8. Zabawa w chowanego

830 74 10
                                    

Kiedy Bella zobaczyła wleczącego się sztywnego za szybą, szybko zjechała przerażona po siedzeniu w dół, aby żaden jej nie zauważył. Było ich coraz więcej i więcej. Wszystkie przeraźliwie warczały i szły w nieznanym jej kierunku.

Nagle dźwięki ucichły mimo tego, że liczba zombie tylko się zwiększała. Słyszała jedynie bicie swojego serca i przełykanie własnej śliny. Ogarnęło ją przerażenie. Pomimo tego, że zawsze mówiła, że będzie gotowa, kiedy przyjdzie na nią pora to w tym momencie nie chciała odchodzić. Nie ze względu na siebie, lecz ojca i brata. 

Całkowicie ją sparaliżowało. Nie mogła się ruszyć. Czuła jak jej mięśnie się zastają, jak korzenie starego dębu na jej domowym podwórku. To właśnie jest strach - pomyślała i po chwili udało jej się spojrzeć na przyjaciela.

***

Carl patrzył przestraszony na przyjaciółkę. Widział w jej oczach strach. Starał się wymyślić jakiś plan, gdyby Sztywni jednak ich dostrzegli. Bał się tego. Bał się tego, jak cholera. Nie wiedział co robić. Jak jeszcze może sobie i Belli w tym momencie pomóc? Powiedział, że ją ochroni, nawet gdyby miał oddać własne życie, ale w tej chwili nie mógł wymyślić nawet sensownego planu ucieczki. Spięty, zacisnął ręce na fotelu i szczękę, wściekły na samego siebie.

***

Jackson właśnie przeszukiwał bagażnik jakiegoś Jeep'a, kiedy usłyszał znane mu już wcześniej warczenie. Otworzył szeroko oczy i się odwrócił.

-Kurwa.- powiedział pod nosem i szybko się pochylił. 

Bezmyślnie rzucił się na poszukiwania swojej rodziny.

-Bella jest zapewne z Carlem, więc sobie poradzą - pomyślał. -Muszę znaleźć Isaac'a. 

Po chwili dojrzał go razem z Sophią. Chłopakowi również udało się go zobaczyć. Powitał go szerokim uśmiechem. 

-Na ziemie!- powiedział półgłosem, pokazując dłonią w dół. -Schowajcie się pod samochodami!

Zaskoczony Isaac pociągnął za sobą koleżankę w dół i udało im się wcisnąć pod pojazd. Pokazał swojej przyjaciółce palca na ustach, żeby była cicho. Zrobiła to samo i pokiwała głową.

Jackson chciał ruszyć w dalsze poszukiwania swojej córki, lecz Sztywni byli za blisko. Szybko wszedł pod samochód zaraz koło dzieciaków. Zmieścił się tam razem ze swoją sporą giwerą. 

Kiedy tylko zombie zaczęły się przemieszczać między nimi, ojciec starał się uspokajać syna z daleka. Nie mógł pozwolić, żeby coś mu się stało. Obiecał to żonie lata temu. 

***

Dale pierwszy zauważył hordę zombiaków przez lornetkę. Na ich widok o mało by nie spadł z dachu samochodu. Rick spostrzegł jego dziwne zachowanie i spojrzał w tym samym kierunku co starzec. Od razu się schylił i schował za samochodem. Zaczął szybko się przemieszczać między samochodami, aby odnaleźć żonę. Serce biło mu jak oszalałe. Zatrzymali się zaledwie na parę chwil i już są atakowani.

Mężczyzna już po chwili zauważył swoją żonę razem z Carol.

-Lori!- powiedział cicho. -Lori, schowajcie się!

Kobieta spojrzała na męża i już wiedziała, że coś się dzieje. Schowała się ze swoją roztrzęsioną przyjaciółką pod samochód. 

Kiedy Carol zobaczyła swoją córeczkę pod pojazdem razem z Isaakiem chciała do niej krzyknąć, że wszystko będzie dobrze,żeby się nie bała, jednak Lori jej to uniemożliwiła i zakryła usta dłonią. Żona Rick'a nie mogła pozwolić, żeby Sztywni ich odkryli. Carol popłakała się z bezsilności. Straciła już męża. Nie chciała stracić córki.

Lori też się bała. Nie wiedziała co się dzieje z jej synem. Jednak musiała trzymać nerwy na wodzy i uspokajać swoją przyjaciółkę.

***

Glenn odkręcał wężyk od chłodnicy, gdy T-dog szukał czegoś w samochodzie obok. Mężczyzna zdziwił się, kiedy przestał słyszeć krzyk Isaac'a i Sophie, miał złe przeczucia. Wychylił głowę z samochodu i się rozejrzał. Zaniemówił, kiedy zobaczył zbliżającą się do nich hordę. Szybko podbiegł do Glenna i wciągnął go pod samochód, zakrywając mu usta. Z dłoni Koreańczyka wypadł śrubokręt płaski, robiąc troszkę hałasu.

Czarnowłosy z niedowierzaniem patrzył jak Sztywni przechodzą zaraz obok niego. Powoli ściągnął z swoich ust, dłoń Theodora.

***

Andrea, kiedy tylko zobaczyła zombie przez szybę kamperu, wpadła w panikę. Na początku położyła się na podłodze, żeby nie zostać zauważoną i zaczęła się czołgać do drzwi, aby je zamknąć. Jednak nie udało jej się tego zrobić. Bezmózg był pierwszy. Dostał się do kampera po zapachu i zauważył biedną blondynkę na podłodze. Siostra zmarłej Amy zerwała się w górę i szybko skierowała do toalety. Sztywny zaczął ochoczo warczeć i przyśpieszonym "krokiem" ruszył za Andreą.

Prawie jej się udało zamknąć przed nim drzwi, ale nieżywy już mężczyzna włożył palce między drzwi a futrynę. Blondynka nie dawała za wygraną i kurczowo trzymała klamkę trzęsącymi się dłońmi. Wydawała z siebie pojękiwania z wysiłku, po czym zaczęła trzaskać drzwiami, aby połamać potworowi palce. Szybko jej się to udało i zamknęła się w kabinie na kluczyk. Sztywny również nie dawał za wygraną i napierał całym ciałem na drzwi.

Andrea objęła się rękami i zaczęła szlochać. Nie wiedziała co ma robić. Była tak zaskoczona i przerażona, że dopadły ją niewłaściwe myśli. Jeśli dałaby się teraz pożreć to przestałaby czuć tą wszechogarniającą pustkę i smutek po stracie siostry. Nie musiałaby już walczyć i więcej się bać o swoje życie.

Chciała to zrobić... chciała się zabić.

Przekręciła kluczyk i z całej siły otworzyła drzwi. Zombie się od nich odbił i wylądował na stole. Jednak jego zapał nie zmniejszył się. Na widok chodzącego mięsa tylko się rozochocił.

Andrea jedynie stała pod ścianą, nie ruszając się.

-Niech to już nadejdzie. - pomyślała. -Niech to się skończy... nie chce żyć w takim świecie.

Kiedy tylko Sztywny miał wbić w nią swoje zęby, w kobiecie odezwał się instynkt przetrwania. Wciągnęła z za paska nóż i wbiła go w skroń Bezmózga. Krew z głowy przeciwnika rozprysła jej na twarz, a on sam spadł na podłogę i przestał się ruszać. To tak jakby wyjąc z zabawki baterie.

W tym momencie pomyślała jaka jest żałosna. Nie potrafiła nawet się zabić... ale od wtedy już wiedziała - wcale nie chciała i nie miała zamiaru umrzeć. Dla Amy.

***

Sophia razem z Isaakiem gnieździli się pod samochodem. Dziewczynka strasznie się bała, chodź jej mama była niedaleko. Patrzyła na Carol ze łzami w oczach. Nie potrafiła sobie poradzić z takim ciężarem. Chciała być w tym momencie z mamą. 

Kiedy myślała już, że cała horda przeszła wychyliła się i miała zamiar przeczołgać się do swojej opiekunki. Jednak nie miała tyle szczęścia i jakiś Bezmózg ją zauważył. Szybko się cofnęła z powrotem pod auto. 

Zombie schylił się pod samochód i zobaczył Sophie i Isaac'a. Dwójka dzieci przerażona zaczęła wypełzać spod samochodu z jękiem. Sztywny nie dawał za wygraną i przyśpieszonym krokiem, szedł za nimi. 

Dzieci trzymając się za ręce przeszły nad ogrodzeniem, oddzielającym drogę od pobliskiego lasu. Powoli zjechały po niewielkiej górce i zniknęły w zielonym gąszczu lasu z podążającym za nimi przeciwnikiem.


_______________________________

Nie sądziłam, że pogodzenie technikum z pisaniem i życiem osobistym będzie takie trudne... przepraszam jeśli rozdziały nie będą dodawane zbyt często, ale mam tyle na głowie. Chciałabym pisać, ale w szkole nie mogę, a po szkole czuję się jak zwłoki i nawet nie mam siły się uczyć. 

Mam nadzieję, że zrozumiecie...

Do next'a --->

PRAWIE MARTWA - The Walking DeadNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ