jak to robiła zawsze, gdy coś ją przerastało.
Gdy miała przeogromną ochotę, by ta słabość powtórzyła się niezliczoną ilość razy.
Cholerny Draco, że też musiał przestać i zniknąć, gdy tak niewiele brakowało, by wszedł z nią do mieszkania, a wtedy... wtedy nie byliby w stanie się od siebie oderwać.
Tylko jak ona miałaby sobie poradzić z konsekwencjami takich wydarzeń?
Jednym machnięciem różdżki zapaliła świece w tej części mieszkania, do której zmierzała, zostawiając swoją torbę na wieszaku i uprzednio zrzucając buty.
– Ileż można na ciebie czekać?
Hermiona podskoczyła i złapała się odruchowo futryny drzwi, w których zatrzymała się strwożona, słysząc czyjś głos.
– Ale mnie przestraszyłaś! – rzuciła z naganą, dostrzegając siedzącą na sofie Ginny w otoczeniu kotów, które również miny miały karcące.
– Ja cię przestraszyłam? – Ginny zapytała niewzruszona, po czym mówiła dalej, nie zmieniając wyrazu twarzy. – To chyba ty zapomniałaś o tym, że byłaś ze mną umówiona na wieczorne wyjście. Tobie się to nie przydarza.
– Byłyśmy umówione na czwartek – odpowiedziała Hermiona, siadając w fotelu. – A dzisiaj jest przecież...
– Czwartek.
Hermiona spojrzała na nią, nie dowierzając, by za chwilę skubnąć palcami górną wargę.
– O, cholera. Pomyliłam dni.
– W istocie.
– Przepraszam. Ostatnio mam sporo na głowie – wyznała Hermiona, prostując się w fotelu. – Mogłaś wysłać mi sowę.
– Mogłam, ale gdy już się wystroiłam i czekałam w Trzech Miotłach, to nie miałam ochoty pożyczać sowy od Rosmerty, czy wracać do siebie. Za dużo zachodu. Spożytkowałam ten czas inaczej – Uśmiechnęła się lekko i tajemniczo. – A potem wpadłam tutaj i zobaczyłam twoje biedne, osamotnione kotki, które nakarmiłam. Najbardziej narzekał Joey. Wrzeszczał jak opętany. Musiał być nieludzko głodny.
Chandler, Joey i Ross nawet się nie ruszyli, otaczając wciąż Ginny, ich dzisiejszą wybawicielkę. Hermiona wiedziała, że są na nią wściekłe za nieobecność, ale w tym samym stopniu była przekonana, że wychodząc rano z mieszkania, zostawiła odpowiednią ilość karmy i wody. Teraz pewnie dużo czasu minie, zanim jej wybaczą, ale już to wielokrotnie przerabiała. Pracując w Mungu, często zdarzało jej się pracować po godzinach. Ukłucie wyrzutów sumienia przypomniała jej boleśnie, że tym razem wróciła później nie przez obowiązki, a przynajmniej nie do końca przez nie.
JE LEEST
Mistrzostwo Świata [Dramione]
FanfictieTruskawkowe dramione by J. Mistrzostwo Świata - jedyny cel. Jedno pragnienie - wygrana. Wygrana z każdym, kto stanie na drodze do sukcesu. A w międzyczasie cała masa przeszkód, a jedną z nich niespodziewane zauroczenie ?. Draco Malfoy staje przed no...