Nagle samochód się zatrzymał, a silnik zgasił. Bella wyrwała się z objęć Morfeusza i rozejrzała po kamperze. Spojrzała za okno. Stanęli na jakiejś opustoszałej autostradzie, na której pozostały już tylko samotne samochody, które wyglądały jak te w filmie Wojna Światów, z jej ulubionym aktorem - Tomem Cruisem.
Dziewczyna zorientowała się, że spała na swoim przyjacielu. Kiedy zasypiała, role były odwrotne. Na widok jej zaspanej twarzy, uniosły się piegi na twarzy Carla.
-Długo tak leżę?- zapytała, szybko się podnosząc i przeczesując blond włosy.
Szybko zatrzymały się jej palce między pasmami. Zorientowała się, że ma zrobione z kucyka warkoczyki. Chłopak zaśmiał się.
-Wystarczająco długo, aby Sophia zabawiła się w fryzjerkę.- Carl uśmiechnął się znacznie.
Blondynka spojrzała na roześmianą Sophię i Isaac'a. Siedzieli zaraz za stołem i nie mogli się powstrzymać od śmiechu, przez wyraz twarzy, zaspanej siostry Isaac'a.
Nagle zza kierownicy wstał Rick.
-Mamy problem.- powiedział, patrząc na ojca Belli.
Nagle śmiechy ucichły.
-O co chodzi?- zapytał Jackson, wstając i kierując się za przyjacielem do wyjścia.
Nie słyszeli dalej ich rozmowy, która ucichła, jak tylko wyszli na dwór.
-Pójdę się dowiedzieć o co chodzi.- powiedział Carl, zabierając rękę spod jej głowy, tym samym Bella uderzyła głową o twardy zagłówek.
Patrzyła, jak jej przyjaciel odchodził.
-My też idziemy!- powiedział Isaac, ciągnąc Sophię za rękę w stronę wyjścia.
-Tylko uważajcie na siebie!- krzyknęła siostra.
-Tak, tak!- odkrzyknął jej blondyn.
Bella westchnęła, zakrywając twarz dłonią. Tak dużo się wydarzyło ostatnimi czasy. Zbliżyła się do Carla, ale sama nie wie czy chce się w ogóle do niego zbliżać. Są przyjaciółmi od zawsze. Nie chcę robić mu nadziei, ale nie chce też się od niego odsuwać... dawno już nikt nie był z nią tak blisko. Potrzebowała tego w czasach zagłady ludzkości... ale czy właśnie od niego?
Blondynka usłyszała głos Lori z pokoju z tyłu kamperu. Wstała i podeszła bliżej drzwi.
-Jak się czujesz Andrea?- zapytała zmartwiona brunetka.
Bella długo nie słyszała odpowiedzi.
-A jak mam się czuć Lori? Straciłam ostatniego członka swojej rodziny...- odpowiedziała z bólem w głosie.
-Jeśli będziesz potrzebowała pogadać to zawsze będę dla ciebie...- powiedziała kobieta.
-Na razie potrzebuję być sama.- mruknęła, dając do zrozumienia Lori, żeby wyszła.
Brunetka otworzyła drzwi i zobaczyła Belle. Przestraszyła się. Spojrzała na nią zaskoczona, ale po chwili wróciła do siebie.
-Co ty tutaj robisz?- zapytała. -Podsłuchiwałaś?
-Tylko troszeczkę.- przyznała, pokazując miarę palcami.
-Wiesz dlaczego stoimy?- zapytała.
-Hmm... nie.- odpowiedziała blondynka, wychodząc na zewnątrz zaraz za Lori.
Do nozdrzy Belli od razu dostało się świeże powietrze. Zawiał ciepły, sierpniowy wiatr i rozwiał jej niesforne pasemka na twarzy. Uśmiechnęła się mimowolnie. To przypominało jej chwilę spędzane z bratem na domowym podwórku.
YOU ARE READING
PRAWIE MARTWA - The Walking Dead
FanfictionJako dziecko Bella chciała być nieśmiertelna. Bała się umrzeć i pójść do piekła zamiast nieba. Miała nadzieję, że Pan Bóg pozwoli jej żyć wiecznie. Jednak, kiedy weszła w nastoletni wiek wszystko się zmieniło... ona się zmieniła. Już nie była jak ta...