❖ 6 cz. 3 ❖

541 78 22
                                    

Przy zasłudze ciepłych słonecznych promieni, ubrania wyschły naprawdę szybko. Po kąpieli, choć pozostała między nimi cięższa atmosfera, nie zaprzątali sobie głów niepotrzebnymi myślami. Przynajmniej obaj nie okazywali, aby tak było. W rzeczywistości czuli się nieco niezręcznie z sytuacją, jakiej wcześniej doświadczyli. Gdy Beracyonuma starał się uspokoić księcia uściskiem, niespodziewanie tę intymną chwilę przerwał głośny, kobiecy pisk. Natychmiast się od siebie oderwali, a Shirumi przez załzawione, opuchnięte oczy dostrzegł niewyraźny zarys uciekającej w popłochu elfki. Być może właśnie została zgorszona niespodziewanym widokiem, ale przynajmniej chłopak miał teraz pewność, że w środku lasu mieszka ktoś poza smokiem. Tylko że najwyraźniej cała reszta istot postanowiła pozostać w ukryciu i nie narażać się... chyba w założeniu na gniew olbrzymiej bestii, a nie widoki ze źródła.

Po tym mężczyźni uświadomili sobie, jakiej dopuścili się czynności. Szybko zakończyli kąpiel i wymyli ubrania w strumieniu, a gdy te wyschły, ruszyli w dalszą drogę — zupa z ziół na śniadanie nie mogła zaspokoić ich apetytu na resztę dnia, toteż Youma pozostawił księcia u podnóża góry, samemu wzlatując na wysokość wejścia do groty, skąd kilka chwil później wziął łuk i kołczan wypełniony strzałami.

Chłopak postanowił wykorzystać tę chwilę dla siebie na czynność, która odwiodłaby jego myśli od tego, czego doświadczył podczas kąpieli. Upokorzenie, w dodatku podwójne, boleśnie kłuło go w piersi. Nie dość, że rozpłakał się z tak błahego powodu, to na dodatek został przyłapany przez kogoś na jednoznacznym akcie z mężczyzną.

Przeszedł kilka kroków, poszukując w trawie sakwy z monetami, którą dwa dni wcześniej wyrzucił z kamiennej kładki. Nie mógł jej nigdzie dostrzec, więc domyślił się, że jakaś magiczna istota musiała zostać skuszona mieniącym się w słońcu złotem. Nie żal mu było tej straty — a przynajmniej tak wolałby myśleć. Nie wiedział, czy po otrzymaniu ratunku nie zostanie księciem-żebrakiem bez żadnego dobytku. Kilka złotych monet przydałoby mu się na przeżycie.

Jakiś czas później, który wydał mu się zaledwie chwilą poświęconą na mrugnięcie, wędrował już z Youmą między drzewami. Jak wyjaśnił mu smok, w sercu puszczy nie przebywało zbyt wiele zwykłych stworzeń — przez obecność magicznych istot, zwierzęta wolały trzymać się bliżej obrzeży lasu. Shirumi był pod wrażeniem, że Beracyonuma zabiera go na sam skraj puszczy, wiedząc, iż jeśli ten spuściłby z niego choć na chwilę wzrok, chłopak rozpłynąłby się w powietrzu, pędząc do najbliższego domostwa. A przynajmniej tak byłoby dwa dni temu.

Szli w milczeniu, co pozwoliło Shirumiemu skupić się na pokonywanej drodze. Z całych sił starał się zapamiętać istotne punkty orientacyjne, które mijali od jaskini do pierwszej linii drzew. Gdyby po uratowaniu przez królewską kampanię postanowił kiedyś wrócić do smoczego legowiska... istnieje prawdopodobieństwo, choć minimalne, że zapamięta drogę i nie zgubi się w trakcie odszukiwania jaskini. Chyba że zostanie zaatakowany przez jakąś magiczną istotę, ale w to wątpił. Prawdopodobnie po lesie rozniosła się już wieść, że smok ma nowego lokatora, którego gotów jest bronić — gdyby więc coś się chłopakowi stało, bestia rozliczyłaby się z tym, kto się takiego aktu dopuścił. A przynajmniej tak sądził Shirumi, ale nie był zbyt pewny wypowiedzenia tych myśli na głos.

— Przepraszam, że wepchnąłem cię do strumienia, a potem uniosłem głos — powiedział nagle Youma. Dobierał słowa w skupieniu, jakby to zdanie paliło mu gardło już od dłuższej chwili.

Shirumi poprawił rzemień przytrzymujący kołczan na jego plecach. Przełknął ślinę i zastanowił się na szybko, czy nie powinien znakować co poniektórych drzew, aby łatwiej odnaleźć drogę powrotną. Nie, mógłby tym samym zdradzić ścieżkę do smoczej jamy nieproszonym osobom, a także okaleczyć drzewa, które były domami driad.

— A ja przepraszam za zniżenie cię do poziomu zwykłego porywacza — wybąkał. — I za ten pokaz, który urządziłem.

— Zwykłego? Czyli jestem niezwykły?

Wyraźnie chciał rozpogodzić atmosferę, co książę przyjął ze spokojem.

— Wiesz, o co mi chodziło.

Szli dalej, a z każdą kolejną wymianą zdań otwierali się coraz bardziej, odrzucając na bok tarcze, którymi zakryli się zaledwie kilka chwil wcześniej. Na nowo zaczęli rozmawiać o rzeczach, które dla wszystkich inne wydałyby się niewartościowe, ale dla nich były warte wiele. Książę opowiadał więcej o swoim kraju, a Youma o państwach, które odwiedził. Shirumi nigdy nie opuścił granic królestwa Cracet, więc każda taka nowina stanowiła dla niego znakomity kąsek. Dowiedział się, że w państewku za morzem, gdzie kwitł nadmorski handel, kolor włosów Beracyonumy nie był niczym dziwnym, bo panowała tam moda na farbowanie fryzur na różne, często wymyślne, barwy. W innym regionie, w którym narodził się mężczyzna, każdy skrawek ziemi pokrywał piasek. Upał był tam niemiłosierny, choć nocami można było przemarznąć, a piaskowe burze niejednokrotnie przykrywały jego matkę drobinkami do połowy, kiedy chroniła go w smoczej formie między swymi łapami.

Opowiadał właśnie, jak za młodu nieomal został ukąszony przez drobne stworzenie z kolcem pełnym jadu, ostrzejszym od tułowia pszczoły, kiedy dotarł do nich niespodziewany odgłos. Książę zamarł, czując, jak lodowaty dreszcz przebiega mu po plecach.

— Dalej! Rozglądajcie się uważnie, musimy dziś odnaleźć księcia!

Youma zarzucił na głowę kaptur i przelotnie spojrzał w oczy Shirumiego, jakby chciał mu przekazać, aby ten uciekał, ale nie był w stanie wydobyć z siebie głosu, zapewne dlatego, by przybysze go nie usłyszeli. Obrócił się więc tylko w kierunku odgłosów, przysłaniając ciałem drobną, w porównaniu do niego, postać pretendenta do tronu.

Shirumi nie słyszał kolejnych słów kampanii zbyt wyraźnie. Gwałtownie bijące serce skutecznie zagłuszało wszystkie dźwięki napływające z otoczenia.

Minęła chwila, która jego zdaniem niemiłosiernie się dłużyła, a zza drzew wyszło kolejno kilkoro mężczyzn i kobiet odzianych w rycerskie zbroje. Chłopak był pewien, że nie planowali oni stoczyć ze smokiem boju, ale woleli nie zakładać, że wcale się na bestię nie natkną. Gdyby napotkali na swej drodze potwora w zwykłym odzieniu, bez miecza przy pasie, ich pewność siebie w walce poszybowałaby w dół.

Shirumi obserwował ich zza pleców Youmy — widział więc kątem oka, jak mężczyzna napiął wszystkie mięśnie w oczekiwaniu, aż obaj zostają zauważeni. Może przygotowywał się do przemiany. A może do walki wręcz.

❖❖❖❖❖❖❖❖❖❖

Cześć!

No niestety, nadeszła ta chwila, że ratunek w końcu przyszedł po księcia. Nie, żeby go w ogóle potrzebował, ale sami rozumiecie...

Memiszcze na dziś:

Do zobaczenia we wtorek o 18:00!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Do zobaczenia we wtorek o 18:00!

Łuski pokryte siarkąWhere stories live. Discover now