✔dzień dziesiąty

39 14 0
                                    

Rankiem wyruszyłam na poszukiwania.
Czułam się jak zła czarownica, a skoro już byłam w takim stanie, zupełnie wisiało mi obok, czy będę się też tak zachowywać. Udałam się więc nad strumyk i bezproblemowo złowiłam rybę. Nie brzydzi mnie ich oślizgłość, ani zapach. Jest mi on zupełnie obojętny. Bez wahania wrzuciłam swą zdobycz do tobołka zwiniętego z kawałka materiału przewieszonego przez kij. Znajdował się tam jeszcze wilczy kamień, który od razu wzięłam z miejsca pochówku Willow zaraz po wyjściu z tymczasowego mieszkania.

Pozostał tylko ten nieszczęsny włos. Będąc nad strumykiem wołałam jednorożca. Nie odezwał się. Przypomniało mi się, jak mówił o utracie mocy, i że jest coraz dalej. Miałam nadzieję, że nie będzie za późno, gdy uda mi się odkryć jak ją przywrócić. Przypłynęła do mnie myśl, że może gdzieś na moich ubraniach znajdzie się jakiś włos z kontaktu z jednorożcem. Nie wszystkie ubrania zdążyłam uprać.
Ożywiona tą nadzieją pobiegłam z powrotem do nory i od razu po wyłożeniu zawartości tobołka na tacę, zabrałam się za delikatne przeglądanie moich obranych 'szmatek'.

I faktycznie! Po dłuższych poszukiwaniach znalazłam! Jeden srebrny włos, którego nie mogłam za nic zmarnować! Którego musiałam pilnować jak oczka w głowie, bo istniała czarna opcja, że to ostatni.

Zaczęłam tworzyć miksturę. FUJ!
Robiłam wszystko krok po kroku, zaczynając od zagotowania znalezionego pod ścianą płynu (lepkiej kolorowej mazi ) A kończąc na wykrzyczeniu teatralnie machając rękami, których zadaniem było tworzenie atmosfery, słów:
Wyszukaj przywoływanie jednorożców, spełnianie życzeń ludzi!

Moje wyobrażenie jako dziecka świata wirtualnego było mniej więcej takie, że wyświetli się na ścianie wielki wujek Google i powie mi wreszcie, co robić. Ten świat rządził się jednak własnymi prawami i po wypowiedzeniu żelaznych słów, z wszelkich pęknięć zaczęły wypełzać pająki, które oblazły swoimi włochatymi odnóżami całą półkę z książkami, szperając i szukając tego, czego mi trzeba było. Po kilku minutach przede mną leżała jedna średniej wielkości księga, z koniowatym na okładce. Była na tyle zniszczona, że w miejscu gdzie powinien być róg, ta była zdarta. Otworzyłam ją i zaczęłam studiować.
Czytałam wszystko o moich mitycznych przyjaciołach. Sporo wiedziałam z opowieści i doświadczenia, ale byłam pewna, że babka Eizo zapisała tu też to, co ja pragnęłam odnaleźć. 'Od czego zależy moc jednorożca?'

Wkręciła mnie ta lektura.

Do tego stopnia, że zupełnie zapomniałam wziąć prowiant.

#Memories - Sezon Letni 2015. Wznowiona publikacjaWhere stories live. Discover now