7. Cmentarz na autostradzie

963 80 14
                                    

Nagle samochód się zatrzymał, a silnik zgasił. Bella wyrwała się z objęć Morfeusza i rozejrzała po kamperze. Spojrzała za okno. Stanęli na jakiejś opustoszałej autostradzie, na której pozostały już tylko samotne samochody, które wyglądały jak te w filmie Wojna Światów, z jej ulubionym aktorem - Tomem Cruisem. 

Dziewczyna zorientowała się, że spała na swoim przyjacielu. Kiedy zasypiała, role były odwrotne. Na widok jej zaspanej twarzy, uniosły się piegi na twarzy Carla.

-Długo tak leżę?- zapytała, szybko się podnosząc i przeczesując blond włosy.

Szybko zatrzymały się jej palce między pasmami. Zorientowała się, że ma zrobione z kucyka warkoczyki. Chłopak zaśmiał się.

-Wystarczająco długo, aby Sophia zabawiła się w fryzjerkę.- Carl uśmiechnął się znacznie.

Blondynka spojrzała na roześmianą Sophię i Isaac'a. Siedzieli zaraz za stołem i nie mogli się powstrzymać od śmiechu, przez wyraz twarzy, zaspanej siostry Isaac'a.

Nagle zza kierownicy wstał Rick. 

-Mamy problem.- powiedział, patrząc na ojca Belli.

Nagle śmiechy ucichły.

-O co chodzi?- zapytał Jackson, wstając i kierując się za przyjacielem do wyjścia.  

Nie słyszeli dalej ich rozmowy, która ucichła, jak tylko wyszli na dwór.

-Pójdę się dowiedzieć o co chodzi.- powiedział Carl, zabierając rękę spod jej głowy, tym samym Bella uderzyła głową o twardy zagłówek. 

Patrzyła, jak jej przyjaciel odchodził. 

-My też idziemy!- powiedział Isaac, ciągnąc Sophię za rękę w stronę wyjścia.

-Tylko uważajcie na siebie!- krzyknęła siostra.

-Tak, tak!- odkrzyknął jej blondyn.

Bella westchnęła, zakrywając twarz dłonią. Tak dużo się wydarzyło ostatnimi czasy. Zbliżyła się do Carla, ale sama nie wie czy chce się w ogóle do niego zbliżać. Są przyjaciółmi od zawsze. Nie chcę robić mu nadziei, ale nie chce też się od niego odsuwać... dawno już nikt nie był z nią tak blisko. Potrzebowała tego w czasach zagłady ludzkości... ale czy właśnie od niego?

Blondynka usłyszała głos Lori z pokoju z tyłu kamperu. Wstała i podeszła bliżej drzwi.

-Jak się czujesz Andrea?- zapytała zmartwiona brunetka.

Bella długo nie słyszała odpowiedzi. 

-A jak mam się czuć Lori? Straciłam ostatniego członka swojej rodziny...- odpowiedziała z bólem w głosie.

-Jeśli będziesz potrzebowała pogadać to zawsze będę dla ciebie...- powiedziała kobieta.

-Na razie potrzebuję być sama.- mruknęła, dając do zrozumienia Lori, żeby wyszła.

Brunetka otworzyła drzwi i zobaczyła Belle. Przestraszyła się. Spojrzała na nią zaskoczona, ale po chwili wróciła do siebie.

-Co ty tutaj robisz?- zapytała. -Podsłuchiwałaś?

-Tylko troszeczkę.- przyznała, pokazując miarę palcami.

-Wiesz dlaczego stoimy?- zapytała.

-Hmm... nie.- odpowiedziała blondynka, wychodząc na zewnątrz zaraz za Lori.

Do nozdrzy Belli od razu dostało się świeże powietrze. Zawiał ciepły, sierpniowy wiatr i rozwiał jej niesforne pasemka na twarzy. Uśmiechnęła się mimowolnie. To przypominało jej chwilę spędzane z bratem na domowym podwórku.  

PRAWIE MARTWA - The Walking DeadWhere stories live. Discover now