Rozdział LXII

6.8K 244 51
                                    




Dedykacja: Dla karolkikrejzolki z okazji urodzin z najlepszymi życzeniami! 🎁

17 luty 1999


Jezioro było zamarznięte. Warstwa lodu była gruba, a tuż nad jej taflą panowała zamieć śnieżna. Nie przeszkadzało to jednak, by mężczyzna szedł dalej. Ciężki dźwięk jego okutych żelazem butów, odbijał się od zamarzniętej powierzchni, jednak nie powodował w niej żadnych pęknięć.

Sukcesem było, że w ogóle zdołał wejść na lód, choć porywisty, ostry wiatr, chwilami miotał nim niczym szmacianą marionetką. Śnieg wpadał mu do ust i oczu, a chłód przenikał go do samych kości. Wiedział jednak, że nie może się poddać. Jego twarz wyrażała pełną determinację.

Zatrzymał się na środku po czym uniósł nogę i z całej siły tupnął nią w lodową pokrywę. Lód zazgrzytnął głucho, ale mimo to nie pęknął. Kolejny powiew wiatru przesunął jego postać o kilka metrów w kierunku brzegu. To była niespotykana siła - i po wyrazie jego twarzy, można było uznać, że nigdy wcześniej się z taką nie zetknął.

Ponownie uniósł nogę i z całej siły spróbował przebić się nią przez lód. Kolejne zgrzytnięcie i ledwie jedno, malutkie pęknięcie.

Uśmiechnął się sam do siebie. W takim razie jeszcze raz...

Lecz, gdy tym razem uniósł nogę wiatr zerwał się z taką siłą, że stracił równowagę i został powalony na plecy. Wiedział już, że w tym momencie przegrał.

Niewidzialna siła przeciągnęła go po lodowej tafli, po czym obcesowo wyrzuciła go na brzeg, niczym stary but.

To był koniec.

Zamrugał, a jego oddech wciąż parował od zimna. W blond włosach topiły się płatki śniegu.

Hermiona dyszała, ale stała stabilnie, jedynie z lekko zaróżowionymi policzkami. Jej oczy błyszczały, a włosy wyglądały na niczym naelektryzowane od nadmiaru magii. Była jednak zupełnie w porządku, w przeciwieństwie do niego.

Lucjusz odgarnął włosy z twarzy i odruchowo potarł zmarznięte ramiona. Mały, cyniczny uśmieszek wypłynął na jego wąskie usta.

- Gratuluję ci Hermiono i nie ukrywam, że jestem pod sporym wrażeniem.

- Dziękuję - odpowiedziała, zdobywając się na niepewny uśmiech. To była trudna próba i bardzo się cieszyła, że jakimś cudem jej podołała.

- Pora na następnym etap sprawdzianu - Lucjusz wstał, poprawiając mankiety swojej szaty.

- Jaki? - spytała ostrożnie.

- Czas odmrozić jezioro i pozwolić twoim myślom swobodnie płynąc z prądem.

Hermiona wzięła drżący oddech.

- Mam stosować oklumencję, bez śladu tego, że to właśnie robię, prawda?

Lucjusz znów uśmiechnął się lekko.

- I pomyśleć, że nie wierzyłem Draco, jak mówił mi, że nie zna bardziej genialnej czarownicy od ciebie.

Hermiona nie mogła powstrzymać małego uśmiechu. Podobało jej się to, że jej narzeczony miał o niej takie zdanie, a co więcej nie bał się przedstawić go nawet własnemu ojcu, który przez lata w pełni gardził nią z powodu jej pochodzenia.

- Nadal nie wiem czy będę potrafiła to zrobić. Uczono mnie, jak ukrywać myśli, a nie jak je selekcjonować i trzymać za barierą tak, by nikt się o tym nie dowiedział - Hermiona czuła się spięta i zdenerwowana. Czas uciekał, a ona najbardziej na świecie bała się tego, że jeśli zawiedzie, to komuś stanie się przez to straszna krzywda.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Where stories live. Discover now