two

108 11 1
                                    

Zjawa stała przed nim patrząc w jego oczy ale Jooheon czuł jak te oczy, które utraciły swój blask szczęścia wręcz wypalały dziurę w jego duszy. Duszy, która już prawie nie istniała przez życie usłane grzechem.

Nie mógł oderwać od niego wzroku czując jak strach rozchodzi się po jego ciele. Jak paraliżuje każdą komórkę jego ciała, które poddały się pod naciskiem sprawiając, że Joo upadł na ziemie mimo że ledwo udało mu się podnieść. Znowu kręciło mu się w głowie i nim zdążył się obejrzeć, postaci już nie było. Jakby był to tylko sen.

Świat wirował mu w oczach aż upadł całym ciałem na brudną posadzkę obok ciała martwej harpi, które wydzielało obrzydliwy zapach zgnilizny. Wokół niego znowu zapanował mrok, który powoli zawitał w strzępach jego duszy.

Nie widział co się z nim działo, jedyne o czym myślał to jego mały chłopiec, przed oczami wśród mroku widział tylko jego blade nagie ciało leżące na ziemi. Nagie, bezbronne emanujące chłodem ale i pięknem, które rozświetlało mrok. Jooheon chciał podejść i wziąć tą drobną istotkę w swoje ramiona zamykając ją w ciepłym uścisku. Jednak nim zdążył się tylko poruszyć, na bladym ciele pojawiły się czarne ślady rąk, które powoli zmieniały nieskazitelne istnienie w mrok.

Mocne uderzenie w twarz sprawiło że obraz Changkyun'a zniknął a odzyskał świadomość. Ostrożnie otworzył oczy mrucząc przy tym z niezadowolenia.
Zamrugał kilka razy zanim jego wzrok się wyostrzył i mógł zauważyć że stoi nad nim Minhyuk z mordem w oczach.

- A Ty co kurwa wyprawiasz?! - warknął na niego starszy przyprawiając Joo o jeszcze większy ból głowy.

- Widziałem go - powiedział cicho Joo łapiąc się za głowę jakby miało to zzmniejszyć chociaż trochę ból jaki odczuwał.

- Kogo to cholery?! Kogoś widziałeś Joo?!

- Widziałem Ch-Changkyun'a... on urat-ował mnie...

Nie wiadomo kto w tym momencie był w większym szoku, Minhyuk, któremu ciężko było uwierzyć w jakiekolwiek słowa swojego przyjaciela, który ostatnimi czasy jedyne co robił to zatapiał koszmary w trunkacho. Czy Joo, który nie mógł już odróżnić prawdy od iluzji. Wszystko się zlewało tworząc niezdrową mieszanke, która zalewała jego umysł.

Wampir podniósł swój lekko zamglony wzrok ku szaremu niebu. Od tamtego dnia, kiedy wszyscy coś stracili, niebo było tylko szare bez słońca. Bez nadziei na lepszą przyszłość.

Jooheon wziął głęboki wdech po czym wypuścił powietrze z głośnych świstem. No cóż połamane żebra w oddychaniu nie pomagały nawet wampirowi, który zaczyna się regenerować. Trochę potrwa Za nim Joo znów będzie zdrowy i wróci do siebie.
Minhyk usiadł obok Młodszego wampira na brudnej posadzce. Domyślał się co mógł czuć jego przyjaciel bo stracie ukochanej istotki.

Ale ta chwila i tak by kiedyś nadeszła. Musiałby pochować ciało swojego aniołka bo im nie jest dane życie wieczne na ziemi mimo że są najbliżej Boga. w ciągu swojego życia wampiry zakochiwały się wiele razy. Z każdym odejściem ukochanej osoby traciły cząstkę siebie aż stawali się samotnikami nie chcacymi znowu cierpieć.

Minhyuk widział już Joo bo stracie swoich miłości ale po starcie Changkyun'a było znacznie gorzej. Zazwyczaj dochodził do siebie po maksymalnie miesiącu a tu dalej trwa w rozpaczy.

- naprawdę go kochałeś, prawda? - spytał cicho Min zerkając na swojego przyjaciela.

- t-tak, Kocham go całym sobą, on pokazał mi jak stać się lepszym - wyszeptał drżącym głosem Joo.

- Heon musisz się z tym pogodzić że jego już nie ma. Nie mogłeś go widzieć bo on nie żyje. Przykro mi....

Angel? It's You? {2} [Jookyun]Where stories live. Discover now