eight

78 8 2
                                    


Changkyun czuł od samego rana,że coś jest nie tak. Pióra na jego skrzydłach nastroszyły się kiedy do pomieszczenia wrócił Hyungwon z wystawną szatą  z gorsetem. Mniejszy nie wiedział co to wszystko oznacza ale miał pewne obawy.  Ostrożnie wziął do rąk ubrania i poszedł do łazienki się ubrać. Nerwowo pociągnął swoje włosy, czując jak coś pali jego plecy.  Wszedł od razu pod prysznic, puszczając lodowatą wodę, która po zetknięciu z jego skórą zaczęła parować. Czuł jakby jego skóra płonęła tak samo jak skrzydła, które wyglądały na znacznie mniejsze. Było to niepokojące zjawisko dla niczego nieświadomego chłopaka, który nawet nie miał pojęcia o co chodzi w rytuale.

Zanim jego skóra wróciła do normalnej temperatury, minęło jakieś 15 minut, które były czymś potwornym dla niego. Cały mokry wyszedł spod prysznica i wytarł całe ciało puchowym ręcznikiem, uważając przy tym na skrzydła, które ostatnimi czasy nie były w dobrej kondycji. Chłopak ubrał się to co dostał od Chae i ułożył w miarę schludnie włosy, żeby wysoki wampir się nie uczepił znowu o jakąś błahostkę.

Wyszedł z łazienki i niczym marionetka zaczął podążać za swoim panem, który był w cudownym humorze, co zawsze było złym znakiem dla młodszego. Hyungwon był psychicznym sadystą, który uwielbiał sprawiać innym ból na rozmaite sposoby. W swoim działaniu był naprawdę kreatywny a jego szalone pomysły przyprawiały wszystkich o mdłości. Nikt normalny nigdy by nie wpadł na coś takiego jak palenie człowieka żywcem a wcześniej wylewając na jego kończyny żrący kwas albo użycie Słodkiej śmierci. Changkyun tylko raz widział jak Chae się z kimś "bawił" i myślał, że  zwymiotuje na widok oraz zapach rozpuszczającej się skóry. Po tym co widział lub słyszał, nie chciał w żaden sposób mu podpaść. Był jednak świadomy, że wysoki wampir jego też kiedyś zabije w bardzo wymyślny sposób jak tylko przestanie być mu potrzebny. 

- Dzisiaj czeka nas wielki dzień mój drogi kruczku. - powiedział uradowany wampir, podskakując z nogi na nogę niczym dziecko. Changkyun szedł za nim, starając się nie zwracać na siebie uwagi innych co było prawie niemożliwe. W rezydencji Chae pojawiło się dużo Szaleńców, którzy wręcz pożerali chłopaka wzrokiem. Widok jego skrzydeł wzbudzał w nich olbrzymi zachwyt ale i podniecenie, wszyscy oprócz chłopaka wiedzieli co niedługo ma nastąpić, co budziło w nich burze uczuć.

Dumnym krokiem Hyungwon wprowadził czarnowłosego do wielkiej sali, gdzie już wszyscy na nich czekali. Kiedy wampir podniósł rękę do góry, cała sala ucichła, skupiając się na przewodniczącym ich stowarzyszenia. Stanął na złotym podeście a oczy kruczego chłopaka stały się całe czarne. Hyungwon przejął nad nim kompletną kontrole.

-Witajcie przyjaciele, cieszę się, że udało nam się spotkać po tylu latach starań. Nasz Pan wystarczająco czekał aż go uwolnimy. Bracia i siostry, nadeszła nowa era. Nasza era.- Przemawiał dumnie białowłosy wampir. W tym czasie strażnicy przykuli chłopaka złotymi kajdanami do solnej skały. Złoto osłabiało jego moc, tak samo jak solna skała co było bardzo przydatną wiedzą. Zdarli z niego koszule a na sali zawrzało na widok bladego i umięśnionego brzucha chłopaka.  Takie ciało zawsze budziło pożądanie w wampirach.  Mieli czas, nikt nie widział o ich spotkaniu, żadni  łowcy nagle się nie pojawią. Przyjemniej tak myśleli.

Spore dłonie Hyungwon'a sunęły po bladym torsie, wszystkie wampiry chciały móc się z nim zamienić i mieć to kuszące ciało tylko dla siebie, żeby po wszystkim wbić  kły w idealną skórę, wysysając życie z pięknej istoty.  Młodzieniec był dla nich perfekcyjnym kąskiem, jakich przy obecnym trybie życia ludzi było coraz mniej. A łowców ciężko było pokonać mimo ich marnej siły. 

- Tym razem Strażnik jest wyjątkowo pociągając. - powiedział zadowolony białowłosy, łapiąc za podbródek  mniejszego chłopaka. - Naszemu Panu na pewno się spodoba, więc nie każmy mu dłużej czekać.

Changkyun nie wiedział co się z nim dzieję, czuł dotyk na swojej zimnej skórze, który wyjątkowo go drażniły ale nie mógł ich odepchnąć  przez złote kajdany, które nie dość że blokowały jego dłonie, to na dodatek hamowały tą przeklętą moc. Hyungwon ocalił go tamtego dnia i tchnął potworną energię, która niszczyła jego świadomość oraz psychikę. Tracił resztę siebie, zatracając się w odmętach mroku. Próbował walczyć lecz szybko opadał z sił, zwłaszcza po pojawieniu się wielkich skrzydeł.  Im bliżej rytuału tym był słabszy i bardziej kruchy. Nie marzył o niczym innym niż powrót do pewnego wampira, który uśmiechając się pokazuję sporo i urocze dołeczki. Chciał wtulić się w ciepłe ramiona, w których czuł się bezpiecznie. Przy Jooheon'ie był w końcu szczęśliwy, kiedy czuł ciepłe, pulchne usta na swojej skórze i duże dłonie, które delikatnie go dotykały jakby zaraz miał się zmienić w piach. Wtedy bawiło go jak bardzo ostrożny był Lee kiedy go dotykał lecz coraz bardziej mu tego brakowało. Czuły dotyk zmienił się w brutalne ciosy, które były widoczne na jego skórze przez długie tygodnie.  Pokochał wampira mimo że to właśnie on pozbawił go rodziców, którzy w sumie nie darzyli go zbyt dużymi uczuciami. 

Chciał wrócić do swojej bezpiecznej przystani, którą były silne ramiona obejmujące jego słabe ciało. Chciał znów być przy ukochanym.


Angel? It's You? {2} [Jookyun]Where stories live. Discover now