Rozdział LVI

6.3K 247 33
                                    


Reporterzy szaleli. Ciągle robili zdjęcia i wykrzykiwali pytania. Hermiona jednak skupiała się na tym, jak ramię Draco obejmowało jej talię, a jego policzek był przyciśnięty do jej skroni, gdy razem stali przed tym tłumem - uśmiechając się zupełnie szczerze. On z powodu tego, że był bardzo szczęśliwy. Ona, ponieważ naprawdę cieszyła się jego szczęściem.

- Panno Dagworth-Granger! - wykrzyczał jeden z dziennikarzy. - Co pani czuje w związku z przyszłą karierą pani narzeczonego?

- Jestem z niego bardzo dumna - odpowiedziała od razu. - I bardzo cieszę się z tego, że ma możliwość zrealizowania swoich marzeń.

Poczuła, jak uścisk Draco wzmocnił się na jej pasie, a po chwili jego usta musnęły jej włosy w czułym pocałunku. Chyba cieszyło go, że odpowiedziała w ten sposób.

- A czy nie jest pani zazdrosna o przyszłe rzesze fanek, które prawie zawsze towarzyszą zawodnikom quidditcha w ich sportowych karierach? - Spytała jakaś młodsza wersja Rity Skeeter.

Hermiona poczuła nieprzyjemny dreszcz. W ogóle o tym jeszcze nie pomyślała. To fakt, że Draco jako zawodowy gracz, a do tego bardzo przystojny mężczyzna, pewnie z miejsca stanie się najpopularniejszym zawodnikiem w lidze. Nie mogła jednak dać po sobie poznać, że dopiero zaczęła rozważać ten aspekt jego kariery. Zmusiła się do uśmiechu, nim odpowiedziała:

- Ufam mojemu narzeczonemu, więc nie mam z tym problemów.

Poczuła jak Draco trzęsie się ze śmiechu, tuż obok niej. Miała nadzieję, że nie myślał, iż w tej chwili żartowała. Naprawdę mu ufała. Nie tylko w kwestiach jego wierności.

Reporterzy mieli chyba jeszcze z dwie setki pytań, ale na przód znów wysunął się Watkins, który objął swoim ramieniem Dracona.

- Poprosimy o rundę honorową! - zawołał tak głośno, że cała loża go usłyszała, choć nie używał już zaklęcia nagłaśniającego.


Cała drużyna Srok, składająca się z dwóch kobiet i pięciu mężczyzn, podeszła do podestu, trzymając miotły w dłoniach.

Draco odsunął się od Hermiony i szybko zdjął swoją koszulkę, by móc założyć tę z logiem swojego nowego zespołu. Reporterzy nadal pstrykali setki zdjęć, a Hermiona żałowała, że nie mogła ukryć bardziej nagiej klaty Draco przed ich natrętnym wzrokiem, niż pozwalała na to powierzchnia jej własnych pleców, gdy stała do niego przodem.


Musiała naprawdę się postarać, by samej nie gapić się na jego alabastrową skórę, opinającą ładnie wyrzeźbione mięśnie. Całe szczęście, że czasem przed ich treningami blondyn lubił rozciągać się bez koszulki. Pamiętała też, jak podobnie usiłowała nie podziwiać jego muskulatury, gdy opiekowała się nim po klątwie, jaką zafundowała mu Bellatrix.


Fanki zespołu - wciąż zgromadzone na trybunach - piszczały i machały jak szalone, gdy Adam Vaisey - kapitan zespołu podszedł bliżej i podał Draco jedną z markowych mioteł, na jakich latali wszyscy zawodnicy.

Draco zupełnie swobodnie pochylił się i cmoknął krótko Hermionę prosto w usta, szepcząc do niej:

- Zaraz wracam.

Uśmiechnęła się do niego i zaczęła klaskać wraz z innymi, gdy zawodnicy podeszli do krawędzi loży, by móc wystartować i przelecieć kilka rund honorowych nad boiskiem.


Radość nie znikała z twarzy Malfoya i Hermiona musiała szczerze przyznać, że mocno jej się to udzieliło. Nie pamiętała kiedy ostatni raz czuła to przyjemne ciepło wokół swojego serca. Była dziś szczęśliwa razem z nim.

Zeszła z podestu i skierowała się z powrotem w stronę swoich znajomych. Ginny, Tracey i Gianna objęły ją mocno, gdy do nich podeszła.

- To takie super! - zapiszczała Tracey. - Wszyscy tak ciężko trenowali, ale tylko Draco od razu dostał się do pierwszego składu!

Hermiona uśmiechnęła się do niej. To była prawda, że Draco i jego koledzy trenowali Quidditcha prawie codziennie. Dlaczego nie skojarzyła tego z ich planami zostania profesjonalnymi zawodnikami? Przecież nawet Lucjusz i Narcyza wspominali jej o dość niespodziewanej ścieżce kariery ich syna.

Patrzyła wraz z resztą stadionu, jak Draco wspólnie z drużyną Srok przelatuje nad trybunami i macha do wiwatującego tłumu. To z pewnością był jeden z najlepszych dni w jego życiu i Hermiona za nic nie mogła sobie pozwolić, by coś mu to zepsuło.

Odruchowo spojrzała przez ramię w stronę Rona, który śledził lot Malfoya z nieskrywaną pogardą i nienawiścią. Hermiona wiedziała, że jeśli tylko znajdzie na to sposób, to jakoś dokuczy Draconowi. Nie mogła na to pozwolić!

- Urządzamy dziś dla Draco przyjęcie w klubie - poinformowała ją Gianna.

Hermiona spojrzała na nią zaskoczona. Dlaczego o tym nie pomyślała? To oczywiste, że powinni świętować jego sukces.

- Gianna i Tracey już się tym zajęły - wtrącił Marcus z uśmiechem, najpewniej widząc jej niepewną minę. - Wszystko będzie tam już na nas czekało. Skoczymy się tylko przebrać i zaczynamy zabawę!

- Draco już wie? - spytała Hermiona.

- Powiedziałem mu, jak się dziś witaliśmy.

- Dzięki, że o tym pomyśleliście - Hermiona uśmiechnęła się do nich.

- Wiedzieliśmy od Zabba, że Draco nie chciał ci mówić, że dostał się do drużyny, żeby to była niespodzianka - wtrąciła Tracey. - Więc postanowiłyśmy same to zorganizować.

- Tak, kompletnie mnie tym zaskoczył - przyznała, ponownie odszukując wzrokiem, szybującego na miotle narzeczonego. Wyglądał obłędnie.

Wreszcie runda honorowa się zakończyła, a Draco wraz z resztą drużyny wylądował z powrotem w loży, gdzie nieomal natychmiast znów otoczyli ich reporterzy. Trochę trwało, nim blondyn zdołał się od nich uwolnić i trafić z powrotem do swojej ekipy.

Wszyscy ponownie mu pogratulowali, a dziewczyny - łącznie z Ginny - uściskały go serdecznie.

- Dzięki - Draco nadal promieniał. - I dziękuję, że wszyscy tu dziś jesteście - dodał, spontanicznie oplatając ramieniem talię Hermiony i przyciągając ją mocno do siebie. Wyraźnie czuła, że cieszył się z jej obecności u jego boku tego dnia. A ona z tego, że Draco naprawdę był taki radosny. Zasługiwał na to.

Rozmawiali o tym, jak wyglądały próby przyjęcia do drużyny i o tym, że Graham i Zabb dostali propozycję zagrania w drugim składzie dla Tajfunów z Tutshill. Prezentacja ich nowego zespołu miała odbyć się w przyszłym tygodniu.

- Widać, że te mordercze treningi, naprawdę się wam opłaciły - pochwaliła Hermiona, uśmiechając się do chłopaków.

- To prawda, że Draco wyciskał z nas siódme poty - zachichotał Graham, patrząc błyszczącymi oczami na Malfoya. Hermiona wiedziała, że i jego cieszył sukces kogoś, na kim poniekąd mu zależało.

- Gdy byłam małą dziewczynką, to zawsze marzyłam, żeby kiedyś wyjść za mąż za zawodowego gracza Quidditcha - wypaliła nagle Ginny, a wszyscy stojący przy ich stoliku skupili na niej swoją uwagę.

Ruda zaczerwieniła się ogniście, patrząc spode łba na cwany uśmieszek, który zagościł na ustach Zabiniego. Nawet gra w drugim składzie, wciąż czyniła z niego zawodowca.

- Och! Spełnione marzenia z dzieciństwa! Jakie to słodkie! - zawołała Tracey. - A ty Hermiono, jak kiedyś wyobrażałaś sobie swojego przyszłego męża?

W odpowiedzi Hermiona nerwowo przygryzła wargę, a jej wzrok prawie automatycznie powędrował w stronę Rona. Miała mniej niż trzynaście lat, gdy po raz pierwszy wyobraziła sobie, jakby to było zostać częścią jego wspaniałej, magicznej rodziny. Jego żoną.

Dziś już niczego z tego nie czuła.

Nagle stojący obok niej Draco wyraźnie zesztywniał. Nie musiała nawet unosić głowy, by wiedzieć, że zapewne zauważył, gdzie przed chwilą padł jej wzrok.

Ron nadal patrzył w ich stronę, naburmuszony i ponury. Wyglądał trochę, jak wkurzony Jack Russell Terrier. Hermionie zachciało się parsknąć śmiechem, gdy wspominała, jak wyglądał jego patronus.

Zaczęła się zastanawiać, czy Draco w ogóle potrafił rzucić to zaklęcie? Mówiono, że śmierciożercy nie potrafili tego zrobić, bowiem czarna magia zawarta w ich Mrocznych Znakach przytępiła ich wszelkie dobre wspomnienia. Jednak patrząc na to, jaki Draco był dziś szczęśliwy, Hermiona nie miała wątpliwości, że dałby radę to zrobić. Pytanie tylko, jaki kształt przybrałby jego magiczny obrońca? Postanowiła kiedyś na treningu poprosić go, by spróbował go wyczarować.

Dopiero po kilku sekundach uświadomiła sobie, że całe towarzystwo przy stoliku czekało, na jej odpowiedź co do tego, jak wyobrażała sobie w dzieciństwie swojego przyszłego męża.

- Zawsze chciałam, żeby był blondynem - wyrzuciła z siebie pierwsze, co jej przyszło na myśl.

Na szczęście zadziałało, bowiem wszyscy zgodnie ryknęli śmiechem i nawet stojący wciąż obok niej Draco, był wyraźnie rozbawiony tym jej wyznaniem.

- To muszę przyznać, że trafiłaś idealnie - Gianna wciąż rechotała. - Draco jest tak bardzo blond, że bardziej się nie da!

- Całe szczęście, że nie poprosiłaś o kogoś inteligentnego... - Blaise wyszczerzył się wrednie do kumpla.

- Hermiona jest inteligentna za nich oboje - zażartował Marcus.

- Za to Ginny i Gianna muszą nadrabiać urodą za was, paskudy - Do ich przekomarzania włączył się Graham.

- Przystojniak się znalazł! - prychnął ze złością Marcus.

- A ty Draco o jakiej żonie marzyłeś jako mały chłopiec? - dociekała Tracey, patrząc na niego z uśmiechem.

- Ja wiem! - parsknął Zabb. - Mogę się założyć, że Smok do dziś ma gdzieś ukryte zdjęcie lalki Małej Czarownicy Janette, której rodzice nie zgodzili mu się kupić, choć tak bardzo jej pragnął!

Ginny, Gianna i Tracey znów ryknęły śmiechem, a Hermiona domyśliła się, że to dlatego, że zapewne wiedziały o jaką zabawkę dokładnie chodzi.

- Hej! Ale czy ona nie miała brązowych loków, zupełnie takich jak Herm? - zawołała Tracey.

Hermiona nie mogła się nie uśmiechnąć. Myśl o tym, że Draco mogłaby podobać się w dzieciństwie podobna do niej lalka, była dla niej dziwnie urocza.

- Zabini zmyśla! - zawołał Draco, choć on również był rozbawiony. - To on w dzieciństwie na zabój zakochał się w wizerunku Słodkiej Trytonicy Jezabel!

Teraz to znów mężczyźni zaczęli płakać ze śmiechu, a Ginny spojrzała na swojego przyszłego narzeczonego z szerokim, niedowierzającym uśmiechem.

- Naprawdę? Przecież jej śpiew sprawiał, że ludziom leciała krew z uszu.

Blaise wzruszył ramionami i posłał Ginny swój czarujący uśmiech.

- Ale miała piękne, długie, rude włosy - przypomniał bez skrępowania. - Nic na to nie poradzę, że od zawsze mam słabość do rudych.

Wszyscy po raz kolejny zachichotali, widząc jak policzki Ginny pokrywają się ślicznym rumieńcem.

- Marcus za to przyznał mi się, że w dzieciństwie podkochiwał się w Lady Malfoy! - poinformowała ich wesoło Gianna, nie zwracają uwagi na pełen paniki wyraz twarzy swojego narzeczonego.

- A kto nie? - zachichotał Terence. - Adrian Pucey spytał mnie kiedyś, czy mógłbym mu załatwić jej zdjęcie. Chyba chciałby móc je trzymać pod poduszką w czasie samotnych nocy...

- Naprawdę nie musiałem o tym wiedzieć! Nigdy! - zawołał Draco, wyglądając na wyraźnie zniesmaczonego.

Hermiona spojrzała na grymas na jego twarzy i nagle zapragnęła sięgnąć, i pogładzić go po policzku, by złagodzić jego nastrój i być może znów przywołać na jego oblicze ten piękny uśmiech.

Już miała to zrobić, gdy nagle śmiech przy ich stoliku zamarł, a Graham wymamrotał coś, co brzmiało jak:

- Oho, chyba nadciągają kłopoty.

Hermiona odwróciła się w stronę dalszej części loży i prawie od razu nerwowo zacisnęła usta.

Starała się nie okazywać zdenerwowania, ale fakt, że Ron i Lavender zbliżali się do nich coraz szybciej, wymijając innych gości loży, mimowolnie wprawił ją w napięcie. Malfoy musiał to wyczuć, bowiem przyciągnął ją jeszcze bliżej do swojego boku, tak by wyraźnie mogła poczuć w nim oparcie.


- Cześć! - Lavender brzmiała nieco piskliwie, ale jej oczy błyszczała, gdy skupiła swój wzrok na Draconie. - Podeszliśmy tylko po to, by ci pogratulować!

- Dziękuję - odpowiedział swobodnie Draco. Hermiona ze swojej pozycji nie widziała jego twarzy, ale mogła założyć się, że patrzył wprost na czerwonego i wyraźnie zdenerwowanego Ronalda.

- To naprawdę wspaniałe! Zawsze chciałam poznać zawodowego gracza w Quidditcha! - zapewniała gorliwie.

- Też mi nowina. A kogo sławnego nie chciałaś? - burknęła pod nosem Ginny, patrząc z ukosa na narzeczoną swojego brata.

- Naprawdę musisz się cieszyć Hermiono, że jesteś teraz narzeczoną prawdziwego zawodnika! - piała dalej Lav, nie zwracając uwagi na wyraźnie wzrastającą wściekłość, stojącego przy jej boku Rona.

- Cieszę się - odpowiedziała cicho, zmuszając się do uśmiechu i mając nadzieję, że ta żenująca rozmowa zaraz się skończy.

- Musisz się powoli zwijać, jeśli nie chcesz by napadł na ciebie tłum fanów - poinformował Vaisey, podchodząc do nich i klepiąc Dracona przyjaźnie w plecy. - To jak, widzimy się niedługo na imprezie?

- Jasne, dzięki - Draco uśmiechnął się przez ramię do nowego kolegi z drużyny, nim z powrotem zwrócił swoją uwagę na Weasleya i Brown.

- Impreza? Jaka impreza? - zapytała chciwie Lav, patrząc to na Hermionę, to na Ginny.

Obie dziewczyny wymieniły szybkie spojrzenie. To był naprawdę zły pomysł.

- Przyjęcie z okazji sukcesu Draco. Organizujemy je dziś w klubie w Lancaster - wyjaśnił Blaise.

Lavender spojrzała na Rona z błagalną miną, malutkiego szczeniaczka. Chyba bardzo chciała, by jakoś spróbował wkręcić ich na tę imprezę.

- Wpadnijcie tam, jeśli macie ochotę - Ku zdziwieniu wszystkich, to Draco wymówił te słowa. Hermiona ledwo zdusiła jęk. Po co to zrobił?

- Nie sądzę... - zaczął wściekle syczeć Ron.

- Naprawdę? Przyjdziemy! Jak możemy się tam dostać? - Lav o mały włos podskakiwałaby niczym podniecony puszek pigmejski.

Hermiona znów spojrzała krótko na Ginny, a Ruda odwzajemniła jej wzrok. To wszystko mogło się skończyć kompletną katastrofą.

- Możecie wpaść do nas przez Fiuu, odblokujemy je na dzisiejszy wieczór - zaoferował Blaise, wciąż zerkając niepewnie na przyjaciela. - Na miejsce dotrzemy świstoklikiem.


Jako, że Ginny mieszkała w dworze Nevianich, Nora została bezpośrednio połączona z nimi kominkiem, choć Blaise zadbał o to, by był on odblokowywany hasłem, na wypadek gdyby jakiś szalony śmieciożerca się o tym dowiedział i chciał skorzystać z tej opcji, w czasie wizyty w ich domu.

- Możemy kogoś ze sobą przyprowadzić? - zapytał przez zęby Ron, a jego spojrzenie przeniosło się z Draco na Hermionę. Od razu zrozumiała. To nie była zwykła prośba.

Szybko położyła swoją dłoń, a na ręce Draco opartej na jej biodrze i nacisnęła ją lekko. Miała nadzieje, że zrozumie o co jej chodziło.

- Jasne, przyprowadźcie kogo zechcecie - odparł z łatwością i choć Hermiona wyczuwała napięcie w jego ciele, to w jego głosie nie było go słychać.

- Dobra - mruknął Ron, po czym złapał gwałtownie Lavender za rękę i odciągnął ją od nich z powrotem w stronę ich towarzystwa.

- To było dziwne - skomentowała z grymasem Tracey.

- Narzeczona twojego brata jest bardzo... ekspresyjna - skomentowała Gianna, uśmiechając się niepewnie do Ginny.

- To skończona idiotka! - warknęła Ginny, mrużąc oczy na stojącą przy oddalonym stoliku Lav, która gwałtownie machała rękami, opowiadając coś z entuzjazmem pozostałym.

- Faktycznie czas się zbierać - zaproponował Blaise, widząc jak fani zaczynają kłębić się na trybunach poniżej loży, pewnie licząc na szansę, by dostać się do zawodników i poprosić o autografy.

- Dobry pomysł - zgodził się Draco. - Widzimy się niedługo w klubie - pożegnał pozostałych, po czym zgrabnie poprowadził Hermionę, pomiędzy resztą pozostających w loży gości do wyjścia.

To było naprawdę cudowne wydarzenie, ale Hermiona coraz mocniej obawiała się tego, jak tak naprawdę będzie mógł skończyć się ten dzień.


💍💍💍


Narcyza i Lucjusz czekali na nich z uroczystą kolacją. Nie mieli specjalnie dużo czasu, przed wieczorem w klubie, więc zjedli ją nadal w koszulkach, w których byli na meczu. Narcyza uprzejmie skomentowała, że ładnie Hermionie w zielonym, a Lucjusz dodał przekornie, że równie ładnie jej z nazwiskiem Malfoy na plecach.

Nie udało jej się ukryć rumieńca. Miała nadzieję, że jej uczucia względem Draco pozostaną jej tajemnicą. To nie tak, że miała zamiar to przed nim ukrywać... Przez lata ukrywała przed Ronem, co do niego czuje i nie wyniknęło z tego nic naprawdę dobrego. Czuła jednak, że to niewłaściwy czas na rzucanie się z takimi wyznaniami.

Mogła mieć nadzieję, że Draco odwzajemniał jej zainteresowanie. Jednak, jeśli to nie było do końca tak, nie chciała zepsuć ich relacji. Nie teraz. Musieli skupić się na innych sprawach, a ich związek powinien płynąć naturalnie. Przynajmniej na coś takiego miała nadzieję.

- Jakieś życzenia, co do stroju jaki mam założyć na ten wieczór? - zapytała Hermiona, gdy wspinali się razem po schodach na górę. Mieli naprawdę niewiele czasu do aktywowania się świstoklilka do Lancaster.

- Cokolwiek, w czym będzie ci wygodnie - odpowiedział z uśmiechem.

Hermiona odwzajemniła jego uśmiech, stając przy drzwiach do swojej sypialni. Naprawdę chciałaby móc mu jeszcze raz pogratulować... Bliżej i mocniej. Wiedziała jednak, że lepiej będzie jeśli zrobi to, jak wrócą wieczorem z klubu. Po kilku drinkach pewnie jej odwaga również będzie większa.

Już otworzyła drzwi, gdy kątem oka zauważyła, że Draco zawahał się przy swojej sypialni.

- Zielona sukienka - powiedział cicho, po czym prawie od razu zniknął w pokoju.

Zachichotała pod nosem, nim weszła do własnej komnaty. To był jego dzień, więc nie widziała przeszkód, by spełnić to życzenie.

Po swoim dzisiejszym odkryciu, doszła do wniosku, że tak naprawdę było bardzo mało rzeczy, których by dla niego nie zrobiła.

Była zakochana w swoim dawnym wrogu. Kto by to przewidział?


💍💍💍


Draco dał jej znać przez Śmiałka, że przeniosą się świstoklikiem ze wspólnego tarasu, dlatego nie zdziwiła się, gdy zapukał do szklanych drzwi na niego prowadzących.

Zgodnie z jego życzeniem, założyła sukienkę w kolorze ślizgońskiej zieleni. Krótką, jedwabną, ładnie oplatającą kształt jej ciała, które zaczęło się nieco wypełniać przy regularnych i pysznych posiłkach serwowanych we dworze przez skrzaty domowe.

Włosy pozostawiła rozpuszczone, a prosty naszyjnik z brylantową łzą i pasujące kolczyki, stanowiły całą jej biżuterię.

Hermiona uśmiechnęła się do niego. Wyglądał naprawdę fantastycznie w czarnej koszuli i szarym garniturze. Starała się nie zarumienić, gdy zmierzył jej postać swoim spojrzeniem. Z błysku w jego oku, mogła uznać, że naprawdę mu się podobało to, co widział.

- Faktycznie ładnie ci w zielonym - skomentował, zatrzymując wzrok na jej niebotycznie wysokich, srebrnych szpilkach.

- Dzięki - odpowiedziała z szczerym uśmiechem, zauważając kolejny postęp w prawieniu jej przez niego komplementów. - Twoi przyjaciele są cudowni, że pomyśleli o tym, by zorganizować dla ciebie dziś przyjęcie.

Draco uśmiechnął się nieco cynicznie.

- Każda okazja jest dla nich dobra, by móc się porządnie uchlać.

Hermiona zachichotała.

- Za ile się aktywuje świstoklik? - spytała.

- Za dwie minuty - odpowiedział Draco, spoglądając przelotnie na zegarek.

Hermiona powoli zbliżyła się do niego. To powinno jej wystarczyć.

- Chciałam ci jeszcze raz pogratulować. To naprawdę wspaniały wyczyn - szepnęła, stając tuż przed nim.

- Dzięki - odpowiedział, dziwnie zachrypnięty, patrząc jej prosto w oczy.

Odwagi Hermiono! - powiedziała sama sobie, nim zarzuciła mu ręce na szyję.

Na szczęście Draco, tym razem nie zdrętwiał ani najwyraźniej nie zamierzał się opierać. Wręcz przeciwnie - położył swoje duże dłonie na jej talii i przyciągnął ją bliżej siebie, gdy ich usta po raz kolejny się spotkały.

Pocałunek był namiętny, ale nie gwałtowny. Sprawiał za to, że Hermionie zmiękły od niego kolana. Kiedyś uważała całowanie za dość prymitywną formę okazywania uczuć... no i nie specjalnie przyjemną, zwłaszcza gdy Ron zaczynał wpychać jej język do gardła. Draco jednak był w tym naprawdę świetny. Mogłaby całować go tak godzinami.

Niestety nie mieli tak wiele czasu, więc nie zdziwiła się, gdy Draco nagle oderwał się od niej i przyciągając ją mocno do siebie, wyszeptał jej do ucha:

- Trzymaj się mocno, księżniczko.

Wbiła palce w jego ramiona, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Jego opiekuńcze ramiona trzymały ją blisko i pewnie, gdy poczuła jak przyciska wraz z otwartą dłonią jakiś przedmiot do jej łopatki. Świstoklik.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz