Rozdział 10

973 50 13
                                    

- Do salonu już. - wysyczał Dylan.
Usiadłam na kanapie.
- Bardzo współczuję ci straty ojca. - zaczął Vincent. - Przekazał mi list dla ciebie.
Podał mi kopertę.
- Chciałbym żebyś otworzyła go przy nas.
Zajrzałam do środka koperty, były w niej pieniądze i druga koperta oraz złożona na pół kartka papieru. Koperta w środku była podpisana Vincent Monet.
- To dla ciebie. - podałam mu kopertę. - Tu jest tylko list i pieniądze, oraz karta płatnicza.
Zabezpieczył mnie, pomyślałam, pytanie przed czym? Ktoś czycha na moje życie i to jest pewne.
- Ciekawe kto kolejny umrze? - powiedziałam do siebie. - Najpierw Christine, później Lucas i Sophia, teraz matka i ojciec.
- Ty, mam taką nadzieję. - zabolało, tym bardziej że jeszcze niedawno uważałam ją za siostrę.
- Też mam taką nadzieję.

Nie dałam rady poprostu z tamtąd uciekłam, wybiegłam z tego powalonego domu i uciekłam w las nie miałam przy sobie nic oprócz koperty od ojca, w której o czym nie powiedziałam Monetą był telefon, mój wyrzuciłam wbiegając do lasu. Odpaliłam nowy telefon i zobaczyłam że jest wpisany tylko jeden numer o nazwie Adrien Santan. Znałam go za dobrze, to był mój jedyny ratunek w tym momencie. Zaczęłam dzwonić.
- A-adrien? - głos mi drżał.
- Tak, z kim mam przyjemność rozmawiać?
- Błagam, pomóż mi, to ja Alexa.
- Gdzie jesteś?
- Nie wiem, w lesie obok willi monetów, uciekłam od nich, Dylan przyłożył mi nóż do gardła. - i tu nie kłamałam to się naprawdę stało.
- Dostałaś kopertę od ojca, czy ktoś Ci ją przekazał?
- Vincent.
- Wiesz jak wyłączyć wszystko co mógł zrobić ci na telefoni?
- Tak.
- Znajduje właśnie twoją lokalizację, będę za pięć minut.
- Czekam. - i się rozłączył.
Zaczęłam szperać w telefonie wyłączając wszystko co możliwe. Usłyszałam dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Weszłam na drzewo bo nie wiedziałam czy to Adrien czy Monetowie, na moje szczęście okazało się że to Santan, usiadłam w samochodzie na miejscu obok kierowcy, którym był Adrien. Zapiełam pasy i wyjechaliśmy z lasu na zwykłą drogę, przed i za nami było kilka aut ochroniarzy.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho.
- Jesteś dla mnie jak siostra, a rodzinie się pomaga. Co tam dokładnie się stało?
- Mogę ci powiedzieć później wszystko dokładnie?
- Tak, ale streścisz mi to teraz?
- Dobrze, no to kazali mi iść do salonu Vincent powiedział że współczuję mi śmierci ojca, przekazał mi kopertę, a ja, ja.
- Ty? Co takiego powiedziałaś.
- Kto kolejny umrze. Hailie powiedziała że ma nadzieję że ja, powiedziałam że ja też mam taką nadzieję, i po Dylan wyciągnął nóż i poprostu mi go przyłożył do gardła.
- Widać, masz ślad, i delikatnie cię naciął.
- Nawet nie poczułam.
- To przez emocje. Pewnie jesteś zmęczona.
- Trochę, ale jednocześnie pobudzona, i się boję, mogę spać z tobą?
- Tak. Boisz się Dylana?
- Tak.
Przez resztę drogi się nie odzywaliśmy.
(dop.aut na potrzeby ff ojciec Adriena jest martwy od kilku lat).
Gdy dojechaliśmy, od razu położyłam się w sypialni Adriena a on obok mnie z laptopem, bo przecież musiał pracować, po chwili zasnęłam. Obudził mnie mówiąc że czas na obiad.
- Ja chce jeszcze spać.
- I pójdziesz dalej spać jak zjesz.
Zeszłam na dół do kuchni i usiadłam przy stole. Powoli jadłam a mężczyzna próbował na mnie na patrzeć bo wiedział że tak mi łatwiej. Reszta dnia minęła mi na spaniu obok Santana który cały czas pracował. W nocy miałam kilka koszmarów przez co kilka razy obudziłam Adriena, ale jemu to chyba nie przeszkadzało, bo gdy się budziłam to on często siedział przy biurku i pracował.

Nieidealna siostra monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz