rozdział 66

255 11 4
                                    

Lavena wyszła ze samolotu, szczęśliwa, że w końcu znajdowali się w rodzinnym kraju. Nabrała powietrza do płuc, odwracając się do wychodzącego za nią Lando, który wciąż nie do końca się obudził. Uśmiechnęła się szeroko, po czym zrobiła mu zdjęcia na pamiątkę. Zaraz zawiesiła sobie aparat na szyi i wyciągnęła do niego dłoń. Lando bez oporów przyjął jej pomoc, zdając sobie sprawę, że była wtedy bardziej przytomna niż on. Przetarł oko dłonią, jak małe dziecko, dając się jej prowadzić w stronę budynku.

- Czuję się jak twoja niańka. - zaśmiała się Lavena, zerkając na niego ukradkiem. Czuła, jak Lando ścisnął mocniej jej dłoń. Jego była tak wielka w porównaniu z tą jej.

- I jeszcze narzekasz?

- Skądże? Miło jest mieć pod opieką takiego wielkoluda. - odparła, wzruszając ramionami. Lando zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową sam do siebie. - Nawet nie masz pojęcia, jak wielką ochotę mam zjeść coś od mojej mamy. Tak bardzo brakuje mi jej posiłków, że byłabym w stanie wrócić tu na stałe.

- O tak! Będę musiał wpaść do was w któryś dzień i zjeść z wami obiad. - zadeklarował od razu, ożywiając się nagle. Lavena uniosła brew ku górze, choć wcale nie dziwiła się jego reakcji.

- Wpraszasz mi się na chatę?

- Masz z tym jakiś problem? - odpowiedział pytaniem na pytanie, na co tym razem ona pokręciła głową sama do siebie. Oczywiście, że nie miała problemu, bo sama miała w planach wbić się do domu jego rodziców. - Niby widuję tatę częściej, niż mamę, ale stęskniłem się za nim.

- Synalek tatusia. - powiedziała specjalnie Lena, zdając sobie sprawę, że w ten sposób znów zaczną się droczyć. Oboje przecież to uwielbiali..

- Odezwała się córeczka tatusia. - odgryzł się Lando, patrząc w jej stronę z niedowierzaniem. - Chodźmy już stąd.

Lena pokręciła głową, dając się mu ciągnąć, tak jak on pozwolił ciągnąć się jej chwilę wcześniej.

~*~

Domy rodziny Norris i rodziny Ravatel znacząco się od siebie różniły, jak na to, że większość domów w sąsiedztwie była do siebie podobna. Nie znaczyło to jednak, że obie rodziny nie przyjaźniły się ze sobą, bo więź, jaką mieli, była wyjątkowa - podobnie do więzi ich dzieci - Laveny i Lando.

- Widzimy się później?

- Widzimy się.

Wystarczyło jedno spojrzenie, by oboje wiedzieli, co miała na myśli druga osoba. Zaraz zaczęli biec do swoich domów, by dotrzeć tam, jak najszybciej. Stojąc już przy drzwiach, spojrzeli w swoją stronę, pomachali sobie i weszli do budynku. Lavena otworzyła ostrożnie drzwi i od razu skierowała się w odpowiednią stronę. Ściągnęła po drodze buty i kurtkę, po czym weszła wgłąb pomieszczenia, dostrzegając w salonie swojego ojca. Dziewczyna podeszła do niego cicho, dostrzegając, że spał, dlatego go nie budziła, a tylko wzięła swoją walizkę i skierowała się do swojego pokoju, który znajdował się na pierwszym piętrze.

Po szybkim rozpakowaniu się, Lena wróciła na parter, by zrobić sobie herbatę, jej największe uzależnienie. Wstawiła wodę, uszykowała kubek i czekała. Oparła się plecami o blat, wyciągając z kieszeni telefon, gdy akurat ktoś jeszcze wszedł do domu. Odruchowo podniosła głowę do góry, natrafiając wzrokiem na swoją matkę, która wracała właśnie z pracy i lekkich zakupów.

- Lavena? - odezwała się kobieta, zdziwiona jej widokiem. Prędko odstawiła wszystkie swoje zakupy na stok. - O mój Boże! Skarbie!

Lena zaśmiała się cicho i podeszła do kobiety, przytulając się do niej. Alessia przytuliła ją mocno, ciesząc się, że dziewczyna była już w domu i mogła jej pomóc. Zaraz odsunęła się od niej, łapiąc jej twarz w swoje dłonie i przyglądając się jej z bliska.

Nie zostawiaj mnie, kochanieWhere stories live. Discover now