Rozdział 11

490 37 2
                                    

Ashley POV:

Gdy wstałam następnego dnia dostałam SMS'a, który sprawił, że ten dzień może nie będzie tak beznadziejny jak się spodziewałam. Mianowicie, chodziło o to, że ludziom z Baskerville udało się złapać pieska, a według moich obliczeń następne morderstwo powinny zdarzyć się dzisiaj. Świetnie! Wysłałam jeszcze kilka wiadomości, po czym postanowiłam pójść do pracy i tam czekać na kolejne informacje. Poza tym, na dziewiątą miał przyjść Watson. Po wczorajszej rozmowie wiele się zmieniło, przynajmniej dla mnie.   Zaczęłam myśleć o nim bardziej jako o... przyjacielu? W każdym razie uważam, że nasze relacje się polepszyły. Gdy tak rozmyślałam, do mojego gabinetu wszedł nie kto inny jak Sherlock Holmes.

-Czego chcesz?!- warknęłam, groźnie mrużąc oczy.

-Chcę wiedzieć. 

-Chyba dobitnie ci już przekazałam, że nie zamierzam ci o tym mówić! To. Nie. Jest. Twoja. Sprawa. Wyjdź.

-Nie. Poza tym dlaczego nie mogę dłużej rozwiązywać tej sprawy?

-Naprawdę nie wiesz? Och, jak mi przykro!- syknęłam, coraz bardziej zdenerwowana. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Holmes byłby trupem już co najmniej sześćdziesiąt razy. W tym momencie do pomieszczenia wszedł Watson. Gdy zobaczył Sherlocka, szybko do mnie podszedł i zapytał cicho:

-Mam się go pozbyć?

-Jeśli możesz. Chyba, że chcesz go zobaczyć następnym razem na pogrzebie.- ta wizja chyba niezbyt przypadła do gustu Johnowi, więc zaczął ciągnąć Holmesa do drzwi. Gdy tylko wyszli usiadłam na krześle, przykrywając twarz dłońmi. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i cichy głos Watsona:

-Przepraszam za niego.

-To nie twoja wina- po chwili udało mi się opanować.-W każdym razie jesteśmy coraz bliżej rozwiązania zagadki- Nie powiedziałam mu całej prawdy. Wiedziałam, co dzisiaj się wydarzy. Zagadka zostanie rozwiązana jeszcze tej nocy....  Resztę dnia spędziliśmy na myśleniu o tym, kto jest mordercą. Po dziewiętnastej John wrócił do domu. Napisałam SMS'a do Johna i ustawiłam go aby wysłał się o godzinie dwudziestej. Potem ruszyłam w stronę domu. Gdy byłam parę przecznic od niego, wyjęłam komórkę i włączyłam dyktafon. Schowałam ją z powrotem i ruszyłam dalej. Wiedziałam co się wydarzy. Wiedziałam, że sobie na to zasłużyłam. Miałam tylko nadzieję, że nikt więcej nie zginie.

-A niby jesteś taka inteligentna.- usłyszałam za sobą głos, tuż przy uchu. A potem pchniecie nożem. Upadłem na ziemię, po czym spojrzałam na postać, która stanęła przede mną.

-Vera Nightside- musiałam przekazać jak najwięcej informacji... Zanim umrę. Ktoś musi być przynętą- Pracujesz w Baskerville... 

-Pamiętasz- kopnęła mnie w twarz. Z nosa pociekła mi krew- To za te wszystkie lata, suko.

-Zastanawia mnie jedno- powiedziałam urywanym głosem- Czemu nie zabijesz mnie tak jak tamtych?

-Dlaczego? Dobre pytanie. Z nich wszystkich, to ciebie nienawidzę najbardziej... Poza tym, ciekawa jestem czy te jełopy z policji się ogarną, że to ta sama osoba. A co do ciebie. Tamte ginęły dość szybko. Ty będziesz zdychać długo, ale zanim ktokolwiek się ogarnie będziesz już zimnym trupem. Cóż zrobić. Żegnaj!- po czym odeszła, a nade mną zapanowała ciemność. 


Tadadam! Kolejny rozdział! Co będzie dalej czy Ashley umrze? Do następnego! :)


Sherlock Holmes- Zmiany~zakończoneWhere stories live. Discover now