23. Better Than Revenge

475 49 20
                                    

Marzec, piąty rok

Gdzie jest ta przeklęta książka?

Hermiona cztery razy chodziła tam i z powrotem po bibliotece, próbując znaleźć „Rzadkie zaklęcia i ich rzadsze zastosowania" Tottinghama, o którym Madam Pince zapewniała ją, że tu będzie. Wiedziała, że to mało prawdopodobne, ale Hermiona chciała przestudiować pewne niejasne wariacje na temat zaklęć reanimacyjnych, na wypadek gdyby pojawiła się możliwość włączenia ich do pisemnej części swoich SUMów.

Jej piąte przejście również było bezowocne i teraz Hermiona była coraz bardziej sfrustrowana.

Na szczęście w tym momencie jej uwagę przykuł błysk blond włosów, Hermiona podniosła wzrok i zobaczyła Draco w rzędzie naprzeciw niej, na środkowym piętrze biblioteki.

Jej frustracja natychmiast wypłynęła i została zastąpiona znacznie przyjemniejszym pragnieniem, gdy Draco posłał jej swój charakterystyczny uśmieszek i pochylił głowę w stronę rogu biblioteki, gdzie tak się złożyło, że znajdowała się ukryta, ciemna wnęka.

Hermiona uśmiechnęła się i skinęła głową, gotowa udać się w to miejsce – ale akurat wtedy, gdy Draco miał się odwrócić, z pobliskiego stołu zawołał do niego wysoki kobiecy głos.

- Draco! Tutaj jesteś! Chodź i dołącz do nas. - Wyraz twarzy Draco opadł, gdy skierował wzrok w stronę stołu. Próbując nie dać po sobie poznać, że jest rozczarowany, Hermiona tylko skinęła mu głową i bezgłośnie nakazała mu odejść, co zrobił dopiero po dramatycznym przewróceniu oczami, co tylko ona mogła zobaczyć.

Straciwszy chwilową nadzieję na odwrócenie uwagi, Hermiona wróciła do poszukiwań, starając się nie skupiać na fakcie, że Draco właśnie został wezwany do stołu z Theo Nottem, Millicentą Bulstrode, Pansy Parkinson i Daphne Greengrass.

Znalezienie książki, którą jakiś leniwy uczeń przypadkowo wepchnął na niewłaściwą półkę, do góry nogami i częściowo zasłoniętą większymi tekstami, zajęło jej dwadzieścia minut. Hermiona skręciła za róg, by pomaszerować w stronę biurka Madam Pince i złożyć skargę, gdy zaczęła ich słyszeć.

- Szczerze mówiąc, co za strata, uczyć się do tych SUMów! To nie tak, że cokolwiek z tego naprawdę ma znaczenie. Przynajmniej nie dla nas. - Millicenta zachichotała, od czego Hermionie zacisnęły się zęby.

Wciąż częściowo zasłonięta przez regały, Hermiona przyjrzała się tej scenie.

Draco słabo radził sobie z ukrywaniem swojego niezadowolenia ze swoich towarzyszy, zaciskając usta w cienką linię, gdy skupiał się na książce, którą trzymał w dłoniach.

Pansy bezładnie przerzuciła nogi na kolanach Theo Notta i piłowała paznokcie, ledwo zwracając uwagę na to, co się dzieje. Theo także nie wydawał się zainteresowany.

To Daphne i Millicenta kontynuowały rozmowę.

- A dlaczego to nie ma znaczenia, Mill? - Ton Theo był lekki i rozproszony.

- Bo nikt z nas nie musi pracować! Gdy tylko stąd wyjdziemy, już nigdy nie będziemy musieli myśleć o nauce i pracy! Wszyscy jesteśmy spadkobiercami wielkich rodów! Takie będzie nasze życie. - Wypowiedziała te słowa tak, jakby były tak oczywiste, jak to tylko możliwe.

Hermiona przewracając oczami minęła regał z książkami i zaczęła kierować się w stronę stołu, a następnie dalej, do recepcji.

- To prawda. - Daphne kiwnęła głową, mówiąc. - Testy i szkoła są absolutnie bezcelowe. Dostaniemy w życiu wszystko, czego chcemy, z lub bez znakomitych wyników na SUMach.

Amor Vincit OmniaWhere stories live. Discover now