3. Chandler, Ross i Joey.

635 54 290
                                    

Hermiona szła powoli po wąskich schodach kamienicy, w której od dwóch lat mieszkała, starając zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło w nocy.

O wszystkim, co mogło się wydarzyć, a jednak się nie wydarzyło.

Potrząsnęła głową, pragnąc, aby ten gest pomógł jej opróżnić głowę z tych przyjemnych wspomnień i wyobrażeń.

Stop. Wróć. Skarciła samą siebie.

Nieprzyjemnych wspomnień i wyobrażeń.

Obiecała sobie, że nigdy więcej nie wypije alkoholu, a już na pewno nie tknie tego zdradzieckiego Seksownego Drinka, który tak bardzo namieszał jej w głowie. Bo kto to widział, żeby do tego stopnia dać się ponieść fantazji, swobodzie i spontaniczności, aby zaproponować Draconowi Malfoyowi coś tak dziwacznego, jak całowanie. Wolała nie wspominać jego miny, gdy dotarło do niego, co powiedziała, a potem tego, jak szybko i bez zahamowań przystał na jej propozycję.

A potem.

Nie, tego to absolutnie już nie chciała wspominać. Bo zrobił to. Pocałował ją, a ona mu ten pocałunek, niewiele myśląc, oddała. I musiała przyznać, że było to cholernie dobry pocałunek.

Zatrzymała się na półpiętrze, głośno sapiąc. Miała do pokonania jeszcze dwa piętra i w tym momencie przeklinała własną zapobiegliwość, gdy postanowiła rozszerzyć działanie zaklęć antydeportacyjnych na cały budynek, zamiast wyłącznie na samo mieszkanie. Teraz musiała w niewygodnych butach pokonywać kolejne piętra, a wcale nie było to łatwe zadanie, gdyż resztki drinków wciąż szumiały jej nieprzyjemnie w głowie.

Wcale tego nie chciała, ale ponownie wróciła myślami do tego przeklętego pocałunku. Zamknęła na chwilę oczy, gdy zalała ją fala zawstydzenia, ale dość szybko jej przeszło. Westchnęła głośno i przeciągle, gdy spojrzała w górę i z ociąganiem zaczęła się wspinać na kolejne piętro.

Gdy wróciła z pokoju grzechu do pozostałych gości, a zaraz za nią podążał Draco Malfoy, jakby nie mógł odczekać jeszcze paru minut, zanim ona wtopi się w tłum, najpierw Ron, a później Harry posłali jej pełne zdziwienia spojrzenia, które ona zignorowała. Podeszła do razu do barmana i posłała mu wzrok mówiący jedno: "Natychmiast potrzebuję drinka. Jakiegokolwiek drinka. Daj mi człowieku natychmiast coś z alkoholem." Wiedzieć nie mogła, że tuż obok niej znalazł się nie kto inny jak Draco, który opierając się nonszalancko o kontuar, poprosił o kolejną ognistą.

– Kolejna ognista – mruknęła, patrząc na niego z ogniem w oczach.

– Tylko ognista, zawsze ognista – odpowiedział, posyłając jej spojrzenie, w którym nie było krztyny kpiny, co ją wyprowadzało z równowagi. Wolała i była od lat przyzwyczajona do Malfoya wypełnionego w całości drwiną, bo z takim zdecydowanie łatwiej jej się konwersowało, gdy już była do tego przez okoliczności zmuszona. A teraz sam nie wiedziała, jak ma z nim rozmawiać. I po co ma z nim rozmawiać. Nie powinna tego robić, bo go nie lubiła.

Lubiła tylko jego pocałunki.

Stop. Cicho. Ogarnij się, Hermiono.

– Nudny jesteś.

– Jeszcze chwilę temu...

– Ani słowa – przerwała mu, łapiąc za swojego drinka, z którego od razu upiła potężny łyk. – Nigdy więcej nie będziemy o tym wspominać – warknęła, przybierając groźniejszą minę.

– Śmieszna jesteś, gdy się tak srożysz – zaśmiał się Draco, a potem stuknął swoją szklankę w jej własną. – Zadziera ci się wtedy zabawnie nosek i się napinasz, całe policzki ci się zaokrąglają. Wyglądasz jak bułeczka.

Mistrzostwo Świata  [Dramione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz