nine

78 7 7
                                    

Cała trójka stała z tylu sali, uważnie przyglądając się temu całemu zajściu. Jooheon był wkurwiony, widząc jak obrzydliwy wampir dotyka ciała jego aniołka, który nie był nawet świadomy. Gdyby nie silny uścisk Shownu na jego nadgarstku, to popełnił by jedną z większych głupot w swoim życiu i zaprzepaścić cały ich plan. Rzuciłby się na przywódcę szaleństwo jak ostani isiota a  Dostanie się do Złotego Gniazda było już cholernie skomplikowane, na dodatek byli ubrani w długie, czarne szaty z kapturem, żeby nikt ich nie rozpoznał. Cała ich trójka nie była tam miło widziana przez swoje domniemane stosunki z anielskimi dziećmi.

Wonho przez swoją rasę, która szybko by została wyczuta wśród słodkiego wampirzego zapachu, musiał zostać w rezydencji Lee i czekać aż wrócą. O ile w ogóle wrócą.

Nie mogli pozwolić sobie na błąd, zwłaszcza kiedy 50% ich planu prawie się powiodła. Musieli tylko poczekać na odpowiedni znak. Cichy warkot wydobył się z ust Lee kiedy usta Chae zetknęły się z szyją Kyun'a, który nie kontaktował ze światem. Jooheon zanim się tam znaleźli, obiecał sobie, że bez swojego skarba nie wyjdzie. Nie zamierzał wracać do pustego domu, gdzie panowała potworna cisza, która coraz bardziej go przerażała. Nie mógł znieść ciszy, którą kiedyś przerywał słodki śmiech jego  słońca kiedy ten go łaskotał.

Dla Joo już nic nie było przyjemne, nic nie sprawiało radości ani poczucia szczęścia odkąd Changkyun umarł podczas walki. Jego serce zawsze radowało się na widok jego uśmiechniętego malucha, którego uwielbiał rozpieszczać. Kochał z nim zasypiać i budzić się. Godzinami potrafił patrzeć na śpiącego aniołka, czekając aż otworzy swoje śliczne oczka. Nic nie rozczulało Heon'a bardziej niż zaspany chłopiec,który przeciera lekko oczka swoimi małymi rączkami.

Wampir spuścił głowę, uśmiechając się na samo wspomnienie sennej twarzy Changkyun'a. Pokręcił głową, nie mógł się teraz rozproszy, kiedy czekali na odpowiedni znak do działania. Widok rytualnego sztyletu wywołał oklaski i euforie wśród zebranych Szaleńców co dodatkowo zirytowało Lee.

Jooheon miał ochotę zetrzeć ten dumny uśmiech z twarzy Hyungwon'a, który skrzywdził jego małe słoneczko. Powinien, jednak być mu wdzięczny, za to że Kyun żyje, ale nie mógł znieść myśli ile cierpienia chłopca to kosztowało ani tego jak bardzo go zniszczył. Zmienił jego maleństwo, które już nigdy nie będzie takie jak dawniej. Jego psychika zmieniła się na gorsze, skrywając urocze i kruche maleństwo pod grubą warstwą strachu oraz obojętności.  Jego słoneczko straciło swój blask, powoli się wypalając i znikając.

Minhyuk patrzył obojętnie na działanie swojego byłego kochanka. Kiedy się poznali wizja Hyungwona wydawała mu się nawet kusząca ale Min od zawsze wolał chodzić własnymi ścieżkami. Nie pomógł Chae mimo że po nocach myślął czy to nie był błąd. Jednak kiedy widział swojego przyjaciela, szczęśliwego przy boku małego łowcy to wiedział, że podjął dobrą decyzję.

W momencie kiedy Hyungwon jednym szybkim ruchem odciął krucze skrzydła a po wielkiej sali rozniósł się przeraźliwy krzyk  Changkyuna'a ,przez olbrzymi szklany dach pokryty przeróżnymi witrażami, dostały się  uzbrojone oddziały łowców, które szybko otoczyły zebranych, nie pozwalając im się ruszyć, odcinając możliwe drogi ucieczki.

-Chae Hyungwon jak mniemam. - powiedział ku zaskoczeniu Joo, Kihyun. Młody Yoo znacząco się zmienił od pamiętnej walki z Szaleńcami pod ich wieżą. Przekonał się trochę do innych ras, zaczynając darzyć je szacunkiem. Zmienił też swoje zdanie o Changkyunie i zaakceptował fakt, że są braćmi. -W imieniu Anielskiego Sądu, Chae Hyungwon, przewodniczący zgromadzenia Szaleńców, zostajesz aresztowany pod zarzutem kilkukrotne morderstwa i znęcania się nad istotami różnego pochodzenia.

Groźny syk rozniósł się po sali jak mężczyzna tylko skończył mówić, w łowcach wzbudził on niepokój a w Szaleńcach chorą ekscytacje.  Wszyscy skupili się na tym co działo się na scenie.Ciało Changkyun'a znacznie zmalało, dłonie zwiotczały wysuwając się ze złotych kajdan i mała istotka osunęła się na ziemię, całkowicie tracąc siły oraz przytomność. Natomiast ciało białowłosego wampira zaczęło się zmieniać powodując przy tym głośny syk. Wszyscy patrzyli w przerażeniu jak przeobraża się w ogromnego potwora, który nie przypominał żadnej żywej istoty. Olbrzymie pazury i szczęki, które z łatwością mogłyby ich  zmiażdżyć.

Łowcy nie mogli dłużej czekać, rozpoczęli walkę z Szaleńcami ale też i z czasem.  Bestia, którą stał się Hyungwon, potrzebowała krwi strażnika a do tego nie mogli dopuścić.  Minhyuk,Shownu oraz Jooheon zrzucili z siebie długie szaty i rzucili się do pomocy Łowcą. W końcu to oni ich o tym wszystkim powiadomili. Nie mogli się tam pchać bez  żadnej pomocy. W teorii była to misja samobójcza z początku ale nie chcieli tego praktykować. Mieli uratować Kyuna i uciekać jak najdalej, jednak sumienie chyba nie pozwoliłoby im tak po prostu odejść, zostawiając łowców na pastwę sadystycznego losu. 

Shownu należał do niepokonanych czyli istot, których nie dało się zniszczyć. Posiadali superszybkość i siłę, więc to właśnie on pomagał łowcą z bestią. Mniejsze oddziały łapały Szaleńców, usypiając ich A potem ich skuwali. Nie mogli pozwolić im uciec. Kolejne oddziały sprawnie zabierały nieprzytomnych jak najdalej od wielkiej Sali.  Szaleńy  nie byli problemem, którym był akurat Hyungwon, przemieniony  W potwora z Krainy ciemności.

Kiedyś to właśnie one chodziły po ziemi, wprowadzając chaos i spustoszenie. Nie mieli sobie równych, nie dało się ich powstrzymać w żaden możliwy sposób. Wielkie stwory, na których czele stał Corydon, Pan wszelkiego zniszczenia, z którym mogły się mierzyć tylko same Anioły. To właśnie one zamknęły go w mrocznej Krainie zanim ludzie znaleźli się w erze średniowiecza.

W tym całym zamieszaniu udało się Joo dostać do jego maleństwa, uważając przy tym na Hyungwona,z którym walczyli najlepsi Łowcy. Szybko wziął drobne ciałko w ramiona uważając na poranione plecy, osłaniając je przed możliwym niebezpieczeństwem. Podniósł go i przeraził się jak lekki jest chłopak. Niewiele myśląc wybiegł z wielkiej sali, musiał bronić swojego aniołka przed Hyungwon'em, który na pewno  będzie chciał go zabić. W żyłach młodego Im'a nadal płynęła moc, której ten potrzebował do skończenia rytuału.

Uważnie przyglądał się raną po skrzydłach, które bardzo szybko zaczęły się goić. Joo martwił się o chłopaka, który był cały rozpalony. Nie wiedział co ma zrobić w tej sytuacji. Nie należał do dobrych istot, ratowanie innych nie było jego specjalnością, ale dla swojego słoneczka musiał się postarać. Musiał znaleźć się w bezpiecznym miejscu.

-Kyunii proszę... Otwórz oczka...Błagam cię aniołku... Nie zostawiaj mnie...

Angel? It's You? {2} [Jookyun]Where stories live. Discover now