rozdział 6

465 20 0
                                    

Lavena od samego rana przebywała w garażu McLarena, przygotowując wraz z innymi samochody Lando i Daniela do wyścigu. Czuła się dobrze w swoim zawodzie i naprawdę lubiła majstrować przy różnego rodzaju samochodach i pojazdach, a praca dla znanych zawodników wyścigów? To nawet nigdy się jej nie śniło, a pracowała tam już trzeci rok, naprawdę ciesząc się, że trafiła na tak świetnych ludzi.

Aktualnie dziewczyna kierowała się do łazienki, gdy ktoś nagle stanął jej na drodze. Kiedy chciała iść drugą stroną, ów osoba również to zrobiła. Oboje zaśmiali się po chwili, gdy chwilę później zrobili to samo. Chłopak jednak prędko rozłożył szeroko ramiona, dając jej tym znać, by się przytuliła. Czasami naprawdę ciężko było mu się od niej odsunąć, bo bardzo lubił się z nią przytulać.

- Myślałem, że przyjdziemy tu razem. - powiedział, odsuwając się od niej po chwili. Szczerze cieszył go jej widok, bo chociaż wiedział, że nic jej nie było.

- Nigdy nie przychodzimy tu razem w dniu wyścigu. - stwierdziła, wzruszając ramionami. Uśmiechnęła się przy tym tak niewinnie...

- Ostatnim razem było inaczej. - przypomniał, prostując się nagle. Lavena prędko pokręciła głową, wskazując na niego palcem.

- Bo ostatnim razem przez ciebie zaspałam. Zachciało ci się rozmawiania do późnej godziny. - powiedziała, dźgając go w pierś, co skwitował cichym śmiechem. I ona sama uśmiechnęła się pod nosem, kochając jego śmiech. - Pogadamy później, dobra? Najpierw muszę skoczyć do łazienki.

- Jasne. Widzimy się później.

Lando pomachał jeszcze swojej przyjaciółce, po czym oboje rozeszli się w swoje strony.

~*~

Ostatnie chwile przed wyścigiem zawsze były dziwnie napięte i pełne ostatnich poprawek. Mimo wszystko, Lavena lubiła patrzeć na ten cały zgiełk, a nawet w nim uczestniczyć, ale jeszcze bardziej lubiła odwiedzać zawodników McLarena. Dlatego też z uśmiechem - i pozwoleniem od innych - kierowała się do miejsca, gdzie znajdowali się Daniel i Lando. Dziewczyna bez ostrzeżenia wskoczyła na plecy tego drugiego, obejmując go mocno, by nie spaść. Lando odruchowo, przyzwyczajony do takich rzeczy, złapał ją, podsadzając nieco i lepiej ją łapiąc.

- Nie oduczysz się tego nigdy, prawda? - spytał, zerkając na nią przez ramię. Mimo wszystko, dość lubił, gdy to robiła.

- A naprawdę muszę? Powinieneś się przyzwyczaić, że lubię to robić.

Lavena ostatecznie zeszła z jego pleców, stając a nim twarzą w twarz. Prędko złapała za kołnierz jego stroju i poprawiła go pod jego czujnym okiem. Lando uśmiechnął się szeroko, patrząc w jej ciemne tęczówki, które tak uwielbiał. Jej dłonie prędko znalazły się na jego karku, by już po chwili wplątać się w jego włosy, które z radością zmierzwiła.

- Cieszę się, że tu jesteś. - przyznał zgodnie z prawdą, wpatrując się w nią w niczym obrazek. Ciężko było ukryć, że była ładna i podobała się wielu facetom, nawet tym, z którymi pracowała.

- W jakim sensie? Jestem tu, że stoję tu przed tobą? Czy że jestem tu, bo zawsze idziemy razem w pakiecie do pracy?

- Oba. - odparł od razu, uśmiechając się delikatnie. - Miło, że do nas wpadłaś tak przed wyścigiem. Nie zawsze to robisz. - dodał, naprawdę ciesząc się, że tam była. Podczas ostatnich wyścigów rzadko kiedy widzieli się przed nimi.

- Nie zawsze mogę tak się składa. Ale dzisiaj kochani się zgodzili, bym tutaj była w tych ostatnich chwilach waszego życia.

Lando pokręcił tylko głową sam do siebie, po czym najzwyczajniej w świecie się do niej przytulił. Lavena prędko zrozumiała, że tego wtedy potrzebował i sama się w niego wtuliła, dając mu to nieme wsparcie, które bardzo go wtedy podniosły na duchu. Choć był naprawdę utalentowanym kierowcą z dużymi możliwościami, zawsze gdzieś tam zasadzone było to ziarnko niepewności, co by było gdyby...

Nie zostawiaj mnie, kochanieWhere stories live. Discover now