❖ 2 ❖

1K 113 51
                                    

Ostrożnie przewrócił stronicę. Przetarł rękawem wilgotny policzek i westchnął z rezygnacją. Litery rozmazywały mu się przed oczami, nieważne, jak bardzo starał się zapanować nad płaczem. Jeśli nie mógł wykonać jedynej czynności, jaka go uspokajała, nie widział sensu w tym, by w ogóle próbować ochłonąć.

Od małego uczono go, że płacz oznacza słabość — przynajmniej tak twierdził ojciec, bo matka cierpliwie znosiła wybuchy księcia i tłumaczyła mu, że łzy są naturalną koleją rzeczy, gdy doskwiera nam smutek, i nie ma się co ich wstydzić. Jednak odkąd umarła, Shirumi nie pozwolił sobie na płacz w towarzystwie nikogo. Ojciec wpajał mu swoje racje tak żarliwie, że książę w końcu przyjął jego sposób myślenia. Nauczył się zakładać maskę, która utrzymywała się nawet wtedy, gdy król otwarcie krytykował go przy innych. Mimo że w trakcie krzyków i obelg rzucanych przez władcę tworzyły się w niej pęknięcia, nigdy nie spadła. Za każdym razem zdołała przetrwać do momentu, aż Shirumi zostawał sam ze sobą.

Odłożył księgę na półkę. Musnął opuszkami palców jej grzbiet, jakby pieszczotliwie się z nią żegnał. Był wdzięczny klucznikowi za to, że zaniedbywał swój obowiązek pilnowania biblioteki — dzięki temu książę mógł bez przeszkód dostać się do środka nawet po zmierzchu. Nie podobało mu się jedynie to, że wszystkie wiekowe księgi kurzyły się, a co poniektóre były zjadane przez mole.

Spojrzał w stronę okna, przez które przebijało się światło księżyca. Zatracił się na moment w jego srebrnej tarczy. Wyobraził sobie, że to kawałek materiału sukni matki. Zawsze nosiła srebro — nie tylko kreacje, które miały tę barwę, ale i biżuterię. Gdy przechadzała się wieczorami po ogrodzie, padające na nią promienie zachodzącego słońca sprawiały, że błyszczała niczym wróżka, a nawet nie miała skrzydeł.

Odwiedzi ją, zanim jeszcze postanowi, co dalej robić.

Zdawał sobie sprawę, że wejście do ogrodów królowej będzie znacznie trudniejsze niż odwiedziny w bibliotece, do której mało kto zaglądał. Co prawda księżyc stał wysoko na rozgwieżdżonym niebie, jednak, zgodnie z rozkazem ojca, tę część pałacowych terenów cały czas obserwowali strażnicy, którzy następnie raportowali królowi, kto zjawiał się w ogrodzie. Nie martwiło go jednak to, czy ojciec dowie się, gdzie był w środku nocy. Bardziej przejmował się tym, czy strażnicy czuwający przy wejściu spostrzegą jego zaczerwienione powieki i zachrypnięty po płaczu głos. Nie czułby się komfortowo, mierząc się twarzą w twarz z kimś, kto zapewne słyszał już, że książę za jakiś czas zostanie odesłany z zamku i utraci wszelkie dobra, jakie do tej pory go otaczały. Mogłoby się nawet okazać, że strażnik, kusząc się na bezkarność, już teraz potraktowałby pretendenta do tronu jak zwykłego żebraka i go wyśmiał.

Shirumi nie przejmował się pogłoskami na swój temat czy reputacją — od dawna słyszał, że jest zaczytanym w wymyślonych historiach nieudacznikiem, któremu poszczęściło się jedynie w kwestii rodowodu. Słowa te były ulubionym zwrotem kierowanym do niego przez ojca, gdy młodemu księciu miecz kolejny już raz wypadł z rąk podczas ćwiczeń. Lubił wtedy wskazywać na jego siostrę, uczącą się pod okiem innego szermierza nieco dalej. Podczas gdy ośmioletnia Maram dawno odłożyła już na bok drewniany miecz i zaczęła walczyć prawdziwym (choć wciąż dostosowanym wagowo do jej drobnych rąk), dziesięcioletni Shirumi z trudem operował drewnianą imitacją broni, nie będąc w stanie ani razu trafić swojego przeciwnika czy też uniknąć kontry z jego strony.

Zbliżył się do wejścia do ogrodu. W przeciwieństwie do muru otaczającego zamek, mosiężna brama i ogrodzenie wykonane były z marmuru. Od zewnątrz wyglądał on jak element zupełnie niepasujący do otoczenia, jednak od wnętrza ogrodu... Shirumi miał pewność, że kwiaty utraciłyby swoje piękno, gdyby rosły w otoczeniu zwykłego, szarego kamienia.

Łuski pokryte siarkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz