Zmiana tonacji

220 19 14
                                    

A.N.: Okay... Nie wiem, jak to powiedzieć... Powoli szykujcie się na koniec książki i błagam... Nie zabijajcie mnie! Chodzi o to, że ja sama nie wiem, co ma się tu wydarzyć i wszystko wymyślam na bierząco, a nie wiem jak długo będę mieć pomysły takie, żeby nie popsuć opowiadania... Przepraszam... - SusanSoulberry

Dedykuję ten rozdział wspaniałej @Nature_Calls, która mnie wspiera i wydaje mi się jednym z największych fanów tego opowiadania;) Rozpłakałam się, jak zobaczyłam twoje tło, a ja jestem osobą, która rzadko płacze... Dziękuję bardzo

♫ ♫ ♫

Zmiana tonacji

-  Li? Wszystko ok? - spytał, przysiadając się do mnie.

- Nie, Noah... - westchnęłam. - Wszystko się teraz zmieniło...

- Będzie dobrze... - chwycił mnie za dłoń, którą trzymałam na swoich kolanach. - Wracamy do środka? Póścili mnie tylko cudem, a ty też jesteś potrzebna...

Nie odpowiedziałam nic i w ciszy podążyłam za nim. Tacja tętniła życiem. Po brukowanych ulicach spieszyli kupcy, handlarze, a okna, drzwi sklepów były otwarte i zapraszały do środka. Jeden mężczyzna siedział na krześle przy krawężniku, grał na wiolonczeli. Przystanęłam na chwilę, by się wsłuchać w utwór.

- Przepraszam, co Pan gra? - spytałam, podchodząc bliżej muzyka. Uśmiechnął się szeroko, a ja zauważyłam jego złoty ząb - znak rozpoznawczy. Thenter był kiedyś zamożnym człowiekiem, śpiewał i grywał na przyjęciach w całej Nastacji. Dziś mężczyzna pewnie nie miałby gdzie mieszkać, gdyby nie wspaniałe serce Pani Rose - młodej kobiety, która pomagała wszystkim w miarę możliwości. Za każdym razem, gdy na nią patrzyłam, przypominała mi się moja matka - też lekarka. Thenter mi nie odpowiedział, ale nie zdziwiło mnie to skoro nie miał języka. Ministerstwo pozbawiło go majątku i tego na czym śpiewakowi zależy najbardziej - praktycznie pozbawili go głosu. Stałam i wsłuchiwałam się w muzykę, starając sobie przypomnieć skąd znam ten utwór...

- Lidia, nie mamy czasu... - mruknął Noah i pociągnął mnie za rękę, a ja niechętnie poszłam za nim. Nagle dotarło do mnie, gdzie już słyszałam tą melodię... Chwyciłam się za mostek, zatrzymując się. Ból w klatce był niesamowicie realistyczny. Miałam wrażenie, że to dzieje się od nowa.

 Noah wziął mnie na ręce zniecierpliwiony. - Naprawdę nam się spieszy... Nie mamy czasu teraz na twoje wspomnienia...

- To przez ten utwór.. Słyszałam go z wieży, gdy... - mówiłam cicho, a chłopak mi przerwał.

- Gdy zostałaś postrzelona. Trudno jest się nie zorientować... - rzucił, wnosząc mnie do katedry.

W katedrze mieścił się kiedyś kościół, ale było to jeszcze przed wojną. Wielu sądzi, że to, iż gmach ocalał, jest cudem. Też tak uważałam... Nie mogłam pojąć, czemu ludzie odwrócili się od Boga. Liczba wierzących w całym państwie zmalała, dlatego zamiast kościołów budowano kaplice takie, jak kaplica księdza Enrica. Obecnie w katedrze mieściła się szkoła w naszej Tacji - jedna z trzech. Do tej uczęszczała Misty, a wczęśniej ja się tu uczyłam. Noah postawił mnie na ziemi i oboje poszliśmy do małej biblioteki. Kurz znajdował się na wszystkich grubych tomach opasanych zielonym, czerwonym lub granatowym materiałem. Pod szkołą był tajemny schron, który prowadził do tunelu. Podeszliśmy do jednego z regałów z tyłu sali, a Noah go odsunął, żebyśmy oboje dali radę wejść do małej, ciemnej komórki, po czym od środka zasunął wejście. Ogarnęła nas całkowita ciemność, a ja poczułam jego ciepłe ciało przy swoim. Przeklinałam los za to, że nic nie widzę.

- Boisz się ciemności? - spytał, a ja poczułam jego oddech na swojej twarzy. Nasze usta musiały dzielić milimetry. Objął mnie ręką w pasie, a ja w tym momencie przypomniałam sobie o pudełku zapałek, które trzymałam w bucie. Odepchnęłam od siebie chłopaka i zapaliłam jednen z krótkich, cienkich patyczków.

Ostatnie dźwięki muzyki (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz