Rozdział LX

7.5K 273 57
                                    


Była zmuszona odprowadzić ciotkę Muriel na górę, jako że wszyscy z rodziny Weasleyów właśnie zajmowali się czymś innym. Nie przeszkadzało jej to specjalnie, zwłaszcza, że stara dama nabrała do niej nowego szacunku, gdy została poinformowana, iż Hermiona będzie łączyć się z synem starożytnego i czystokrwistego rodu Malfoyów.

Ucieszyła się jednak, gdy wreszcie uwolniła się od rozmownej starszej pani i mogła wrócić na przyjęcie, gdzie - jak wiedziała - zaraz miał rozpocząć się ostatni taniec. Z tego, co przekazała im Ginny, druga choreografia podobała się im o wiele bardziej niż pierwsza i świetnie się z Zabinim bawili przy treningach do niej, doprowadzając tym Baryszkowa do szału.

Gdy weszła do sali, nowa para narzeczonych znajdowała się już na parkiecie, dlatego - mimo najszczerszych chęci - nie przecisnęła się w stronę Dracona, który stał na drugim końcu sali. Postanowiła poczekać, aż występ się skończy.

Nagle poczuła coś, jakby nacisk różdżki, centralnie pomiędzy jej łopatkami. Wzdrygnęła się lekko i obejrzała przez ramię.

- Cały wieczór przede mną uciekasz... - usłyszała szept, a zapach whisky dotarł do jej nosa.

- Ron! - warknęła. - Odsuń się ode mnie w tej chwili! A jeśli to, co czuję na moich plecach to twoja różdżka, to przysięgam, że gorzko tego pożałujesz! - mówiła cicho, mając nadzieję, że nikt z gości, obserwujących taniec pożegnalny nie zauważy tej sytuacji. To mogłoby wywołać niezły skandal.

- Odłożę ją, jeśli zgodzisz się ze mną pogadać. Jeśli nie, to spetryfikuje cię i stąd wyniosę - zagroził, a Hermiona zorientowała się, że wypił dziś o kilka głębszych za dużo.

- Oszalałeś? - rzuciła mu ostre spojrzenie przez ramię. - Od kiedy to celujesz z różdżki do przyjaciół i grozisz im porwaniem?

- Od wtedy, gdy cały wieczór spędzają w ramionach sprzedajnych węży - syczał. - Wyjdź ze mną, jeśli nie chcesz skandalu. Nawet stąd mogę spróbować trafić fretkę w tą nadętą twarz kolejną Sectumsemprą...

Hermiona wiedziała, że Ron był w takim stanie, że wcale nie żartował. Odetchnęła płytko i skierowała się w stronę wyjścia na taras. Naprawdę nie chciała psuć tego wieczoru, przeklinaniem na oczach trzystu gości swojego byłego chłopaka, ale była skłonna to zrobić, jeśli Ronald nie zamierzał szybko oprzytomnieć.

Otworzyła drzwi prowadzące na taras i puściła go przodem, ledwo hamując się przed wyciągnięciem różdżki i uderzeniem go jakąś paskudną klątwą prosto w plecy. Wiedziała jednak, że to właśnie byłby ten początek dramatu, który pogrzebałby dobre wrażenie, jakie zrobiło to przyjęcie.

- Czego chcesz? - warknęła, stając na przeciwko Rona i ze złością zakładając ręce na piersi.

- Porozmawiać - powiedział hardo. - Unikasz mnie!

- Nie zauważyłeś, że byłam dziś raczej zajęta? - zapytała cierpko. - Pomagałam twojej siostrze przejść przez to wszystko od samego początku, a ty w zamian straszysz, że mnie spetryfikujesz?

- Doskonale wiesz, że bym tego nie zrobił - Ron wyciągnął do niej dłoń, chcąc najpewniej dotknąć jej policzka, ale Hermiona szybko ją odtrąciła.

- Groziłeś, że przeklniesz Draco! - warczała, rozzłoszczona do granic.

- Draco? Nazywasz go teraz po imieniu, prawda? A może jesteś tak głupia, jak inne jego wielbicielki i nabierasz się na jego czułe słówka, nazywając go potem swoim boskim smokiem? Co? - szydził Ron.

- To nie twoja sprawa! Jeśli o tym chciałeś rozmawiać, to równie dobrze możemy sobie darować! - Hermiona chciała odejść, ale Ron mocno złapał ją za nadgarstek.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz