Rozdział 11

947 55 20
                                    

Mam do was jedno pytanie, czy kto kolwiek wie jak nazywała się matka Adriena Santana? Nie wiem czy to było w książce, i czy w ogóle to było kiedykolwiek podane, ale ta informacja jest mi bardzo potrzebna. Rozdział który był opublikowany usunęłam i połączyłam tamten z tym. Połowa to ten rozdział który był opublikowany wcześniej, a druga połowa to jakby reszta którą przed chwilą napisałam.
____________________________________________
Obudziłam się rano, i na początku nie wiedziałam gdzie jestem, ale gdy zobaczyłam śpiącego obok mnie Adriena Santana, wszystko sobie przypomniałam. Postanowiłam że jeszcze chwilę poleże.
- Dzień dobry Alexa. - powiedział, no i mój plan z jeszcze chwilą snu runął. - Jest wtorek powinnaś iść do szkoły.
- Nie mam mundurka, plecaka, zeszytów, nie mam nic.
- Ta szkoła chyba od dwudziestu lat jak nie więcej nie zmienia mundurków, gdzieś powinienem mieć mój stary mundurek. Jutro pójdziesz do szkoły a dzisiaj pojedziemy na zakupy.
Tak też zrobiliśmy, po śniadaniu pojechaliśmy na zakupy, miałam na sobie stare ubranie Grase, co ciekawe kiedyś ubierała się tak jak ja na czarno. Wybrałam sobie rzeczy i dzień minął nam spokojnie, Adrien pracował a ja siedziałam w salonie z Grase, która akurat odwiedziła rodzinny dom, nie no tak na serio to niej zadzwoniłam mówiąc że się nudzę, i żeby przyjechała na ploty.
- Alexa, Grase, mamy problem.
- Jaki? - zapytałyśmy w tym samym momencie.
Położył na stoliku od kawy jakąś teczkę. Grase od razu ją otworzyła i zaczęła czytać.
- To jest twój akt urodzenia, wszyscy cię i nas okłamywali. - wyszeptała. - Jesteś naszą siostrą.
- Jak to? Pokaż mi to.
Było napisane imię i nazwisko matki Adriena i mojego ojca.
- Okłamali mnie tylko w sprawie matki, i wieku.
- Tak, te papiery muszą być prawdziwe, dopiero teraz to widzę, Grase pamiętasz naszą siostrę, zaginęła gdy miała dwa lata. Jesteś tak do niej podobna.
- Bo nią jest. - powiedziała twardo Grase.
- Miałem dwanaście lat gdy zaginełaś, a Grase szesnaście.
- Jest zbyt podobna do niej, te same włosy.
- Trzeba tą sprawę wyjaśnić z organizacją. - powiedział Adrien.
- I to natychmiastowo. Adrien ty się tym zajmij.

Czy czułam się dziwnie że oni są moim przyrodnim rodzeństwem? Nawet nie wiecie jak.
- Grase?
- Tak?
- Czy to źle że w okół mnie dzieje się tyle?
- To zależy dla kogo.
Podniosłam jedną brew.
- Dla nas to dobrze że się znalazłaś, ale organizacja może patrzeć na to inaczej.
- To znaczy?
- Po pierwsze testy dna. Dziwię się że nikt ci ich jeszcze nie zrobił. Dużo osób może być poprostu nie zadowolonych i myśleć że cię ukrywaliśmy.
Wieczorem wrócił Adrien.
- No i jak? - zapytała Grase.
- Jutro jedziemy zrobić ci testy dna. Bez nich ten akt urodzenia możemy sobie w dupe wsadzić.
- Adrien. - skarciła go, zerkając na mnie.
- Słyszałam gorsze słowa.
- Pojedziemy jeszcze dzisiaj. - powiedział zerkając na telefon. - Chodź Alexa.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wyszliśmy z samochodu i weszliśmy do środka.
- Musimy zrobić jej najpierw podstawowe badania.
- Dobrze.
- Zapraszam do gabinetu numer pięć.
Weszłam do gabinetu a Adrien został na zewnątrz. Pani doktor mnie zważyła, zmierzyła, osłuchała, sprawdziła mi wzrok, sprawdziła odruchy i to chyba wszystko.
- Jest zdrowa, można zrobić test dna. - powiedziała do Adriena. - Będzie trzeba teraz chwilę poczekać bo w gabinecie teraz jest pacjent.
Usiadłam obok niego i położyłam głowę na jego ramieniu, nie wiem nawet kiedy tam zasnęłam, a ten test zrobili mi chyba gdy spałam bo kompletnie go nie pamiętam. Obudziłam się w samochodzie gdy jechaliśmy do domu.

Nieidealna siostra monetWhere stories live. Discover now