4. Ratunek

1K 78 17
                                    

-Gdzie jesteście?!- Bella krzyknęła do mikrofonu. Nie usłyszała odpowiedzi. -Halo! T-dog!? T-dog mów do mnie!

Tak się wydarła, że podbiegł do niej Glenn.

-Bella! Co się dzieje?- zapytał zdyszany.

Jednak Bella skupiła się na zmienianiu stacji. Słyszała jedynie szumy. Co raz bardziej się denerwowała i martwiła. Po dłuższych zmaganiach poddała się i cicho powtarzając przekleństwa, zeszła z kampera na ziemie.

-O co chodzi Bella?- zapytał zdezorientowany koreańczyk.

-Są w niebezpieczeństwie.- powiedziała, szybko kierując się w stronę sportowego samochodu.
-Co?- powiedział stając jak słup. -K-kto?- ruszył za nią szybko.

Nie odpowiedziała. Szła w ciszy. Glenn złapał ją za ramie przy samym samochodzie i odwrócił do siebie.

-Co się dzieje? O czym ty mówisz?- jego brązowe oczy przechodziły ją na wylot.

-Wyjaśnie ci po drodze.- otworzyła bagażnik i sprawdziła czy broń jest w środku. Trzasnęła bagażnikiem. -Wsiadaj.- wsiadła na miejsce pasażera.

Mężczyzna posłusznie wsiadł na miejsce kierowcy.

-Kierunek Atlanta.- powiedziała pewnie.

Szatyn spojrzał na nią niepewnie.

-No co się tak patrzysz?! Nie ma czasu! Zombie nie czekają!- wydarła się.

Zaskoczony Glenn z piskiem opon ruszył w stronę głównej drogi. Bella w lusterku zauważyła Lori, która zdziwiona wpatrywała się w oddalający się samochód. Patrzyła na nią przez chwilę, po czym przeniosła wzrok na drogę.

-T-dog połoczył się z radiem policyjnym. Potrzebują pomocy.

-Jak to? Co się dzieje?- zapytał zszokowany azjata.

-Nie mam pojęcia. Radio padło w najważniejszym momencie.- odpowiedziała Bella ze zgrzytem. -Nie mogłam znaleźć stacji.- dziewczyna obwiniała się za bezsilność.

-To nie twoja wina Bel...- Glenn położył jej rękę na ramieniu.

Jednak dziewczyna na niego nie spojrzała. Odwróciła głowę w stronę okna. Nie potrafiła przestać myśleć o swoim przyjacielu. Dlaczego on w ogóle pojechał? Zacisnęła ręce w pięści. Szatyn zauważył to i położył rękę z powrotem na kierownicę.

Droga minęła w ciszy. Bella bezmyślnie obserwowała sztywnych idących za hałasem samochodu, podpierając brodę na pięści, a Glenn kierował zerkając czasami na nią.

Kiedy w końcu dojechali autostradą, zapełnioną pozostawionymi samochodami, do Atlanty przed znakiem "Witamy w Atlancie" zauważyli dostawczak, którym Rick i reszta przyjechali do miasta.

-Patrz!- powiedziała szybko blondynka. -To nasz samochód!

-Tak.- odpowiedział Glenn. -To nim przyjechali.

-Wiesz co dokładnie było ich celem?- zapytała Bella.

-Tak. Powinni być w centrum handlowym. Podjade najbliżej jak się da.- powiedział Glenn. -Wtedy wyskoczysz i pobiegniesz do najbliższego sklepu.- powiedział z trudem.

-Co?!- krzyknęła zaskoczona Bella. -Przecież, ja... ja...- nie mogła znaleźć argumentu. -Nie możesz mnie tam puścić samej!

-Ale muszę.- westchnął i podał jej krótkofalówkę. -Cały czas będę z tobą w konakcie. - pokazał swoją. -Wezwiesz mnie kiedy ich znajdziesz, a ja dostawczakiem przyjade i was zabiore... zrozumiałaś?

PRAWIE MARTWA - The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz