8. Love story

748 57 2
                                    

Bal Bożonarodzeniowy, czwarty rok

Hermiona

- No więc jak ci się to nie podoba, to chyba wiesz, co powinieneś zrobić - krzyknęła Hermiona, której część włosów już się wymknęła spod wytwornego koka, a twarz wykrzywiała się w gniewie.

- Tak? - ryknął Ron. - A niby co?

- Następnym razem, jak będzie bal, to mnie zaproś, zanim zrobi to ktoś inny, a nie traktuj mnie jak ostatnią deskę ratunku!

Powiedziawszy to, Hermiona wyszła z Wielkiej Sali, gorączkowo wycierając zdradzieckie łzy spływające po jej policzkach.

Nie będzie płakać z powodu Ronalda Weasleya.

A gdyby musiała płakać, z całą pewnością nie pozwoliłaby mu tego zobaczyć.

Pary, które opuściły bal, wciąż kręciły się po całym holu wejściowym, uniemożliwiając znalezienie spokojnego kąta, w którym mogłaby zebrać myśli. Bez zastanowienia Hermiona wspięła się po schodach i skręciła w lewo, a z każdym krokiem śmiechy cichły.

Korytarz pociemniał, gdy Hermiona skręciła za kolejny róg i pchnęła drzwi, podnosząc wzrok i uświadamiając sobie, że nogi zaprowadziły ją do toalety na drugim piętrze. Toalety Jęczącej Marty.

Na szczęście ducha nigdzie nie było, co dało Hermionie możliwość wzięcia głębokiego oddechu i powstrzymania łez, które wciąż płynęły z jej oczu. Podeszła do przodu, położyła obie ręce na zlewie i przyjrzała się sobie w lustrze.

Kiedy wcześniej wieczorem spojrzała na siebie w lustrze, oceniając gładką, elegancką fryzurę, jaką sobie zrobiła – z kilkoma zaklęciami i wieloma butelkami Ulizanny – a także makijaż, który wykonała zgodnie z instrukcjami z kilku mugolskich magazynów, ktróre przysłała jej matka i dzięki którym, jak sądziła, udało się podkreślić jej rysy, nie nadając jej wyglądu klauna, Hermiona poczuła się dumna. Pewna siebie. To była jej szansa, aby pokazać uczniom Hogwartu, że jest kimś więcej niż kędzierzawą książkoholiczką, która irytowała ich na lekcjach i spędzała cały czas w bibliotece. Wygładziła suknię i ruszyła w stronę Wielkiej Sali z nadzieją, że może, tylko może, będzie to punkt zwrotny w życiu Hermiony Granger.

I przez jakiś czas to działało. Niektórzy ludzie rzeczywiście patrzyli w jej stronę z otwartymi ustami, ale większość dziewcząt, które ją widziały – dobra, nie Ślizgonki – powiedziały jej, że wygląda niesamowicie. Wiktor sprawił, że się zarumieniła, kiedy na nią spojrzał, i zauważył: „Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem, Hermoninie", a Ron i Harry wyglądali na oszołomionych.

Dało jej to pewność siebie, dzięki której mogła nieco stracić czujność i zachowywać się tak, jak zachowywałaby się, gdyby była w domu ze swoimi mugolskimi przyjaciółmi. Była tak podekscytowana możliwością tańca! Kiedy była w Hogwarcie, bardzo tęskniła za tańcem, a możliwość kręcenia się po parkiecie ekscytowała ją od tygodni, odkąd ogłoszono Bal Bożonarodzeniowy.

Więc tańczyła. I śmiała się. I cieszyła się każdą chwilą – nawet gdy zauważyła, że Draco Malfoy wpatruje się w nią z taką wściekłością, była pewna, że próbuje rzucić na nią bezróżdżkową, niewerbalną klątwę z drugiego końca pokoju.

Ale to nie miało znaczenia. To była jej noc i nikt nie mógł jej zniszczyć. Wiktor był przyzwoitym towarzystwem, trochę cichym, ale z pewnością dżentelmenem, a spojrzenia, jakie otrzymywał od starszych dziewcząt, wystarczyły, by powiedzieć Hermionie, że podobał się większości kobiet w tym pokoju. Hermiona nie była do końca pewna, na czym polegał urok jego wyglądu, był trochę za szeroki i niezdarny jak na jej gust, ale tego wieczoru nie było to ważne.

Amor Vincit OmniaWhere stories live. Discover now