11. Ojciec

1.9K 72 16
                                    

Nie chcę się przeprowadzać. Czuję, że to właśnie w Beacon Hills powinnam zostać ze względu na wszystko. To tu mam nowych przyjaciół i Isaac'a. Tu czuję się dobrze. I jacyś łowcy mi tego nie zepsują.

-Dziękuję Wam, że mnie odprowadzacie, ale teraz już sobie poradzę.
-O co myślisz, że Cię tak samą zostawię?! W nocy!? Jak grozi Ci niebezpieczeństwo?! [Isaac]
-Przesadzasz Isaac.
-Nie, On wcale nie przesadza.  Łowcy są sprytni, mają broń. Bez problemu mogą nas zabić. Nie możemy Cię zostawić samej. Idziemy z Tobą. Obiecaliśmy Deaton'owi. Nie zostawiamy przyjaciół w niebezpieczeństwie [Scott]
-Już wiem czemu zostałeś prawdziwym Alphą. [Meg]

I nagle zza drzew wyskoczyli Oni. Łowcy. Było ich około 10. Uzbrojeni w broń wszelkiego rodzaju. Zaczynając od pistoletów, noży po łuki, karabiny. Strasznie się bałam, ale nie mogłam tego dać po sobie poznać. Jeden był starszy. A reszta w podobnym wieku do mojej mamy. Otoczyli nas. Niektórzy pomyślą, jeju czego oni się boją 9 ludzi około czterdziestki i jeden około siedemdziesiątki, na pięciu wilkołaków w tym prawdziwego Alphę, Banshee i Stiles'a! Przecież mają wygraną w kieszeni. Otóż nie. Są uzbrojeni i mają wielkie doświadczenie. Mogą nas załatwić jednym palcem, ale my się im tak łatwo nie damy.

-Argent! [Scott]
-Witam Cię Scott! My tylko na chwilę... Nie chcemy przeszkadzać. Musimy porozmawiać z waszą nową koleżanką. [Gerard Argent]
-No jak chcesz z nią porozmawiać to najpierw musisz porozmawiać z nami! [Isaac]
-Ehh... lubicie mi utrudniać życie...
-A żebyś wiedział. [Stiles]

Tak, tu chodziło o mnie. Ze mną chcieli porozmawia. Tylko niewiem dlaczego, po co?! I jak ta rozmowa miałaby wyglądać... Wszyscy już potrafiliśmy panować nad swoimi mocami. Wiedzieliśmy jak ich użyć. No oczywiście oprócz Stiles'a, bo on od zawsze potrafił obsługiwać kij baseballowy. Podobno. Przygotowaliśmy się do walki. Ja też chciałam pokazać tym łowcą, że z Meghan Voice się nie zadziera, ale nie pozwolili mi. Isaac ze Scott'em kazali mi się nie wtrącać. Byli za silni, mieli za dużo dobrej broni. Nie mogłam na to tak zwyczajnie patrzeć. Przyłączyłam się do "zabawy". Kiedy Isaac zobaczył, że jestem zagrożona wstał i walczył dalej mimo wielkiego bólu. Inni też powstali by walczyć. Akcja przerodziła się na naszą korzyść. Został tylko jeden z łowców. I ja.

-Wiesz jak się nazywam?
-Zakładam, że mi zaraz powiesz.
-Chris Argent. A wiesz kim jestem?
-Kretynem łowcą, który usiłuje mnie zabić?
-Nie. Jestem twoim ojcem.

Zabrakło mi powietrza. Po raz kolejny w tym samym dniu wszystkie moje myśli wywróciły się do góry nogami. Nie wiedziałam jak się zachować, co powiedzieć, czy uwierzyć.

-Zbladłaś. Powiedziałem coś nie tak?
-Już wiem kim jesteś. Kretynem łowcą, który okłamuje nastoletnie wilkołaki, wmawiając im swoje ojcostwo. Zgadłam?
-Niestety nie skarbie.

Jak On mnie nazwał?! Skarbie?! Jakiś stary, obcy facet nazwie mnie skarbem?! Ooo nie! Wybuchnęłam. Nie umiałam się powstrzymać. Rzuciłam się na niego, a On nim się obejrzał, był unieruchomiony przeze mnie. Poszliśmy do domu Dereka z nimi wszystkimi. Wiedziałam, że wiąże się to z ogromnym niebezpieczeństwem, wypuszczając do domu kogoś kto na nas poluje, ale nie widziałam innego wyjścia. Przecież ich nie wypuszcze, a zabić też nie zabiję. I muszę wyjaśnić sprawę z moją mamą i Argentem.

-Mamo! Mamo!
-Co się... Meghan co Oni tu robią?! Dlaczego ich tu przyprowadziliście?! Jak wam się udało?
-No a co mieliśmy zrobić?! Wypuścić ich, żeby po jakimś czasie znowu chcieli nas zabić?!
-Nie... Masz rację... Jesteś w odpowiednim wieku, żeby Ci wszystko powiedzieć, a Ty mi Chris w tym pomożesz.
-To Wy się jednak znacie?! Czy On miał rację mówiąc mi, że jest moim ojcem?
-Meg... Curuś... Ja Ci wszystko wytłumaczę.
-Czy On miał rację?!
-No oczywiście, że miałem. [Chris]
-Siedź cicho! Miał rację czy nie!?
-Tak Meghan, miał rację. Ale pozwól mi to wszystko wytłumaczyć! Meg!
-Zostańcie tu ja do niej pójdę. [Isaac]

Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Łzy napłnęły mi do oczu i zaczęły spływać po policzkach, jedna po drugiej. Usiadłam na łóżko. Łokcie oparłam o kolana, a twarz schowałam w dłoniach. Drzwi mojego pokoju otworzyły się i wszedł Isaac. Cieszyłam się, że to On. Zawsze mnie wspierał. Był przy mnie, a ja byłam przy nim. Usiadł koło mnie i przytulił. Siedzieliśmy tak przez jakieś 10 minut, bez słowa. Później On odezwał się pierwszy.
-Meg. Nie mam pojęcia jak się teraz czujesz, ale według mnie powinnaś wysłuchać twojej mamy.
-Niewiem Isaac. Może masz rację... Ale dlaczego tak długo mnie oszukiwała? Dlaczego nie powiedziała, że On jest moim ojcem, że w ogóle mam ojca?
-Wiesz... Łowca i Wilkołak to złe połączenie. Łowcy od wieków na nas polują. To normalne. My się im nie dajemy, ale oni i tak się nie poddawają i co chwilę któregoś z nas zabijają, bez skrupułów. Najgorszy jest ten najstarszy Gerard. Twój dziadek.
-Skąd to wszystko wiesz?
-Scott mi powiedział.
-Hah.

~~~

-Dobra co macie mi do powiedzenia?
-Meghan... Ja i Chris poznaliśmy się na imprezie, alkochol zrobił swoje no i możesz się domyślić co się wydarzyło. Miesiąc później poszłam do lekarza, bo coś się ze mną działo. Okazało się, że byłam w ciąży. W tym samym dniu poszłam powiedzieć o tym Chris'owi. Wtedy zobaczyłam go i jego ojca jak strzelali, niby nic takiego, gdyby nie to, że na drzewie mieli powieszone zdjęcie wilka. Domyśliłam się kim jest On i jego rodzina. Mimo tego zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi Chris. Powiedziałam mu, że jestem z nim w ciąży, ale też, że jestem wilkołakiem. Uzgodniliśmy wtedy, że nikomu nic nie powiemy i zerwiemy wszelki kontakt. Wszystko było by dobrze, gdyby nie to, że jego siostra wszystko usłyszała i powiedziała Gerardowi o całej sytuacji. Spakowałam nas i uciekłyśmy. Od tamtej pory nas szukają i chcą zabić.
-Jesteś jedyną potomkinią naszego rodu. Nie mogłem pozwolić, by w mojej rodzinie był wilkołak. Musiałem naprawić błąd syna.
-Czyli jedynym wyjściem według waszej rodziny, było pozbycie się mnie?
-Tak.
-Hahaha. Dziękuję mamo. Dziękuję, że trzymałaś mnie z daleka od nich. A wiesz Gerard. Tobie się nie udało mnie pozbyć, ale ja sobie bez problemu dam radę z tobą.
-Nie masz szans ze mną.
-Ona sama nie, ale z nami jak najbardziej. [Scott]

Kiedy Scott wypowiedział te słowa  mój wujek rzucił się na Gerarda i to ugryzł. Zasada po ugryzieniu jest taka, albo zostajesz wilkołakiem, albo umierasz. Organizm mojego "dziadka" wybrał tą drugą opcję. Z uszu, ust i z oczu zaczęła lecieć czarna krew. Umiera. Może to i dobrze. Dlaczego mam żałować kogoś kto całe moje życie chciał mnie zabić? Wpatrywałam się w niego, aż jego serce przestało bić. Moja mama podeszła do mnie, szepnęła mi do ucha przepraszam i przytuliła mnie.  Nie mogłam się na nią długo gniewać, w końcu to moja mama, chciała mojego dobra. Teraz gdy Gerard umarł moja mama i Chris postanowili, że będziemy żyć w zgodzie. A ja dałam Chrisowi drugą szansę, żeby był moim ojcem.

Life WolfTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang