five

95 10 2
                                    

Przymknął oczy jeszcze raz myśląc nad planem, który mógł się nie udać i jego aniołek mógł nigdy do niego nie wrócić. Jeśli chciał go wyrwać z pazurów obrzydliwego szaleńca to musiał się posunąć do czegoś strasznego. Wraz z Minhyuk'iem mieli plan, który od razu zaczęli wdrażać w życie.

Stali na dachu z Wonho, który dołączył do nich. Wilk chciał żeby mały łowca wrócił do Joo bo wampir robił się nie do zniesienia. Wonho polubił jeszcze bardziej tego małego chłopca, z którym spędził kiedyś trochę czasu jak Heon musiał załatwić coś ważnego. Był uroczy i tak słodko chichotał kiedy wilk pozwolił mu dotknąć swoich uszu.

- czyli to już pewne?- spytał wilk, stojąc najdalej od skraju dach, przez swój lęk wysokości. Plan tych dwóch wampirów wydawał się szalony ale jak on miał się dziwić skoro ze wszystkich możliwych ras, to właśnie wampiry podejmowały najbardziej niemożliwe do zrealizowania i nierozsądne decyzję.

-Tak, plan jest przecież prosty płochliwy szczeniaku - prychnął rozbawiony Min, patrząc na wilka z pewną wyższością. Chciał chociaż trochę rozładować atmosferę, która gęstniała z każdą minutą.

- no bardzo prosty, zamierzacie dorwać tego całego Hyugwona. To jest szaleniec i na pewno jest pilnowany przez jakiś walonych ninja. Ale dla was to nie jest problem. Oczywiście że damy w trójkę radę przeciwko dwudziestce. - mruknął niezadowolony wilkołak, chowając ręce do kieszeni. Ten plan mu się nie podobał. Miał watahę, którą musiał chronić za wszelką cenę a nie pakować się w jakieś kłopoty z tymi dwoma desperatami. Znaczy Joo był desperatem a Minowi się po prostu nudziło w tym cholernie długim życiu. Cholerne wampiry mające setki lat i nie martwiące się już o nic. - Nie zależy wam na życiu, że chcecie tak ryzykować?

Wampiry odwróciły głowę w jego stronę, patrząc obojętnie ale i morderczo na wilka. Z czasem ich istnienie było już zabawą ale tą sprawę traktowali śmiertelnie poważnie. W końcu chodziło o chłopaka, który był prawdziwą miłością Joo od dawna. Kto by się nie poświęcił dla swojej drugiej połówki?

Wychylili się znowu patrząc na zaułek jednej z bogatszych dzielnic, gdzie często można było spotkać tych popaprańców. Ich plan był wręcz misją samobójczą i oni byli tego świadomi. 

Wampiry poderwały się do góry widząc jak ich cel wychodzi tylnym wyjściem wraz z dwoma ochroniarzami. To musiała być jakaś pułapka. Żadne szanujący się szaleniec nie chodził tylko z dwoma ochroniarzami. W powietrzu było czuć że coś jest nie tak. Niepokój powoli otaczał nadprzyrodzoną trójkę na dachu. Niecierpliwe wampiry zaskoczyły z dachu, zostawiając zmartwionego wilka na dachu. Wonho  przeklną w myślach  swoich przyjaciół. Jednak nie mógł się dołączyć do możliwej walki. Rana po wampirzych pazurach szaleńców na jego wilczej skórze mogła się nigdy nie zagoić  i sprawić, że będzie gnił od środka.

Jooheon wraz z Minhyuk'iem stali przed nikim innym jak Hyungwon'em, który nie wyglądał na zaskoczonego tą niezapowiedzianą wizytą. Na twarzy szaleńca pojawił się przerażający uśmiech, który dodatkowo zirytował Joo.

- A to niespodzianka, nie spodziewałbym się was w tych okolicach. Przecież wyparliście się władzy - powiedział lekko wysoki mężczyzna. Uwielbiał przypominać innym  gdzie jest ich miejsce. Może i ostatnią bitwę wygrali łowcy, to szaleńcy i zyskali coś znacznie lepszego.

-Dobrze wiesz po co przyszliśmy- odparł obojętnie Min. Nie darzył Hyungwon'a pozytywnymi emocjami odkąd się poznali 200 lat temu, w Paryżu. To był skomplikowany wieczór, pełen pożądania i napięcia. 

-Ah no tak. Przyszliście po małego łowcę, który już nie jest twój. Teraz należy do mnie. Ciałem jak i duszą. - powiedział wampir, wskazując na Joo, który zasyczał na niego wściekle.

W tym czasie, stojący na dachy Wonho nasłuchiwał uważnie, nie chciał pozwolić na atak z zaskoczenia, który jeszcze bardziej skomplikowałby  tą popapraną akcje. Do jego uszu dotarł trzepot piór i jedno z dużych, czarnych piór spadło na dach przed nim. Zaniepokojony sięgnął po nie a  nad nim przeleciał właściciel kruczego pióra.

- Uważaj!- krzyknął w stronę Joo, jednak było już za późno i Lee znalazł się na ziemi przez stworzenie z olbrzymimi skrzydłami. Wszyscy patrzyli na  zakapturzoną postać z przerażeniem nie licząc Chae, który dumnie uniósł głowę.

- Czyżbyś nie poznał swojego chłopca? - spytał z kpiną w głosie szaleniec, dając przy tym znak mrocznej postaci. Widząc znak chłopak złapał za kaptur, ukazując swoją bladą twarz. Jooheon cofnął się mocno pod ścianę widząc kto to jest.  Nie mógł uwierzyć własnym oczom. To nie mogła być prawda...

Angel? It's You? {2} [Jookyun]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz