rozdział 19

317 18 0
                                    

Lavena poprawiła swoje pomarańczowe słuchawki, które miała wtedy na sobie i oparła głowę na jednej z dłoni, obserwując, jak kierowcy pomału wyjeżdżali na pas startowy. Zaraz zerknęła za siebie na rozmawiających mężczyzn, ale prędko wróciła wzrokiem do wielkiego ekranu przed sobą. Uśmiechnęła się od razu, zerkając w bok, gdzie znajdował się jakiś mężczyzna z kamerą. Kątem oka widziała swoją twarz na ekranie, ale starała się nie zwracać na to większej uwagi.

Wreszcie mężczyzna odszedł, na co odetchnęła z ulgą, bo nie lubiła, gdy tak robiono. Niby nie był to pierwszy raz, kiedy widziały ją miliony ludzi, ale nigdy nie czuła się swobodnie, będąc aż tak w centrum uwagi. Już po chwili ściągnęła swoje słuchawki i związała włosy, by jej nie przeszkadzał. Nigdy nie lubiła, gdy opadały jej na twarz, a mimo to nosiła je rozpuszczone dość często, bo Lando bardzo lubił ją w takim wydaniu.

Lav wróciła do garażu kilkanaście minut po tym, gdy zawodnicy zaczęli wyścig. Miała trochę czasu dla siebie i zamierzała go wykorzystać, a nie chciała siedzieć bezczynnie, czekając na koniec. Dlatego też podeszła do jednego ze samochodów, zamierzając go trochę sprawdzić, dolać odpowiednie płyny...

Minuty mijały, aż nagle pomieszczenie przeszył cichy krzyk i jęk bólu. Lavena odskoczyła od samochodu, czując piekący ból lewej ręki. Przeklęła pod nosem, zwijając się z bólu i nie zauważając nawet, że kilka osób zjawiło się koło niej. Sama nie wiedziała, kiedy ktoś zawołał pomoc i kiedy znaleźli się koło niej ratownicy. Odpowiadała na ich pytania, ostatecznie zgadzając się na pojechanie z nimi do szpitala. Czuła się jednak, jak w jakimś amoku. Pomimo podanych leków, wciąż odczuwała ból.

Lekarze opatrzyli jej rękę, zalecili jakieś maści i wypuścili do domu. Dziewczyna zamówiła dla siebie taksówkę i wróciła na padock, akurat w momencie, gdy wyścig pomału miał dobiegać końca. Kilka osób pytało ją, czy jej drobny wypadek to coś poważnego i czy była w stanie pracować. A ona w spokoju odpowiadała, że potrzebuje chociażby kilku dni na regenerację.

Lavena czekała na przyjście Lando, obserwując pozostałych. Milczała, zerkając, co chwilę na swoją obandażowaną rękę, gdy nagle usłyszała kawałek przed sobą tak dobrze znany jej głos.

- Coś ty znowu zrobiła, Lavena Ravatel?

- Nic, Lando Norris. - odparła, nie unosząc nawet wzroku. Bała się spojrzeć mu w oczy, bo obiecała mu, że będzie uważać przy pracy, a mimo to...

- Pokaż to. - nakazał, kucając przed nią i od razu łapiąc jej dłoń. Przyjrzał się jej, po czym uniósł wzrok na twarz Laveny, łagodnieją nagle. - Boli?

- Dali mi leki i przeszło. Będę musiała też wykupić jakieś maści, żeby szybciej się goiło. - wyjaśniła pokrótce, wzruszając ramionami. To wcale nie był pierwszy raz, kiedy coś się jej stało przy naprawianiu samochodów.

- Zostawić cię nie można na chwilę, bo coś sobie zrobisz.

- To był akurat... Drobny wypadek przy pracy. - powiedziała pospiesznie, patrząc na niego, gdy wstawał.  - Wiem, że mogłam nie ruszać tego auta i nie wymieniać wtedy oleju, ale nie miałam, co robić. Dobrze wiesz, że lubię majstrować przy samochodach.

Lando nie odezwał się, ale odwrócił w jakąś stronę, słysząc swoje imię. Prędko wrócił wzrokiem do dziewczyny przed sobą i wskazał jej, żeby na niego poczekała. Zaraz odszedł, zostawiając ją samą, na co westchnęła cicho, przejeżdżając dłonią po swoich wyjątkowo rozpuszczonych włosach.

- Już jestem. Chodź, pojedziemy do domu. - powiedział Lando, znów się koło niej zjawiając, szybciej, niż oboje przypuszczali. Lavena podniosła się na równe nogi, śmiejąc się pod nosem.

- Po pozwolenie byłeś? - spytała prowokacyjnie, kierując się wraz z nim w odpowiednią stronę. Czuła, że mogła się z nim wtedy podroczyć.

- Niee? - odparł pytaniem na pytanie, na co ona wywróciła oczami. - Ja kieruję. - zadeklarował od razu. Lavena zmarszczyła brwi, po czym prychnęła.

- Myślisz, że dam ci swoje auto? - odpowiedziała, kręcąc głową sama do siebie. Nie chciała dawać mu prowadzić, bo sama chciała to zrobić i przede wszystkim pokazać mu, że nic szczególnego jej nie było.

- A nie?

- Nie.

Mimo wszystko, Lando wyciągnął od niej kluczyki, sprzeczając się z nią po drodze do samochodu. Lavena dziękowała mu jednak, że zaproponował, że to on pojedzie do ich domu, bo czuła ból w ręce przy choćby najmniejszym ruchu, czego nie chciała przyznać nawet sama przed sobą. Dlatego też bez słowa usiadła na miejscu pasażera, przyglądając się chłopakowi, który w skupieniu kierował jej autem.

~*~

Był późny wieczór, a Lando i Lena byli już dawno wykąpani. Siedzieli jednak w swoich pokojach, pogrążeni we własnych myślach. A tak przynajmniej mu się wydawało, dopóki drzwi do jego pokoju się nie otworzyły i stanęła w nich Lavena. Dziewczyna, ubrana wtedy w krótką, jasnofioletową, satynową piżamę, skrzyżowała ręce na piersi, przyglądając się mu z progu.

- Myślałem, że już śpisz. - powiedział, unosząc się na łokciach, by lepiej ją widzieć. Podobała mu się wtedy i nie dało się temu zaprzeczyć.

- To źle myślałeś. - odparła, wzruszając ramionami. W tamtym momencie wydawała mu się taka cicha i taka niewinna... - Mogę?

Lando kiwnął głową na potwierdzenie, mimo że ona wcale nie potrzebowała tamtego pozwolenia. Weszła jednak spokojnie w głąb pomieszczenia i, ku zdziwieniu chłopaka, usiadła na nim okrakiem. On machinalnie położył dłonie na jej biodrach, podczas gdy ona ułożyła swojegl na jego klatce piersiowej.

- Po co właściwie przyszłaś? - zagadnął, ciekawy, co takiego się stało, że przychodziła do niego o tak późnej godzinie. Był zdziwiony.

- Po prostu... - zaczęła, wzruszając ramionami. Lando już po chwili dostrzegł na jej twarzy złowieszczy uśmiech, który nie zwiastował nic dobrego. Dla niego. - Chciałam zrobić to.

Głośny śmiech rozniósł się po pomieszczeniu, kiedy Lena zaczęła łaskotać Lando po całym ciele. Chłopak kręcił się na łóżku pod nią, nie potrafiąc jej powstrzymać w żaden sposób. Dusił się ze śmiechu, prosił, błagał, by przestała, ale ona nie zamierzała przestawać tak łatwo. Widząc jednak, że z jego oczu zaczęły lecieć łzy, przerwała swoje tortury, przyglądając się mu z góry. Odgarnęła swoje włosy z twarzy, obserwując, jak normował swój przyspieszony oddech.

- Nienawidzę cię za to. - mruknął, sam przejeżdżając dłonią po swoich włosach. Był wykończony od tamtych tortur, o czym zdawała sobie sprawę.

- Chciałam poprawić ci humor. - powiedziała niewinnie, uśmiechając się delikatnie. Lando pokręcił głową sam do siebie, nie mogąc uwierzyć, jak łatwo potrafiła się zmienić.

- Jesteś niemożliwa.

Lav wzruszyła ramionami, uśmiechając się pod nosem. Zaraz jednak z jej ust wydobył się pisk, kiedy Lando przewrócił ją na materac i przygwoździł do niego, kładąc jej dłonie na jej głową. Dziewczyna spojrzała na niego kompletnie zdezorientowana, nie wiedząc, co planował. Bała się jego kolejnego ruchu, ale zupełnie niepotrzebnie, bo Lando zaśmiał się cicho z jej miny, ostatecznie ją puszczając i kładąc się obok. Oboje spojrzeli na siebie nawzajem, wybuchając śmiechem.

~~~~~~~~~~
5/5

Dzięki za czytanie ❤️

Lov you! 😘 Mam nadzieję, że się podoba 😇

Nie zostawiaj mnie, kochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz