✔dzień czternasty

25 13 0
                                    

Udawałam kamienny sen, choć po wczorajszym doznaniu było naprawdę ciężko. To było cholernie.... hmm...
Przyjemne? A zarazem tak strasznie obrzydliwe.

Bez ryzyka nie ma efektów.

Wiedziałam co miał na myśli Eizo, który zaiste przestał być już dla mnie Bandamą, mimo wciąż noszonej przez niego tandetnej szmatki.

Poligamia. Tak. Dla niego to było idealne rozwiązanie. Dla mnie?
Pod względem etycznym - NIE!

Od samego ranka nie wytrzymałam. Jestem typkiem szalonego naukowca, który od razu po eksperymencie oczekuje efektu - jakiegoś wybuchowego wow!

Wybiegłam nad strumyk i wołałam jednorożca.

I był, stał pod drzewem, przepasany...
Tak. Bandamką. Tęczową.

Podbiegłam do Niego i zapytałam:

- hej, jednorożcu! Czy odzyskałeś już swą moc?

Wiedziałam że tak. To było słychać, widać i czuć. Słyszałam delikatny brzęk dzwoneczków, jakie nieraz montuje się małym dzieciom nad łóżeczkami. Widziałam drobne gwiazdeczki i neonowy blask wydzielający się z jego białego korpusu. Czułam ciepło stojąc blisko niego.

Szczęście to reakcja silnie egzoenergetyczna, wydzielająca ciepło w serduszku.

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

- wskakuj maleńka. Poznasz kogoś. Zamknij oczy. - powiedział mocniejszym głosem, niż odkąd po raz pierwszy mnie uratował. Wtedy czuć było słabość - teraz? MOC!

W mojej głowie zaczęły pojawiać się zbędne myśli. Co z Eizo i Alaylą?

Jednorożec jakby zdający się teraz wiedzieć wszystko, powiedział.

- nimi się nie martw, poradzą sobie.

Nie wątpiłam.
Wskoczyłam mu na grzbiet, a on ugiął się. Niefajnie - pomyślałam.

Ledwie stękając powiedział :
- dla Ciebie zrobię ten wyjątek.

I oddalił się ze mną na grzbiecie, upewniwszy się najpierw, czy nie podglądam.

Zsiadłam na dziwnie błyszczącej, niebiesko-szafirowej łące z licznymi kwiatami oplatającymi stalaktyty i stalagmity nie wiadomo skąd wyrastające.

Przy krystalicznie czystym strumyczku bawiła się mała, czarnoskóra dziewczynka.
Miała śliczne włoski, splecione w cieniutkie i liczne warkoczyki. Jej uśmiech zarażał wszystkich dookoła, a energia wylewała się z niej, jak krew z żył samobójcy.

-To jest Thalita. Zapamiętaj jej imię.
Uwierz, że jeszcze ci się przyda.
To jest twój cel. Mała demonica ma ogromną moc. Znacznie większą niż jej ojciec.

Te slowa powiedział Jednorożec po czym zniknął. A ja zostałam sama.
Sama z Thalitą.

#Memories - Sezon Letni 2015. Wznowiona publikacjaМесто, где живут истории. Откройте их для себя