Rozdział XI

5K 221 19
                                    

31 października 1998- Bal z okazji święta duchów.


                Ręka tylko trochę jej zadrżała, gdy kładła ją na ramieniu Zabiniego, a on z uwodzicielskim uśmiechem obejmował ją w talii. Tuż obok nich, Malfoy z wprawą wytrawnego tancerza, zaczął właśnie wirować po parkiecie z Tracey Davis, która wyglądała lekko i zwiewnie w swojej sukni w kolorze bladego złota.

- Wiem, że proszę cię o naprawdę wiele, ale może mogłabyś się na chwilę uśmiechnąć? Dziennikarze na pewno zrobią nam zdjęcia. Namiętność, choć podszyta wściekłością, jaką dzielicie ze Smokiem w swoich spojrzeniach, zostanie zapewne odebrana przez publikę jako nieodparta ochota na seks. Za to mnie wezmą za okropnego nudziarza, jeśli przez cały czas będziesz miała taką minę.

Hermiona mimowolnie parsknęła krótkim śmiechem. Namiętność? Seks? Czy on naprawdę powiedział coś podobnego w kontekście jej i Malfoya? Już wiedziała, że jutro podrze gazetę na drobne strzępy nim zobaczy w niej zdjęcie, które mogłoby choć trochę sugerować coś podobnego.

- Ja i Malfoy dzielimy ze sobą tylko nienawiść i każdy głupek może to z łatwością zauważyć – odpowiedziała, uśmiechając się z przymusem i mając nadzieję, że to mu wystarczy.

- Nie ktoś, kto chce wierzyć w piękną bajkę o nienawiści - przemienionej w wielką miłość... - Zabini mrugnął do niej porozumiewawczo.

- Tylko kompletny imbecyl mógłby uwierzyć, że żywię do niego coś więcej niż odrobinę koniecznej tolerancji – powiedziała, siląc się na lekki ton.

- Jestem przekonany, że to wkrótce się zmieni – Zabini błysnął uśmiechem.

- Nie stawiałabym na to zbyt wiele na twoim miejscu – odpowiedziała zimno.

- Lubisz hazard Hermiono? Kodeks honorowy każdego Ślizgona wyraźnie mówi o tym, że zawsze powinien zawierać zakłady, jeśli może być pewien wygranej – Blaise nie przestawał się do niej uśmiechać.

- Nazywacie to kodeksem honorowym? A który punkt mówi o piciu krwi dziewic i składaniu ofiar z niewinnych Puchonów? – zażartowała, tym razem uśmiechając się bardziej szczerze.

- Jestem pewien, że żaden Ślizgon nigdy nie zmarnowałby dziewicy tylko po to, by wypić z niej krew! – Zabini udał poważny ton. – Za to lubimy zajmować się nimi w pewien szczególny sposób... Chcesz posłuchać?

- Wolałabym nie, jeśli mam zatrzymać swoją kolację – odpowiedziała, ze zdziwieniem stwierdzając, że naprawdę ta rozmowa nieco ją bawi.

- Musisz być bardziej twarda, jeśli masz z nami wszystkimi wytrzymać przynajmniej przez rok – Blaise znów się uśmiechnął.

- Maksymalnie przez rok. I owszem... Zdaje sobie sprawę z tego, że to nie będzie łatwe.

- To zależy tylko od ciebie. Wiem, że masz silne przekonanie o tym, jak zapewne okropni i okrutni jesteśmy, ale nie zapominaj o znanym przysłowiu, że pozory lubią mylić – Zabini nagle spoważniał.

- Mylić? Niby kiedy? Czy może wtedy, gdy ułożyliście prześmiewczą piosenkę o Ronie i całej jego rodzinie? Czy wtedy, gdy wydaliście nas Umbridge? Albo wtedy, gdy na naszym trzecim roku przed lekcją zielarstwa ty i Malfoy powiesiliście Neville'a na gałęzi tak wysokiej, że o mało nie posikał się przy wszystkich ze strachu?

- Takie tam szkolne wygłupy – Zabini miał przynajmniej tyle przyzwoitości, by nie patrzeć jej w tej chwili w oczy.

- Doprawdy? Nawet jeśli ranią czyjeś uczucia i mogą doprowadzić do nieszczęścia? – zapytała nie kryjąc goryczy.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Where stories live. Discover now