twelve

70 8 0
                                    


Zaskoczony Joo i Shownu patrzyli na chłopaka, który powinien spać przez najbliższe 6 godzin a ten otworzył oczy jakby budził się z krótkiej, ledwo 30 drzemki, kiedy nie zdążył nawet dobrze zasną. Lee położył ostrożnie dłoń na jego policzku, żeby sprawdzić czy to przypadkiem nie jest sen, Changkyun musiał być przerażony cała dość ciężką sytuacją, więc nie chciał go dodatkowo stresować.

-Jak się czujesz aniołku? - spytał cicho Joo, głaszcząc policzek, który zrobił się delikatnie czerwony. Wampir ucieszył się, widząc lekkie rumieńce na policzkach swojego maleństwa. Dalej na niego działało to określenie powiązane z jego przodkami, co było naprawdę urocze. Wszystkie istoty przywiązywały wagę do własnego pochodzenia i konsekwencji z tym związanych. Pod tym względem wampiry zawsze były na straconej pozycji,

-T-trochę słabo. - wyszeptał, zachrypniętym głosem, który  przyprawił pozostałą dwójkę o ciarki. Głos był niski i wręcz chropowaty, jakby chłopak nie mówił normalnie  od dłuższego czasu.

- Już dobrze skarbie. - Heon pomógł mu podnieść się do siadu i podał mu szklankę wody. Chłopak wziął małego łyka, Krzywiąc się jak chłodny płyn spotkał się z podrażnionym i zdartym, przez ciągłe krzyki, gardło. - możesz nas na moment zostawić?

Shownu skinął lekko głową i wyszedł  z pomieszczenia.  W korytarzu spotkał Mina, który kłócił się z wampirzycą, o której słyszał tak dużo złego. Podobno była niezwykle okrutna w swoich działaniach jeśli ktoś się stawiał.  Potrafiła się rzucić na obcego człowieka, zatapiając kły w jego szyi. Nie ważna była rasa albo smak krwi, ważna była sama krew, Która dawała jej moc. Rosła z siłą aż rada starszych nie ukróciła jej zapędów, wyrywając jej kły.  Musiała je zastąpić sztucznymi, które były zbyt krótkie i słabe, żeby przebić jakąkolwiek skórę, żeby dostać się upragnionej krwi.  Była to jej kara, tak samo jak specjalne bransolety na nadgarstkach, żeby jej mordercze instynkty nie przejmowały kontroli.

-Co tu się dzieję?- spytał Son, wkładając ręce do swoich luźniejszych, czarnych dresów. Nie lubił się  bezsensownie stroić, w przeciwieństwie do Minhyuk'a, który stał ubrany w złotą jedwabną szatę z błękitnymi zdobieniami. 

-Nic, ona już wychodzi stąd. - Mruknął Min, próbując wygonić dziewczynę, która miała na sobie skąpą, cekinową sukienkę, która niemiło raziła ich oczy przez odbijające się w cekinach światło. Kobieta niepodziewanie się rozchmurzyła , widząc młodego lekarz. Wyrwała rękę z uścisku Lee i podeszła, kręcąc biodrami do Hyunwoo.

-Tak właściwie to mam to ciebie sprawę, misiaczku.- powiedziała, kładąc dłonie na jego torsie. - mam taki malutki, więc chciałabym swoje kiełki z powrotem. Tacy źli ludzie mi je wyrwali bez powodu. - słodki głosik kobiety zaczął irytować lekarza, który odsunął się od niej na kilka kroków.

-Nie ma takiej opcji. Zakład dentystyczny to nie tu. - mruknął obojętnie odgarniając włosy do tyłu, czym zaskoczył Sunmi. Myślała, że on dla pieniędzy robi wszystko.

W tym samym czasie w pomieszczeniu, Joo patrzył zaszklonymi oczami  na swoje małe słoneczko, które Zasłoniło rączka usta, uroczo przy tym ziewając.  Rozczulony nie mógł oderwać od niego wzroku. Brakowało mu tych godzin spędzonych na obserwowaniu uroczego chłopca.

- Tęskniłem za Tobą, tak  strasznie tęskniłem. - szepnął, czując jak po jego policzkach spływają słone łzy.Płakał pierwszy raz odkąd tylko próbował się pogodzić  z jego śmierci, nie szło mu to dobrze. Smutni zatapiał w mocnym alkoholu i narkotykach, żeby chodź na chwilę zapomnieć o stracie, która tak bardzo bolało. Wampir nigdy nie sądził, że coś sprawi mu większe cierpienie niż odejście ukochanej matki, a jednak strata Changkyun'a była czymś dużo gorszym. Czymś co sprawiało, że jego bijące serce uderzało boleśnie o żebra, za każdym razem jak tylko myślał o braku chłopca przy swoim boku. Nie potrafił znieść tej myśli, że jego aniołek odszedł na zawsze do krainy, do której on jako wampir nie ma wstępu.  

-Dlaczego płaczesz?- spytał cicho, kładąc dłoń na policzku wampira i ścierając lekko kciukiem jego łzy, które strasznie nie pasowały do uroczej twarzy z dołeczkami.

-Bo jesteś znowu ze mną aniołku, wróciłeś do mnie. - szepnął Joo, ujmując delikatnie małą rączkę i całując lekko  każdy paluszek, wywołując jeszcze większe rumieńce na twarzy chłopca. Heon uwielbiał ich różnice wielkości, dzięki niej mógł trzymać cały swój świat w ramionach. Drobny łowca był prawie połową ciała wampira co naprawdę wyglądało zabawnie i uroczo, kiedy stali obok siebie.

Changkyun uśmiechnął się lekko, wręcz wpadając w ramiona ukochanego, który od razy objął go, przyciągając bliżej siebie. Mniejszy  ufnie wtulił się w niego, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi i wdychając słodki zapach, za którym tak cholernie tęsknił.  Otoczony tą wonią poczuł się jak w domu, jak w swojej bezpiecznej przystani.

Młody Im czuł się zagubiony po tych wszystkich przerażających przeżyciach, które zafundował mu Hyungwon. Nie widział już kim tak naprawdę jest. Nie był już chyba łowcą, skoro jego róża zwiędła a stał się jakimś brudnym Gońcem, który miał wiernie służyć mistrzowi, który go przywołał z powrotem do życia. To sprawiało, że czuł obrzydzenie do samego siebie. Nie chciał być brudny przez tą mroczną energię ale teraz był już stracony i zapewne poszukiwany.

Angel? It's You? {2} [Jookyun]Where stories live. Discover now