❖ 6 cz. 4 ❖

523 77 19
                                    

Nie trzeba było długo czekać, aż ktoś zwróci na nich uwagę. W pierwszej kolejności oczywiście spostrzeżono Youmę, ale myślenie, że drugi mężczyzna pozostanie niezauważony, byłoby bardzo głupie.

— K-książę? — stęknęła jedna z kobiet.

Shirumi, niewiele myśląc, wyszedł z ukrycia i stanął u boku towarzysza. Rozpoznał ową damę — co najgorsze, bez większego trudu. Była ona jedną z bliższych przyjaciółek Maram, starszą od niego o dziesięć lat, za którą za młodu chodził niemal wszędzie. Uwielbiał jej historie i sposób bycia — od zawsze wiedziała, że chce zostać rycerzem, a książę cenił w niej ten hart ducha. Matka nawet śmiała się, że Ravona Begettin była jego pierwszą miłością i za kilka lat zaaranżuje się im zaręczyny. Prawda była jednak taka, że chłopak kochał w niej tylko determinację do osiągnięcia zamierzonych celów, a Ravona całe serce oddała mieczowi i posłudze na królewskim dworze.

— Wasza wysokość — sapnął stojący obok niej mężczyzna. Jego wzrok mówił jasno, że wyruszył na wyprawę do lasu w poszukiwaniu księcia, ale martwego. Nikt z kampanii nie spodziewał się zastać tu żywego syna króla. — Jak... Gdzie byłeś przez ostatnie dni? I kim — obrzucił podejrzliwym spojrzeniem Youmę — jest ten jegomość?

Shirumi przełknął ogromną gulę, która utkwiła mu w gardle, i postarał się zapanować nad emocjami najlepiej, jak tylko potrafił.

— Przybyłem tu, by zgładzić smoka — zaczął, przebiegając pospiesznym spojrzeniem po twarzach zebranych. Nie spostrzegł nikogo, poza Ravoną, kogo by kojarzył. — Niestety, okazał się dużo sprytniejszy, niż przypuszczałem, i porwał mnie do swojej pieczary. Szczęśliwie udało mi się uciec, a niedawno napotkałem tego chłopa, i zaprowadził mnie na skraj lasu.

Był pod wrażeniem, jak łatwo przyszło mu nie tyle kłamstwo, co lodowaty ton, jakim je wypowiedział. Nie mógł pozwolić, aby ktoś zainteresował się Beracyonumą bardziej, niż było to konieczne. Jakiekolwiek pytania utrudniłyby mu łatwe odejście, a ujrzenie zielonych włosów lub — co gorsza — czerwonych, jaszczurzych oczu — byłoby oznaką, że należy go dłużej przetrzymać. Im mniej uwagi poświęci mu książę, tym większe prawdopodobieństwo, że Youma odejdzie bez żadnych podejrzeń ze strony kampanii.

Problem był jednak taki, że nie wyglądało na to, by chciał zostawić Shirumiego i po prostu zniknąć pośród drzew. Dlaczego się opierał, skoro sam kazał mu napisać list, w którym chłopak miał zaznaczyć, iż oczekuje ratunku, który się po niego zjawi? Shirumiemu też się to nie podobało, ale nie mogli w takiej sytuacji okazać, że coś ich łączy. Podchodził do tego zdroworozsądkowo, mimo że pękało mu serce, gdy tak udawał.

— Lepiej już stąd odejdźmy — zaproponował. — Król otrzymał już list, więc zdaje sobie sprawę, że smok nie odpuści, póki nie znajduję się poza jego zasięgiem.

Grupa spojrzała po sobie, jakby nie rozumiała znaczenia słów księcia. Poczuł ucisk niepewności. Czyżby nic nie wiedzieli o wiadomości? Było to prawdopodobne — w końcu ojciec raczej nie byłby skory do dzielenia się z innymi nowiną, iż jego syn stał się smoczym zakładnikiem, a w zamian za niego królestwo ma odpuścić sobie wszelkie próby pozbycia się bestii. Zapewne gdyby wiadomość, iż pretendent do tronu skończył tak marnie, rozeszła się po dworze, wyśmiewano by i samego władcę za to, jakiego nieudacznika uchował.

Chcąc się zreflektować, miał zamiar podejść do kampanii i ruszyć na jej czele. Przy próbie wyminięcia Youmy poczuł jednak, jak ten chwyta go za rękaw. Pochylił się nad nim, a kaptur jeszcze bardziej przysłonił mu twarz. Choć jego uchwyt był mocny, książę wyczuł, jak ręka towarzysza niewyraźnie drży.

— Wygląda na to, że tu wszystko się kończy, Baranku.

Gdyby teraz na niego spojrzał, oczy ponownie wypełniłyby mu się łzami. A na to nie mógł sobie pozwolić. Musiał zachować opanowanie i arogancję wypływającą z tytułu, jaki posiadał. Zaskakujące, że akurat w pobliżu smoka tak trudno było mu zachować spokój i udawać.

— Wrócę szybciej, niż przypuszczasz. — Odsunął się od niego, wyrywając rękaw z uścisku, i dodał, tym razem dużo głośniej: — Masz rację, zasłużyłeś na nagrodę. Wyprowadziłeś mnie z tego zdradzieckiego lasu, więc ofiaruję ci swój łuk.

Zdjął z pleców łuk i kołczan i pospiesznie wręczył przedmioty mężczyźnie. Całe szczęście, że w ostatniej chwili sobie o nich przypomniał, inaczej musiałby tłumaczyć przed królem, dlaczego ma ze sobą broń, której nigdy nie używał. Przy okazji wytłumaczył przed zebranymi, dlaczego zakapturzony chłop zaczepił księcia. Dwie pieczenie na jednym ogniu.

Uśmiechnął się pod nosem, a ich skóra na chwilę się zetknęła. Dotyk sprawił, że palce mu zapłonęły — dziwne, skoro jakiś czas temu tulili się do siebie, zupełnie nago, nie pozostawiając między ciałami wolnej szczeliny.

Shirumi poczuł, że jeśli teraz nie odejdzie, to się posypie.

Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę kampanii, udając, że ucieczka przed smokiem nie stanowiła dla niego większego problemu. W rzeczywistości opuszczenie go sprawiało jednak, że serce boleśnie go kłuło, jakby z każdym krokiem, który oddalał go od Youmy, kolejna igła przebijała jego pierś.

❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖

Cześć!

Nie lubię rozstań, buu. No i wymyśliłam kolejną bohaterkę na szybko xd Ravona jest jak Lilitthia normalnie, czyli pojawia się znikąd. Mega silny charakter i chłodna elegancja, uwielbiam tworzyć takie dziewczyny <3

Gdyby kogoś to ciekawiło, założyłam bookstagrama i booktoka — oba znajdziecie pod nazwą books.flowery

Memiszcze na dziś:

Do zobaczenia w piątek o 18:00!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Do zobaczenia w piątek o 18:00!

Łuski pokryte siarkąWhere stories live. Discover now