Grave

248 24 12
                                    

Przepraszam, że tak długo nie pisałam... Jeszcze raz proszę - nie spalcie mnie na stosie! - SusanSoulberry

♫ ♫ ♫

Grave

Piasek powoli przesypywał się z mojej jednej ręki na drugą jak w klepsydrze. Był zimny i trochę wilgotny przez sztorm wczorajszej nocy. Wdychałam głęboko słone powietrze, jakby to był mój ostatni wdech. Spojrzałam na jego lekko zmrużone zielone oczy. Obserwował uważnie morze jak latarnik, który przeczuwa coś złego. Jednak szare fale wody delikatnie obmywały nam stopy tuż nad samym brzegiem.

- Gdyby Alex nie zdążył... - zaczął cicho, a ja już miałam ochotę mu przerwać.

- Noah był niepoczytalny... Na pewno nie chciał mnie skrzywdzić. - odpowiedziałam, bardziej chcąc przekonać siebie, a nie go. Łapczywiej zaczerpnęłam powietrza, znów czując silne dłonie zaciskające się na moim gardle.  Nie pamiętam momentu, gdy do Sali Wspomnień wbiegł inny chłopak... Wiedziałam tylko, że Noah uciekł zanim ktoś go zobaczył, a mnie zaniesiono do Anne. Alex uratował mi życie, a ja nawet nie potrafiłam mu podziękować. We wszystkim przypominał mi swojego zmarłego brata - Timmy'ego.

- Lubię Alexa tak czy siak... - starał się uśmiechnąć, ale po chwili dodał poważniej. - Wiesz, że nikt nam nie uwierzy. Noah ukaradł ci życie jako nowy przywódca rebelii. Nie mogę pojąć jakim cudem podbił serca wszystkich tak łatwo... Jakby czarował, albo im płacił lub coś obiecywał...

- Obiecuje wszystkim wolność. - spojrzałam na Harry'ego i wtuliłam się lekko w niego, a on objął mnie ramieniem. Czy tego chciałam, czy nie - poczułam miłe mrowienie skóry w pasie, gdzie trzymał swoją dłoń. Nastąpiła cisza, aż tak brutalna, że słyszałam, jak krew płynie w moich uszach. Widziałam po jego twarzy, że toczy w środku jakąś walkę ze sobą.

- Twój tata jedzie z Misty do Stacji. Pewnie chcą go jako nowego inżyniera Ministerstwa - powiedział w końcu, a ja zaczęłam przeczuwać do czego zmierza. - Będą o ciebie tam dbali i nikt cię nie skrzywdzi... Mogłabyś zmienić całe swoje życie na lepsze i...

- Nie zostawię ciebie samego - odparłam twardo. Wiedziałam, że mama Harry'ego dostała pozwolenie od zarządu, by jechać do rodzinnej Tacji. Jego ciocia przewodniczyła w tym roku Kongresowi Lekarzy, co było dużym wyróżnieniem. Poza tym Anne mogłaby zawrzeć jakieś sojusze ważne podczas rebelii. Mogła równie dobrze zachęcić innych do walki...

- Nie możesz zostawiać swojej rodziny - spiął się lekko, mówiąc te słowa.

- Harry, znamy się od kiedy pamiętam. Ty też jesteś moją rodziną... - odsunęłam się od niego. Przez długą chwilę mierzyliśmy się nawzajem wzrokiem. W końcu pochylił się i pocałował mnie lekko. Poczułam przyjemne ciepło wewnątrz, gdy kładliśmy się na nadal wilgotnym piasku. Całował mnie tak delikatnie, że czułam się jak jedna z tych porcelanowych lalek, które widziałam za witrynami sklepów. Objęłam policzek chłopaka i przejechałam palcem po jego bliźnie. Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie.

- Wszystko byłoby o tyle prostsze, gdyby świat wyglądał inaczej... Byłabyś bezpieczna - zaczął i dłonią przejechał po moim mostku między piersiami. Grubą bliznę po postrzale wyczuwał nawet pod ciepłym swetrem. Serce mimowolnie zaczęło bić mi szybciej, a ja miałam tylko nadzieję, że Harry tego nie wyczuje. Niestety było inaczej, bo chłopak cofnął dłoń i zaczął bawić się moimi ciemnymi lokami. - i oboje bylibyśmy szczęśliwi i żyli długo... - dokończył, uśmiechając się lekko.

- Ucieknijmy razem... gdzieś daleko stąd - powiedziałam, nadal głaszcząc go po zranionym policzku i starając się oderwać myśli od tego, co ze mną robił. Harry był jedyną osobą, której ufałam tak jak sobie samej. Patrzyłam na jego twarz, z której szybko zniknął uśmiech. Zwątpiłam przez chwilę w to, co chodziło mi po głowie od dawna.

- Myśl trzeźwo... - westchnął smutny, a ja poczułam, jak coś wewnątrz mnie się ściska i zaczyna boleć. Nastąpiła jeszcze brutalniejsza cisza niż jakiś czas temu. - Widmo wojny dosięgnie nas wszędzie... - powiedział cicho. Znów był chłopakiem zostawionym przez ojca - chłopakiem, który musiał stać się głową rodziny. Przez całe życie mnie kontrolował, a ja tylko wciągałam go w kłopoty... Przejechałam  delikatnie opuszkiem palca przez jego całą twarz po ciemniejszym śladzie na skórze.

- Masz rację... Bez sensu jest teraz wyjeżdzać. Dostaniemy się do Nowego Świata i tam w końcu będziemy bezpieczni... - starałam się uśmiechnąć. Myśl o miejscu, gdzie wszyscy byliby szczęśliwi, zawsze dodawała mu otuchy. Czekałam, aż razem ze mną się uśmiechnie, pokazując dołeczki, a potem pomoże mi wstać i oboje wrócimy do miasta. Harry zaprosi mnie do domu pod pozorem zwykłej herbaty, a ja z chęcią się zgodzę... Jednak było inaczej.

Harry zacisnął mocno swoje malinowe wargi. Zauważyłam, że stara się nie pęknąć. Moje serce zamarło na chwilę. Czułam, jak krew odpływa mi z twarzy - stawałam się blada ze strachu przed tym, co chłopak miał za chwilę powiedzieć.

- Lidia... - przełknął śline i wziął głęboki wdech. Spojrzał mi w oczy poważnie. - Nie jestem na liście wybrańców.

♫ ♫ ♫

Ok... Jak wam się podoba? Przepraszam, że długo nie pisałam. Będę się starała dodawać rozdziały w weekendy ;) Pytanie na dziś: kto tęsknił i za czym najbardziej z tego opowiadania?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 11, 2014 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Ostatnie dźwięki muzyki (ZAWIESZONE)Where stories live. Discover now