Rozdział LXI

6.8K 249 37
                                    


Ogień w kominku wesoło trzaskał, rzucając długie cienie światła na podłogi, ścianę i ich nagie ciała. Leżeli przytuleni. Ciasno, blisko, ale cisza jaka pomiędzy nimi panowała z każdą chwilą sprawiała, że czuł się coraz mniej pewnie.


Myśli galopowały w jego głowie. Wiedział, że tak wielka utrata samokontroli była tym, czego od początku trwania ich układu obawiał się najbardziej. Zrobił to. Wziął ją i odebrał jej dziewictwo na starej, drewnianej podłodze swojego domku na drzewie, w którym bawił się w dzieciństwie.

Jak w ogóle mógł do tego dopuścić?

Palce Hermiony przesunęły się delikatnie po wilgotnej skórze jego torsu. Po tym, jak skończyli w pierwszym przypływie odzyskanej świadomości, transmutował swoją koszulkę w cienki koc, którym nakrył ich oboje, jednak Hermiona szybko dopilnowała, by byli nim okryci tylko od pasa w dół, pieszcząc i dotykając jego wciąż rozgrzanej skóry, i opierając głowę na jego klatce piersiowej.

- Pomimo twojej oklumencji, dosłownie słyszę, jak wirują twoje myśli - zamruczała, wtulając się w niego mocniej.

- A czy ty o tym nie myślisz? - zapytał cicho.

- Nie. Jest mi zbyt błogo, bym miała ochotę to teraz roztrząsać i analizować każdy szczegół. - Jej głos brzmiał nieco warkliwie.

- To nie tak - próbował zaprzeczyć. - Po prostu nie chciałem w ten... - Sam nie wiedział, co powinien powiedzieć. Że nie chciał tego z nią zrobić? Salazarze! Oczywiście, że tego chciał! Chciał tego od tak dawna, że już nawet sam nie był pewien, kiedy to się tak naprawdę zaczęło.

- Wiem - Hermiona uniosła się trochę i spojrzała mu w oczy. - Wiem, że nie chciałeś mnie skrzywdzić ani wykorzystać. Wiem też, że chciałeś bym tego nie pożałowała i przysięgam, że nie żałuję. To było dla mnie naprawdę wyjątkowe przeżycie i dziękuję ci za nie.

Nie miał pojęcia, co ma jej odpowiedzieć, dlatego uniósł się lekko i musnął ustami jej usta - w ten sposób samemu dziękując jej za to, co właśnie mu powiedziała. Uspokoiło go to. Zwłaszcza jego sumienie.

Całowali się z coraz większą namiętnością, czując jak ich ciała na nowo ulegają rozgrzaniu. Draco jednak postanowił to przerwać. Hermiona, dopiero co przeżyła swój pierwszy raz. Naprawdę nie powinien na nią naciskać... Z tego co wiedział, to nie powinien tego robić przynajmniej przez kilka następnych dni.

W sumie dobrze się złożyło, że jutro z samego rana miał wyjechać na zgrupowanie, bowiem nie był pewien, jak długo mógł się opierać, gdy ona całowała go z tak widocznym pożądaniem.

Delikatnie zabrał swoje ręce z jej nagiej piersi oraz biodra i przeniósł je na jej twarz, ujmując ją czułym gestem, nim wreszcie oderwał od niej swoje usta.

- Deszcz wciąż przybiera na sile - musiał odchrząknąć, by jego głos zabrzmiał bardziej pewnie. - Myślę, że powinniśmy jednak wezwać skrzaty, by nas stąd przetransportowały. Zapewne już i tak przegapiliśmy lunch...

- Słusznie - Hermiona uśmiechnęła się do niego czule, w ogóle nie zrażona tym, że im przerwał. Doskonale wiedziała, że on też wciąż jej pożądał, ale pewnie od razu zrozumiała jego obawy.

Draco bezróżdżkowo rzucił na nich zaklęcie czyszczące, po czym - tylko ukradkiem na siebie zerkając - obydwoje sięgnęli po swoje ubrania.

Strzałka i Śmiałek przenieśli ich do dworu bez zadawania pytań, każdego do jego własnej sypialni.

💍💍💍


Stojąc pod prysznicem, Draco naprawdę starał się przeanalizować w swojej głowie wszystko to, do czego pomiędzy nimi doszło w ostatnim czasie.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz