Rozdział 11. (Nie)Randka.

195 31 99
                                    



Kilka minut później znaleźli się przed zajazdem, takim, jakich wiele można spotkać przy angielskich drogach. Niczym się nie wyróżniał spośród sobie podobnych, jednak Hermiona, przyglądając się mu z oddali, musiała przyznać, że jest w nim coś wyjątkowego, ciepłego i przyjemnego. Zbudowany z kamienia budynek, pokryty dachówką, nic nadzwyczajnego, ale liczba aut zaparkowanych nieopodal świadczyła o tym, że ludzie lubią się tu zatrzymywać, aby przekąsić coś w czasie drogi. Uśmiechnęła się, gdy zbliżyli się do wejścia, gdzie się na chwilę zatrzymali. Po ciężkim dniu w pracy i późniejszym zdenerwowaniu na Draco za jego spóźnianie się nie pozostało najmniejszego śladu. Jedynie mętne, zacierające się wspomnienie. Poczuła się swobodnie, a zmęczenie natychmiast się z jej ciała ulotniło.

Podobało jej się również towarzystwo Dracona, chociaż sama tak do końca nie mogła w to uwierzyć.

Był całkiem zabawny, musiała to przyznać. Był również ciekawy, nie znała go przecież, ale miała ochotę go poznawać. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej.

I to było nieco przerażające i ekscytujące jednocześnie. Dawno nic takiego nie czuła.

Chciała więcej.

Draco przyjrzał się z niesmakiem własnym butom, gdy znaleźli się tuż przy drzwiach.

– Coś nie tak?

– Bardzo upieprzyłem sobie je błotem – odparł, macając się po kieszeniach w poszukiwaniu różdżki.

– Taki z ciebie elegancik? – zaśmiała się, nawet nie zerkając w stronę swoich trampek, które zapewnie przedstawiały równie zapłakany widok.

– Po prostu nie lubię mieć brudnych butów.

Hermiona była szybsza. Wypowiedziała jedno zaklęcie, a jego buty sportowe lśniły czystością.

– Już ci lepiej?

– Tak – odpowiedział z wyraźną ulgą.

Hermiona jednak nie zamierzała na tym poprzestać. Rzuciła kolejną inkantację, której Draco nie znał, a na jego białych adidasach w okolicach kostki pojawił się dostojny herb Slytherinu.

– I jak? – dopytała wyraźnie rozbawiona i zadowolona ze swoich poczynań.

– Prawie idealnie.

Tym razem dorzuciła jeszcze napis, cicho się śmiejąc. Tuż obok herbu pojawiły się słowa "Always&Forever".

– To już przesada – skwitował, jednak na jego ustach również pojawił się uśmiech rozjaśniający jego zawsze bladą twarz.

– Mogę dalej kombinować.

– Nie trzeba. Tyle mi starczy

Hermiona nie schowała różdżki. Skierowała ją w stronę swoich trampek, które przetransmutowała w wysokie czarne szpilki.

– Umiesz na nich chodzić? – dopytał z nutką niedowierzania. – Ja bym nie potrafił.

– Umiem i lubię, ale nie za często ma okazję – odpowiedziała, przyglądając się swojemu dziełu. – Jak chcesz to też ci takie sprawię i sprawdzisz się.

– Skończyłaś już się bawić? – Miał ochotę ją pospieszyć, ale z drugiej strony podobało mu się to, co widział, dlatego pozwolił sobie na zatrzymanie wzroku na jej zgrabnych łydkach skrytych pod wąskimi jeansami.

– Tak.

– Zatem chodźmy, bo naprawdę zaraz tu padnę z głodu.

– Zaczekaj. – Złapała go za rękaw bluzy. – Muszę cię o coś zapytać.

Mistrzostwo Świata  [Dramione]Where stories live. Discover now