5. Czas się wynieść

1K 76 29
                                    

-Bella?- zapytał zdezorientowany Carl mierząc do niej bronią, z szeroko rozwartymi oczami.

Przypatrywała mu się zaskoczona, opuszczając broń. Carl szybko ją do siebie przytulił. Ścisnął blondynkę tak mocno, że ledwo oddychała.

-C-co ty tutaj robisz?- zapytał zaskoczony jej obecnością i puścił ją, rozglądając się dookoła. -Jesteś sama?

-Nie. Glenn mnie przywiózł.- odpowiedziała nie mogąc się na niego napatrzeć. Po chwili się otrząsnęła. -Potrzebujecie pomocy?- zapytała szybko.

-Skąd wiesz... radio?- zapytał z delikatnym uśmiechem, który powstał na jej widok.

-Tak.- odpowiedziała. -Jednak w najważniejszym momencie radio przerwało... dobrze, że Glenn wiedział gdzie jedziecie.- westchnęła z ulgą.

Carl spojrzał na nią czule.

-No co?- zapytała, kiedy zorientowała się, że chłopak jej się przygląda.

-Dobrze cię widzieć.- objął ją przyjacielsko ramieniem i zaczął prowadzić w nieznanym jej kierunku.

Doszli do schodów, które prowadziły na dach. Bella po drodze zdążyła poinformować Glenna o odnalezieniu grupy. Chłopak na te słowa ucieszył się i czekał na plan działania.

Weszli na dach. Był stąd niesamowity widok. Bella niejednokrotnie marzyła o tym, żeby znaleźć się na dachu tego centrum, jednak wejście na niego było zabronione. Lubiła tu przyjeżdżać, żeby zapomnieć chodź na chwilę o sytuacji rodzinnej. Z Carlem i jego znajomymi wybierała się tu raczej dla świętego spokoju niż przyjemności. Nie chciała, żeby jej przyjaciel myślał, że jest jedną z tych aspołecznych dziewczyn w depresji. Po śmierci matki dziewczyny, Carl cały czas się martwił o jej stan psychiczny, jednak dziewczyna dobrze się ukrywała a przyjaciel nie mógł jej do niczego zmusić.

Wszyscy na widok dziewczyny zaskoczeni otworzyli szeroko oczy. Pierwszy podszedł do niej jej ojciec. Zaskoczony nie wiedział co powiedzieć więc skarcił dziewczynę za to, że wybrała się w tak niebezpieczną wyprawę.

Nie wierzyli, że przedarła się przez taką chordę zombiaków. Wypytywali ją jaką drogą poszła, aby w miarę możliwości nią wrócić. Okazało się, że dziewczyna szła krok w krok ich śladami. Jednak Bella szybko rozwiała ich wątpliwości. Nie ma szans żeby tamtędy wrócić. Sztywnych jest co raz więcej, a ich grupa nie miała by szans wyjść z tego cało.

-Właściwie to dlaczego siedzicie na dachu..? I gdzie jest dostawczak?- zapytała zdziwiona dziewczyna.

Wszyscy spojrzeli po sobie.

-Pokaże ci.- powiedział Rick, łapiąc dziewczynę w pasie i prowadząc ją do wyjścia z dachu.

Zeszli po schodach na sam parter. W centrum było całkowicie ciemno. Nadawało to temu miejscu upiorności. Bella rozglądała się dookoła. Dostrzegała miejsca w których przesiadywała wraz ze swoim przyjacielem. Sklepy z grami, ciuchami, kosmetykami, elektroniką, kino sprawiły, że chciała znów poczuć się jak zwykła nastolatka a nie dziewczyna, która w każdej chwili może zginąć.

Nastolatka poprawiła plecak na plecach, kiedy weszli do sklepu z ciuchami. Jej mama lubiła tutaj kupować. Westchnęła ciężko na te wspomnienie, ale szybko coś innego zaprzątnęło jej myśli. A mianowicie usłyszała niezlokalizowane dźwięki. Ruszyła za nimi i tak doszła do głównego wejścia do sklepu. Zobaczyła tam dużą grupę sztywnych, którzy uderzali o szklane drzwi sklepu. Pokonali już dwie zapory. Pozostała już ostatnia. Idzie im to sprawnie.

Blondynka zaczęła się przestraszona cofać. Czuła, że szyba może w każdej chwili pęknąć, a fala zombie wleje się do sklepu idąc prosto na nikogo innego niż na nią. W głowie miała najgorsze scenariusze. Wpadła na wieszaki z ubraniami, które spadły na ziemie, a ona razem z nimi robiąc przy tym sporo hałasu. Czuła jak żołądek podchodzi jej do gardła, a serce bije jak oszalała. Była przerażona, że wpakowała się do miejsca bez wyjścia. Wcześniej udawało im się mimo wszystko uciec.

PRAWIE MARTWA - The Walking DeadWhere stories live. Discover now