rozdział 88

248 23 0
                                    

- Pamiętasz, jak często graliśmy kiedyś w siatkówkę? - zagadnęła Lavena pewnego pięknego, słonecznego dnia, kiedy oboje z Lando znajdowali się nad basenem hotelowym.

- Chcesz zagrać?

- No wiesz, piłkę mamy. Kask podobny do piłki też. - zaśmiała się, wskazując na ów kask, który leżał nieopodal bezpiecznie schowany. Lando również zaśmiał się cicho. - Zbierzemy ludzi i zagramy, co? Proszę.

- Wiesz, że ci nie odmówię. - powiedział od razu, przyglądając się jej z uśmiechem. Jej brązowym oczom ciężko było odmawiać. - Ja idę do tej grupki, a ty do tamtej. Widzimy się za chwilę.

Lavena przytaknęła i szybko skierowała się do odpowiedniej grupy osób, które znajdowały się nieopodal. Podeszła do nich bliżej z uśmiechem na twarzy, w nadziei, że zgodzą się na małą partyjkę siatkówki we wodzie.

- Coś się stało? - zagadnął jeden z chłopaków, marszcząc brwi. Chciał wiedzieć, ci dziewczyna tam robiła, bo żaden z obecnych tam nie spodziewał się jej widoku.

- Może macie ochotę pograć w siatkówkę, co? Piłkę mamy, więc nie musicie się martwić.

- Właściwie... Czemu nie? - odparła jedna z dziewczyn, wzruszając ramionami. Spojrzała zaraz po swoich przyjaciołach, zatrzymując wzrok ostatecznie na Lenie. - Kto jeszcze będzie grać?

- Jeśli tamta grupa się zgodzi, to oni, wy, ja i mój przyjaciel. - wyjaśniła pokrótce, wskazując w odpowiednim kierunku, gdzie wszyscy od razu spojrzeli. - Tak właściwie, to Lavena jestem.

Każdy z nich zaczął się po kolei przedstawiać, ostatecznie dochodząc do Lando i pozostałych, których udało mu się namówić na grę. Prędko okazało się, że było ich parzyście, dlatego utworzyli odpowiednie grupy i stanęli naprzeciwko siebie, zaczynając rozgrywkę. Lena stanęła naprzeciwko swojego przyjaciela i uśmiechnęła się tajemniczo, odbijając piłkę w jego stronę, którą na szczęście również odbił.

Tamta rozgrywka, a także kilka kolejnych trwały przez następną godzinę.

~*~

Lavena leżała na jednym z leżaków, obserwując otoczenie. Co chwilę też sprawdzała, czy nie szedł tam Lando, który miał przynieść dla nich coś do picia. Wokoło nie znajdowało się za wiele osób, bo ci poszli trochę pozwiedzać bądź po prostu wrócili do swoich hotelowych pokoi, by choć trochę się ochłodzić.

- Napój dla spragnionej pani. - powiedział Lando, zjawiając się tam nagle. Niemalże od razu podał Lavenie jej małe zamówienie, które odebrała z jego rąk.

- W końcu jesteś. - stwierdziła, upijając łyk zimnej herbaty, którą sobie zażyczyła. Uwielbiała herbatę w różnej formie.

- Aż tak bardzo się stęskniłaś? - zaśmiał się, siadając na swoim leżaku, skąd miał na nią świetny widok.

- Pić mi się chciało po prostu. Ja nie wiem, co ty sobie tam myślisz, człowieczku.

Lando pokręcił tylko głową sam do siebie, upijając łyk swojej coli, którą dla nich przyniósł. Zerknął na nią, po raz kolejny lustrując ją od góry do dołu, bo najzwyczajniej w świecie podobała mu się w tamtym wydaniu. Miała na sobie czarny strój kąpielowy i związane włosy, co dodawało jej uroku. Na twarzy jak zawsze miała tamten uśmiech, a w oku błysk.

- Idziemy popływać? - spytał nagle, nie chcąc tam tak bezczynnie siedzieć. Wiedział też, że i Lavena nie była typem osoby, która siedziała tak bez niczego do roboty.

- Jeszcze ci mało? - odparła, unosząc brew do góry. Zaraz jednak wzruszyła ramionami, siadając na skraju swojego leżaka. - I tak się tu nudzimy, więc...

Nie zostawiaj mnie, kochanieWhere stories live. Discover now