eleven

74 8 4
                                    

Po 15 minutach znaleźli się w gabinecie Shownu, który oprócz bycia niezniszczalnym był też lekarzem istot nadludzkich.  Był naprawdę dobry w tym co robił, więc mógł się cieszyć dobrą renomą w ich świecie. Robił swoje bez zbędnych pytań. Nie obchodziło go kim byli i co robili w swoim życiu jego pacjenci.

Jooheon siedział Spanikowany na krześle w czymś na kształt poczekalni, czekając aż Shownu i Min skończą sprawdzać co z chłopcem. Miał nadzieję, że uda im się to uratować. Nie uspokajał go fakt, jak Minhyuk wybiegał z sali po różne dziwne rzeczy.
- Co wy tam do cholery robicie?! - wrzasnął niecierpliwy i zmartwiony Joo, widząc starszego Lee z piłą łańcuchową.
- A to. - Zaśmiał się nerwowo Min, chowając piłę za plecami. - To nic. Hyunwoo potrzebował to do czegoś. Niczym się nie musisz martwić Joo. Wszystko pod kontrolą. -Uśmiechnął się niezręcznie i zniknął za drzwiami od razu zamykając drzwi.

Jooheon warknął zirytowany, siadając z powrotem na twardym krześle, które głośno zaskrzypiało pod jego ciężarem. Miał już dość czekania. Chciał zobaczyć swoje słoneczko, za którym tak bardzo tęsknił. Chciał znowu zobaczyć jego uroczy uśmiechem i usłyszeć słodki śmiech, który od razu poprawiał mu humor.

Rozmarzony patrzył w sufit, dalej czekając aż się czegoś dowie. Myślami błądził po wspomnieniach ich wspólnych chwil.
Uśmiechnął się przypominając sobie jak obudził się po ich wspólnej nocy, czując główkę chłopaka na swoim torsie i jak jego ciepły oddech łaskocze jego skórę.
Albo jak próbowałam nauczyć chłopca grać na  konsoli, aż Kyun grał lepiej od niego, chichocząc przy każdej wygranej i naburmuszonej miny Joo,którego musiał całować po całej twarzy, żeby go udobruchać oraz namówić na jeszcze jedną grę. Przeżyli ze sobą tak dużo i Heon miał nadzieję, że uda im się przeżyć jeszcze więcej. Miał nadzieję, że wszystko się uda, a potem będzie tylko lepiej.

Słysząc nieznośny stukot damskich obcasów, otworzył oczy, niechętnie spojrzał na postać stojącą przed nim i prawie nie spadł z krzesła, zdając sobie sprawę kto to. To była ostatnia osoba jaką chciałby zobaczyć w takich okolicznościach

- Sunmi? - spytał nadal będąc w szoku. Nigdy by się nie spodziewał, że kiedyś jeszcze ją zobaczy. To była jedna z jego pierwszych zabawek, która szybko mu się znudziła. Była rozpuszczoną dziewuchą, która bez przerwy się co niego kleiła, prosząc o coraz to nowe rzeczy. Jooheon by oschły i zimny w stosunku do niej, nie kochał jej, w sumie nawet jej nie lubił. Oddał ją z powrotem do jej rodziców, mówiąc, że to nie to czego szuka. To podobno ją zniszczyło bardziej niż życie z Joo. - Ty żyjesz?

- Jak widzisz żyje. - powiedziała tym swoim przesadnie przesłodzonym głosem, którego Lee tak bardzo nienawidził. - a co stęskniłeś się, kochanie? - spytała, podchodząc do Joo, w swojej kusej sukience kręcąc przy tym biodrami. Skrzywił się obrzydzony, czując jak kobieta dotyka jego ramion, próbując go skusić.

- odejdź stąd. - warknął Joo, chcąc w ten sposób zniechęcić kobietę od dalszych działań. Co niestety się nie powiodło, bo Sunmi wpakowała się na jego kolana, śmiejąc się jak obłąkana.

-Na pewno tęskniłeś za swoją kicią. - Powiedziała czarnowłosa, poruszając biodrami, żeby podniecić byłego właściciela. Mruknęła niezadowolona, że jej działanie nic nie przyniosły. Wydęła dolną wargę umalowaną czerwoną szminką. Jak Joo uwielbiał czerwony, tak ten odcień w ogóle nie przypadł mu do gustu. - Co z tobą? Przecież zawsze tak dobrze nam było.

-Że co?! MY?! NIE MA ŻADNYCH NAS! Czego ty nadal nie rozumiesz?! Nie kocham cię i nigdy nie kochałem!- warknął wampir, zrzucając kobietę ze swoich kolan. Ona miała coś z głową, że myślała, że czuje do niej coś więcej niż obrzydzenie.

-A-ale ja-ak to? - spytała, zaczynając płakać, przez co rozmył się jej obleśny makijaż. Teraz wyglądała jeszcze gorzej.

-Jooheon? - spytał Minhyuk, wychylając się lekko zza drzwi, przez głośne krzyki. -Czy to Sunmi?

- MinMin!- zawołała kobieta, szybko przestając płakać i poprawiając swój makijaż. - JooJoo jest dla mnie nie dobry. Krzyczy na mnie.

-Dobra skończ już pieprzyć. - warknął starszy Lee, rozmasowując skronie.- Możesz go zobaczyć Heon.

Młodszy Lee kompletnie zignorował kobietę, która wykrzykiwała coś w jego stronę. Miał to gdzieś, teraz liczył się dla niego tylko Kyunii. Nie dbał nawet o to że Sunmi w ogóle go znalazła. Szybko wszedł do pomieszczenia, z którego wcześniej wyszedł Min.

-Co z nim? - spytał wampir, siadając na krześle obok łóżka, na którym leżało małe zawiniątko. Odgarnął delikatnie czarne włosy z czoła drobnego łowcy. Zmartwiony przyglądał się jego pogrążonej we śnie twarzy. Ta mała istotka wyglądała strasznie niewinnie. Joo nie mógł oderwać od niego wzroku. Cały czas myślał, jak taki anioł mógł pokochać takiego potwora jak on.

-Jest wyczerpany, na szczęście udało się powstrzymać ulatywanie energii. Wszystkie rany się zagoiły dość szybko. - powiedział Hyunwoo, wycierając ręce. - Będzie dobrze ale potrzebuje teraz dużo odpoczynku.

Joo pokiwał lekko głową, nie odrywając wzroku od swojego słońca. Chłopiec zmarszczył lekko nosek, kiedy jeden z kosmyków włosów spadł na jego twarz. Wampir uśmiechnął się delikatnie, odgarniając kłopotliwy kosmyk.

- Już dobrze aniołku. - szepnął, składając motyli pocałunek na czole Changkyun'a, który niespodziewanie otworzył swoje oczka.

Angel? It's You? {2} [Jookyun]Where stories live. Discover now