9. Coś więcej

2.5K 92 7
                                    

Po treningu pożegnałam się z wszystkimi i udałam się w stronę domu Dereka. No teraz i mojego. Gdy oddaliłam się od reszty jakieś 30 metrów usłyszałam dziwny szmer. No nie powiem trochę się wystraszyłam. Postanowiłam od razu się zmienić, żeby jakby coś się bronić. Patrzyłam dookoła, ale nikogo nie widziałam. Kiedy zza zakrętu wyłonił się mój przyjaciel.

-Isaac Ty idioto!

-Co ja zrobiłem?

-Skradasz się! Nawet nie wiesz jak się wystraszyłam, że łowcy nas znowu znaleźli.

-Spokojnie. Tu nie ma już łowców. Jesteś bezpieczna. A jak boisz się iść sama, to mogę Cię odprowadzić. Wiem, gdzie Derek mieszka sam kiedyś przez chwilę i niego mieszkałem.

-Będę Ci naprawdę wdzięczna. Odkąd dowiedziałam się, że ktoś na nas poluje, mimo mojej siły boję się chodzić, gdy jest ciemno.

-Rozumiem Cię Meg.

Połowę drogi obydwoje przeszliśmy w ciszy. Nie umiałam wydusić z siebie ani słowa, a przecież zawsze jak byliśmy razem potrafiłam mówić godzinami, zresztą on też. Co się z nami stało. Zaczęliśmy się zachowywać jakby było między nami coś więcej. Dlaczego? Prawda, jest przystojny i to bardzo. Zmienił się. Ja też. On z małego chłopczyka, siedzącego samotnie w kącie stał się wysokim, przystojnym facetem, z dużym stadem, a we mnie coś pękło jakby od samego początku. Poczułam już coś jak pierwszy raz na siebie wpadliśmy, w tedy jak jeszcze nie wiedziałam, że to On. Spodobał mi się. Zauroczyłam się. Isaac chyba nic nie podejrzewa. I dobrze. O mój Boziu... Nie mogę dać po sobie poznać, że chyba się w nim zakochałam. Boję się, że jakbym mu to powiedziała nasza relacja, co była do tej pory mogła by się zwyczajnie popsuć. Ehh. Dam radę!

-O jak Ci się podobał dzisiaj dzień Meg?
-O Isaac! Tak dobrze, to w szkole się jeszcze nie czułam! Tym bardziej, że znowu możemy być blisko siebie... Znowu razem...

W tym momencie uświadomiłam sobie, co powiedziałam. Jak spojrzałam na niego zauważyłam, że lekko poczerwieniał, a wzrok wbił w chodnik, po którym szliśmy.

-Wiesz Isaac nie zrozum mnie źle. To nie tak miało zabrzmieć... Miałam na myśli to, że kiedyś byliśmy nie rozłączni. Wiesz... razem tak, że cały czas spędzaliśmy ze sobą..
-Yyy... No... jasne... Przecież wiem! Nie musisz się tłumaczyć... Naprawdę. 
-No bo wiesz mógłbyś mnie źle zrozumieć... A ja nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiał.
-No.. umm.. przecież to oczywiste!

To była bardzo dziwna rozmowa. Jeśli to jąkanie można nazwać rozmową... Jeszcze nigdy nie było takiej sytuacji pomiędzy nami... Na szczęście doszliśmy już do budynku w którym mieszkał Derek no, a od ponad dwóch miesięcy również ja, mama i całe stado.

-Także tego. No to pa Isaac do jutra. Dzięki, że mnie odprowadziłeś.
-Tak, do jutra! Nie ma za co! Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć Meg!

Już miał odchodzić, kiedy akurat moja mama musiała wyjść przed dom.

-Meghan! A o której to się wraca do domu!? Wiesz jak się martwiłam! Mieliśmy już iść Ciebie szukać! Odchodziłam od zmysłów! O nie! Nie będziesz wracała tak późno sama do domu!
-Ale mamo
-Żadnego ale! Moja panno masz szlaban! Idziemy na górę! Natychmiast!

Wtedy popatrzyłam w stronę Isaac'a. Przeprosiłam go i pomachałam na pożegnanie.

-Chwila to Ty córcia nie wróciłaś sama? Może mi przedstawisz swojego kolegę?
-Ehh... Mamo to Isaac. Pamiętasz? Mój przyjaciel z dzieciństwa.
-Isaac? O mój Boże! Zmieniłeś się! Wyrosłeś i przystojniak się z Ciebie zrobił.
-Dziękuję Pani Voice!
-Może zostaniesz na kolacji? Znaczy my już jedliśmy, ale potowarzyszysz Meg. Co Ty na to?
-A z miłą chęcią! Stęskniłem się za Pani kuchnią.
-Nie podlizuj się Isaac!

Ledwo weszliśmy na górę, a już było czuć zapiekankę brokułową z makaronem. Specjalność mojej mamy. Usiedliśmy z Isaac'iem przy stole i zjedliśmy kolację.

-Bardzo dziękuję za zapiekankę, ale na mnie już pora.
-To może ja Cię odprowadzę do drzwi.
-No to do jutra Meg!
-No to do jutra Isaac!

To był moment. Nie zapanowałam nad sobą. Chwila poniesienia i stało się... Pocałowałam go.  Isaac cały poczerwieniał, ale odwzajemnił pocałunek. Było tak super. Poczułam takie dziwne uczucie w brzuchu. Dobrze, że nikt nas nie widział. W końcu uśmiechnęliśmy się do siebie i wyszedł. To chyba był najlepszy wieczór od paru lat... Tylko teraz już nic już nie będzie takie samo...

Life WolfWhere stories live. Discover now