Kajdany nierozsądku

232 18 8
                                    

Kobieta opierała się maskę samochodu. Zdążyłyśmy jej powiedzieć o całym zajściu i o tym, że chciałybyśmy „wyskoczyć z pewnymi chłopakami”. Nie okłamywałyśmy jej co do pochodzenia młodych mężczyzn, ale starałyśmy się przekazywać informacje od najlepszej strony. Jeśli takowa strona była. Zastanawiała się chwile ze swym poważnym wyrazem twarzy, gdy pakowałyśmy zakupy na przyczepę. 

- Rozumiem. Młode Dvargeny mają większą pewność siebie w okresie dojrzewania. Potrzebujesz ryzyka, wrażeń. Naturalne, lecz mieszasz w to człowieka?- kiwnęła głową na Sarę.- Ciekawość ciekawością. Pamiętaj, że nie umiesz się bronić.- spojrzała w moje oczy.- Chcę nauczyć cię wielu rzeczy. Nie każ mi rezygnować.- wiedziałam do czego zmierza. Tamta zgoda była impulsem. Może przyzwyczaiłam się do obecności wampirów? Albo szukam zastępcy Daniela. Widząc młodych krwiopijców, nie wydających się groźnymi poczułam, że pewne straty dotykają cały czas. To było tak nie dawno, a ja nie miałam możliwości do poużalania się nad nim, nad sobą. 

- Nie mam dobrych powodów, dlaczego miałabyś się zgodzić.- powiedziałam.- Tylko małe wyjście.

- Niech będzie.- machnęła ręką.- Nie wiem, po co ja się godzę...- dodała sama do siebie, wsiadając do furgonetki.- Wracacie do domu same. Nie liczcie, że po was przyjadę.- wyjechała z parkingu z zniknęła za budynkami.

- Ja nie wiem, czy chcę gdzieś ruszać z tymi typkami.- rzekła dziewczyna, lekko szarpiąc mój rękaw. Nie odpowiedziałam. Stałyśmy jeszcze chwilkę z zakupami, po czym wstąpiłam do łazienki w budynku. Musiałam się przebrać wreszcie w normalne ubrania. Przyjaciółka uczyniła tak samo. Nowe ciuchy sprawiły, że poczułam się świeższa. Nowa bielizna, niebieska koszulka, jeansy i zwykłe trampki. Odczuwałam luksus, jakiego dawno nie zaznałam. To co z siebie zdjęłam wrzuciłam do toreb. Poszłam jeszcze umyć ręce. „Wiecznie higieniczna”, jak mawiali moi dawni znajomi. Kompanka czekała już na mnie, opierając się o umywalkę. Jej turkusowa tunika z dekoltem odsłaniała trochę duże piersi, natomiast ciemne, obcisłe spodnie podkreślały w wyzywający sposób jej nogi. Na stopach błyszczały- od odbijanego światła- czarne balerinki. 

- Żartujesz sobie w tym momencie, prawda? Nie pójdziesz nigdzie w tym stroju do wampirów z zapędami seksualnymi!- czułam się zażenowana tłumacząc to, jak nadopiekuńcza matka. 

- Daj spokój. To nie jest taki oburzający strój!- pokręciłam przecząco głową.

Dwójka facetów stała oparta o swoje granatowe auto. Miałam wrażenie, że są pełni pożądania patrząc na Sarę. Nie chodziło już o to, czy oni zrobią krzywdę dziewczynie, czy też nie. Byłam zazdrosna. Cóż, każda kobieta lubi być obskakiwana przez mężczyzn, a szczególnie przez takich przystojnych. Zarumieniłam się lekko i spuściłam głowę w dół. Nie chcąc by ktoś widział moje czerwone policzki patrzyłam tylko na buty.  Do ich samochodu było jeszcze kilka kroków, gdy nagle poczułam mocne uderzenie w nos. Upadłam zakrywając twarz dłońmi. Lekko wychyliłam wzrok i ujrzałam lampę uliczną, na którą wpadłam. Upokorzona do granic możliwości, wstałam otrzepałam się oraz pomacałam swój nos doszukując się złamań. Bolało cholernie, więc przestałam bawić się w lekarza. Zorientowałam się, że wszyscy gapią wlepiają we mnie ślepia, nie ukrywając zdziwienia. Tylko Austin wyglądał, jakby powstrzymywał  się od śmiechu. 

- Pięknie...- mruknęłam.- Nic mi nie jest. To było prawie specjalnie.- zadeklarowałam. Przyjaciółka podeszła do mnie, posłała współczujące spojrzenie, po czym wzięła ode mnie odzieżowe nabytki.- Czy możemy?- wskazałam gestem ręki na pojazd. Wsiadając ci goście kłócili się o miejsce obok szatynki. „Kłótnia”, to za mocne słowo. Oni po prostu rywalizowali, jak dzieci. Ostatecznie, to Edwin usiał na tyłach, a ja z przodu, z wiecznie uśmiechniętym kierowcą. Protestowałam, ale nikt mnie nie słuchał, co było irytujące. Brunet zapatrzony był w tylne lusterko, czy aby nic tam sprośnego nie robią, więc miałam pewność, że nie będę miała na sumieniu ewentualnego epizodu. W dalszym ciągu cierpiałam z powodu uderzenia się w twarz. Miałam wrażenie, że jestem napuchnięta, jak balon, który w dodatku boli. Krzywiłam się, mimo tego cały czas dotykałam opuchlizny.

Powołanie smoka [Zawieszone]Where stories live. Discover now