Zdradziecki Bemol

278 24 2
                                    

A.N.: Przepraszam, że taki krótki!!

♫ ♫ ♫

Zdradziecki Bemol

- Nie ma mowy, nie zgadzam się! - krzyknął burmistrz, uderzając pięścią w stół, a na sali rozpoczęła się walka o dojście do głosu.

Podniosłam wzrok na sufit ociekający słonawą wodą. Siedziałam na starej skrzyni porośniętej wodorostami i bawiłam się nożem, przekładając go między palcami. Lubiłam odprężać się w ten sposób, a swój nóż zawsze nosiłam przy sobie... Nie nosiłam go, bo czułam się zagrożona - używałam go do pracy fizycznej: przecinanie węzłów, obkrajanie mięsa, rzeźbienie w drewnie. Nigdy nie było wiadomo, kiedy się przyda. Rozmyślałam o tym, co mogło dziać się w tej chwili na górze...

Wszyscy się tutaj kłócili. Nadal znajdowaliśmy się pod ziemią, w jakiejś dużej sali, która musiała być wybudowana na wszelki wypadek jako schron. Ściany były ceglane, jak wszystkie ściany tunelu. Na kilku z nich rozwieszono teraz duże plany naszej Tacji. Po środku stał ogromny, okrągły (jak na ironię) stół, a pod sufitem wisiało kilka lamp, które swym mdłym światłem rozświetlały mrok. Wokół drewnianego stołu stało pełno osób i każda z nich głośno wyrażała swą opinię. Walka słowna trwała w najlepsze... Mężczyźni zacięcie gestykulowali, mówiąc o powodzeniu i klęsce misji.

Westchnęłam głośno. Byłam tutaj prawie jedyną kobietą, nielicząc Serafiny. Serafina była wysoką i dość piękną, młodą matką. Miała dwóch bliźniaków w moim wieku - Alexa i Timmy'ego. Pomimo tego, że miała długie kasztanowe włosy, to jej synowie byli blondynami. Ich ojciec zginął dawno temu, podczas buntu w innej Tacji. Nie wiem właściwie, jakim cudem się tu znaleźli. Ministerstwo chyba chciało ich odseparować od starego życia i przyjaciół...  I tak bunt gdzieś indziej powinnien być dla nas tajemnicą, więc nie wiem, czemu odesłali Sefarinę w ciąży tutaj. Po jej twarzy widać było, że wiele przeszła. Jej włosy miały siwe pasma, a na połowie zmęczonej  życiem twarzy rozciągała się blizna. Jednak była na tyle silną kobiętą, by razem z mężczyznami planować rebelię. Ja przypadkiem stałam się jednymi z najważniejszych szkrzypiec w tej walce. Raz znacząco pomogłam przy taktyce i wtedy mnie zaciągnięto, trochę wbrew mojej woli. Swoją bezczelnością i opanowaniem potrafiłam rozwiązać każdy problem - tak przynajmniej mówili.

Wstałam ze skrzyni i podeszłam do jednej  z rozwieszonych map. Druga bitwa, zwana Drugą Nutą musiała być czymś, czego nikt się nie spodziewał... Gdzie można przypuścić atak? Stresowie byli w wielu miejscach naszej Tacji podczas dnia, ale pytanie brzmi: "Gdzie jest ich najsłabszy punkt?". Spuściłam wzrok na podłogę, rozmyślając. Wolałam pracować w ciszy i samotności, ale chyba teraz nie będzie mi to dane. Przechadzałam się wdłuż ściany, obserwując tłum stojący przy stole. Nagle dostrzegłam go wśród kilkunastu, a i nawet kilkudziesięciu twarzy. To on. Ten zdradziecki.... zdradziecki bemol. Miał mnie chronić, miał mi pomóc, a on tylko spowodował wybuch bitwy dwa dni temu. Tyle niewinnych ludzi wtedy zginęło... Otworzyłam niemo usta, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Spuściłam wzrok i wyszłam z sali na jeden z korytarzy. Szłam kamienną ściężką, byle jak najdalej stąd. Usłyszałam za sobą kroki, które odbijały się echem w ciszy tunelu.  Mokra posadzka uwydatniała odgłos kroków. Przyspieszyłam, ale mój prześladowca zrobił to samo. Nie musiałam się obracać, to mógł być tylko on. Korytarz ciągnął się w nieskończoność, ale niespodziewanie przede mną wyrosła ściana zamykająca przejście - ślepa uliczka. Tunel znów zaczynał wariować. Podeszłam do ceglanej ściany i uderzyłam w nią pięściami - nic się nie stało. Zdecydowałam, że wyjdę na przeciw mojemu cieniowi. Obróciłam się i stanęła z nim twarzą w twarz.

- Nie możesz dać mi spokoju? - spytałam opryskliwie  i uderzyłam go otwartymi dłońmi w ramiona.

- Przepraszam... - powiedział, rozkładając dłonie w geście pokoju.

- Przepraszam? Tylko tyle masz do powiedzenia? - spytałam, niedowierzając. - Zdradziłeś nas wszystkich, nie wiem co tu jeszcze robisz.... - wzruszyłam ramionami zdenerwowana.

- Daj mi szansę wszystko naprawić... - odparł, tracąc cierpliwość. Wiedziałam to, bo oblizał swoje usta. Zawsze tak robił, gdy się czymś martwił lub gdy go coś irytowało. Tym razem byłam to ja...

- Szansę? Już ją miałeś... Żałuję, że kiedykolwiek coś do ciebie czułam - moje usta same układały zdania i mówiły je na głos. Nie myślałam nad tym, co powiedzieć, moje uczucia same się wylewały.

Po tym jak skończyłam mówić, Harry złapał mnie za przeguby obu rąk i przycisnął mnie do ściany, która chwilę wcześniej się pojawiła i zagrodziła mi drogę. Czułam jego gorący oddech na mojej twarzy. Staliśmy tak blisko, że nasze ciała się prawie stykały, a usta dzieliły centymetry. Harry był ode mnie starszy i o wiele silniejszy. Pomimo tego, co powiedziałam chwilę wcześniej, moje serce uderzało tak mocno, że klatka bolała mnie mniej więcej jak od postrzałowej kuli.

- Nie jestem zdrajcą, ok?! Nie mogłem znieść myśli, że wszyscy zginą. Tak to przynajmniej zostaliśmy tylko ostrzeżeni... - krzyknął, a ja spojrzałam na niego przerażona. Jego zielone tęczówki były intensywne nawet tutaj - w ciemnym tunelu. Westchnął, po czym dodał - Misty uciekła i uratowała pozostałe dzieci, to naprawdę mądra dziewczyna, a twój ojciec goi rany na plecach u pani Doloris.

Pokiwałam głową, a chłopak spojrzał na moją koszulkę. Śledziłam jego każdy ruch. Powoli jedną ręką podciągnął mi jej materiał, a ja byłam całkowicie sparaliżowana - nie wiedziałam, co robić. Delikatnie swoimi długimi palcami dotknął szwów przy moim mostku. Otworzył lekko swoje malinowe usta, na których temat czasem fantazjowałam.

- Przepraszam... - wyrwało mu się  z jego ust, gdy musknał palcami moją ranę. Nie sprawiało mi to bólu, a wręcz przeciwnie - chciałam więcej. Jednak Harry odsunął się ode mnie i objął mój policzek, całując mnie w czoło. - Uważaj na siebie... - powiedział, po czym się obrócił i zaczął wracać drogą, którą oboje przyszliśmy.

Poczułam jak moje nogi same uginają się pode mną. Oparłam się o ścianę, by przywrócić siebie do porządku. Nieoczekiwanie ściana za mną znikła, tak samo jak wcześniej się pojawiła. Upadłam na zimną, twardą posadzkę. Podciągnęłam nogi do klatki piersiowej. "Lidia, co się  z Tobą, dziewczyno dzieje, co?" - pytałam samą siebie, wiedząc, że nie dostanę odpowiedzi. Gdzie jest ta twarda wojowniczka, którą zawsze byłam? Spojrzałam przed siebie - byłam sama, a za mną ciągnął się tunel bez końca. Lecz nie wstałam. Siedziałam na ziemi, a kilka łez spłynęło mi po twarzy. Myśli kotłowały mi się w głowie: "Czy ja coś do niego czuję? Czy to jest to?". Jedno jednak najbardziej nie dawało mi spokoju: "Czy zakochałam się w zdrajcy?"

♫ ♫ ♫

 A.N.: Hej! Dziękuję bardzo za miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem. Kolejny postaram się dodać jak najszybciej:) By the way... Zastanawia mnie co sądzicie ogólnie o Harrym? Piszcie;)

Ostatnie dźwięki muzyki (ZAWIESZONE)حيث تعيش القصص. اكتشف الآن