Gorszy początek wycieczki

461 16 5
                                    

- Uwierz mi, że ja też o niczym inny nie myślę, ale nie wiem, czy to by było bezpieczne.- nie odpowiedziała. Jej wzrok przemawiał za nią. Będąc na granicy gorzkiego szlochu nic mi nie zostało do wyboru.- Dobrze. Wybierz się ze mną.

- Fantastycznie.- szepnęła, a jej oczy zalśniły.

- Nie pozwalam. Tylko mój głos się tu liczy.- wtem zaprotestował Dany.- Wiesz jak bardzo możesz przeszkadzać? Będziesz problemem.- zerknęła na niego groźnym wzrokiem i odpowiedziała:

- Zamilcz.- tylko tyle wystarczyło do ucieszenia tego niszczyciela wszelkich ideałów.

Po tej konwersacji Sara poszła się pakować oraz wyjaśnić wszystko rodzicom, natomiast ja chciałam się przygotować do podróży. Wzięłam wielką, granatową torbę, a z wielkiej, hebanowej szafy wyjęłam wszystkie ubrania jakie się tam znajdowały, choć miałam dylemat czy czegoś nie zostawić. Ostatecznie nie wzięłam kilku rzeczy żeby odciążyć mój bagaż. Pozostały jeszcze przybory do higieny, kosmetyki i inne przedmioty. Bałam się, że nie zmieści mi się całość, ale wiedziałam, że jeśli natychmiast się za to nie zabiorę, to nie starczy mi na ostatnie minuty z mamą i tatą. Wyciągałam zewsząd różne gumki do włosów, szczotki, kremy, ulubioną biżuterię, paski, perfumy i stwierdziłam, że zachowuję się jakbym była ważną panienką, która musi zawsze mieć swój zestaw do zrobienia z siebie miss lata. „Trudno. Może będzie okazja ku temu by tak wyglądać”- pomyślałam starają się uprzyjemnić pakowanie. W ten sposób po pół godzinie osiągnęłam wielki sukces kończąc z tą niemiłosierną robotą, choć efekt mnie zadowolił. Myliłam się twierdząc, że to była katorga. Na liście zadań do wykonania czekało na mnie porozmawianie z tymi, którzy mnie wychowali. Starałam się i trzymałam je w zamknięciu, ale i tak uciekła jedna, mała łezka, która spłynęła delikatnie po moim policzku na brodę, a z brody skapnęła na czerwony dywan. Ktoś mnie pochwycił za dłoń. Odwróciłam się gwałtownie, kompletnie zapominając, że chłopak nie wyszedł, czekając aż wzbiorę się w sobie.

- Dasz radę. Nie wycofuj się.- pochylił się lekko i wypowiadał słowa otuchy.- Potrafisz spalić wampira, a nie umiesz postawić na swoim w kwestii swojego życia?- wiem, iż chciał dobrze, ale ostatnie słowa sprawiły, że odrobinę się skrzywiłam.

- Co ja im powiem? „Hej, słuchajcie. Wyjeżdżam bardzo daleko, tylko dlatego, że spotkałam kilka krwiożerców, ale tak na prawdę to nawet ja nie wiem po co wyruszam”?

- Pomogę ci w trakcie, choć mimo wszystko to ty przemawiaj, to ty dominuj rozmową. Nie mogę się wtrącać za wiele, ponieważ to doprowadzi do rozjuszenia wszystkich. A jeśli nie masz pomysłu mów, że wyjazd jest spowodowany twoim złym samopoczuciem w Anglii. Tęsknisz za dawnym życiem. Musisz szukać, aby znaleźć sens egzystencji. Nie wiesz kiedy wrócisz, lecz kochasz ich bardzo i przepraszasz, ale muszą zrozumieć, że taka twoja wola, bo inaczej doprowadzisz się tu do szału.- zerknął na mnie wyczekująco.

- Wow. Jestem pod wrażeniem. Na pewno ja rozstaję się z bliskimi, a nie ty?- zachichotał cichutko. Przytuliłam go najmocniej jak umiałam. Po czym puściłam i ruszyłam w stronę schodów. Miałam wrażenie, że te stopnie nigdy się nie kończą. Poręcz byłą taka długa, a czas się zatrzymał. Kiedy wreszcie zeszłam ogarnęła mnie panika. Ścisnęłam mocno koszulkę Daniela, który schodził tuż przy mnie. Kiwnął do mnie porozumiewawczo, że powinnam już zaczynać, bo tracę nad sobą kontrolę. Mama była w salonie, a ojciec pewnie pracował w gabinecie. Musiałam ich ściągnąć do jednego pokoju. Otworzyłam drzwi i oświadczyłam stanowczo:

- Wiem. Masz penie dużo pracy, ale w tym momencie mam bardzo ważną informację, która nie może czekać.

- Ale...

- Proszę.- wtrąciłam się prędko zanim zaczął wymieniać jakieś błahe powody, dla których nie może wysłuchać własnego dziecka. Wstał od biurka i poszedł za mną tam gdzie była i jego żona.

Powołanie smoka [Zawieszone]Where stories live. Discover now