❖ 1 cz. 3 ❖

1.1K 114 42
                                    

Lubił przebywać na zewnątrz. Rzadko widziano go na polu treningowym czy w pięknych, królewskich ogrodach (mimo że kwiaty były niesamowite i mógł patrzeć na nie przez cały dzień, kręciło mu się od ich zapachu w nosie) sprezentowanych królowej przez władcę w dzień ich ślubu. Wokół zamku rozpościerał się mur, wysoki i wykonany z kamienia. Kiedy książę był mały, czasami odnosił wrażenie, że tkwi w klatce, z której nie ma ucieczki. Za murem stała fosa, a on nie umiał pływać. Nawet gdyby udało mu się pokonać jedną przeszkodę, tuż za rogiem (a raczej kamiennym blokiem) czekała następna. I kiedy myślał nad tym, jak bardzo zamek przypomina mu klatkę, wykonywał czynność, za którą karciła go później Tulia. Czuł się wtedy choć odrobinę wolny, oderwany od codzienności i bycia pretendowanym do tronu.

Wspinał się na wielkie drzewa rosnące najbliżej kamiennej kolumny, a kiedy liście całkowicie przysłaniały jego postać, siadał na którejś z grubszych gałęzi i wypatrywał tego, co działo się za murem. Nie chciał patrzeć w toń wody, wyglądał czegoś dalszego, odległego. Niejednokrotnie zastanawiał się, widząc kupców i kupujących na straganie, oraz dzieci biegające wokół nich, jak by to było, gdyby urodził się tam, poza klatką opływającą w luksusy.

Po tylu latach nic się nie zmieniło. Stragan wyglądał tak samo, ludzie tłoczyli się, a kupcy przekrzykiwali, żeby zachęcić kupujących do skorzystania z ich usług. Jedynie Shirumi z jeszcze większą niż niegdyś uciechą wpatrywał się w przestrzeń za murem. Nie zerkał na stragan, okoliczne budynki czy ludzi.

Jego wzrok od razu skierował się w pobliże drzew, praktycznie niewidocznych z tej perspektywy. Las Złotego Mchu był jego ulubionym miejscem w całym królestwie, choć w swoim życiu wkroczył do niego bardzo mało razy. Uwielbiał przypominać sobie elfy chowające się za potężnymi pniami, wróżki wylatujące z kwiatów, a także przemykające w gęstwinie cienie, które przyprawiały go o dreszcze. Zawsze chciał zapuścić się w głębię puszczy i odkryć wszystkie jej tajemnice. Nie pozwolono mu jednak na to ani w wieku pięciu, jedenastu czy szesnastu lat. A teraz, gdy minęło już dwadzieścia wiosen od jego narodzin, otrzymał dosadny zakaz od króla, aby w ogóle wychodzić poza mury.

Nie czuł się księciem, już prędzej więźniem. Mimo że wszyscy przekonali się o jego „zdolnościach" w dziedzinach walki, lecznictwa, obmyślania strategii czy samej etykiety, Shirumi nadal musiał robić wszystko tak, jakby pewnego dnia miał zasiąść na tronie. Naprawdę mu się to nie podobało.

Usłyszał dość wyraźny szelest trawy, a następnie sapnięcie. Odwrócił spojrzenie od lasu i pod drzewem, na którym siedział, dostrzegł przedzierającą się przez nieco za wysokie zarośla służkę. Palce obu dłoni zaciskała na fałdach sukni, którą bezskutecznie próbowała uratować przed wilgocią i błotem.

Shirumi poruszył się ostrożnie, aby przez liczne gałęzie i liście dostrzec kolejne poczynania służącej. Poruszył przez to jedną z gałęzi, która zaszeleściła. Kilka opadających listków spadło nieopodal dziewczyny, ale była ona zbyt zaaferowana stanem swojej sukni i trzewików, żeby zwrócić na nie uwagę. Mężczyzna odetchnął z ulgą, ale nie na długo.

— Gdzie podziewa się ten książę? — zapytała sama siebie służąca i jęknęła, gdy postawiła stopę na wilgotnym podłożu. — Król pozbawi go głowy, kiedy tylko się znajdzie. Szuka go połowa zamku! — fuknęła na odchodne i ruszyła dalej, z ogromną niechęcią przedzierając się przez resztę gęstwiny.

Prawdopodobnie przedzierała się w kierunku drzew po to, aby obejść je dookoła i zobaczyć, czy to za nimi nie skrył się Shirumi. Znaczna część młodszej służby nigdy nie słyszała o wspinaczkowych wyczynach księcia, dlatego nawet nie zdziwiło go to, że dziewczyna nie spojrzała w górę. W połowie drogi służka stwierdziła jednak, że stan jej odzienia jest dużo ważniejszy od sprawdzenia, czy pretendent do tronu chowa się w podmokłym, zarośniętym kącie muru. Całkiem słusznie.

Łuski pokryte siarkąWhere stories live. Discover now