Rozdział 47

273 21 8
                                    

Czy byłam głupia? Tak, ale co innego miałam zrobić? Nie chciałam tego, tak bardzo tego nie chciałam, ale czasem trzeba zrobić rzeczy, których się nie chce, żeby dostać to czego się pragnie.
- Masz przestać się z nim zadawać. - warknął Noah przypierając mnie do ściany o którą walnełam plecami tak mocno że jęknęłam z bólu.
- Zostaw, proszę.
Zdjął ręce z moich ramion.
- Przepraszam. - powiedział. - Słyszałem jak gada ze swoimi kolegami.
- No i? Nie będziesz wybierał mi znajomych.
- On chce cię tylko przelecieć.
- A ty nie chciałeś?
- Nie mówimi teraz o mnie, tylko o nim.
- Dobra nie będę z nim gadać. - przewróciłam oczami. - Zadowolony?
- Z jego bratem też nie, wydaje się podejrzany.
- Dla ciebie wszyscy są podejrzani, ale okey nie będę utrzymywać kontaktu z tą rodziną.

Znowu zostałam zaciągnięta do kibla, ale tym razem przez kogoś innego, chłopak zamknął kabinę w której się z nimi znajdowałam, zaczął mnie obmacywać.
- Nie, zostaw, proszę nie. Xander, nie.
- Milcz i się rozbieraj, jak nie zrobisz tego po dobroci, zrobię to siłą.
- Zostaw mnie, proszę nie.
Pewnie wiecie co stało się dalej, a ja byłam za słaba, co mogłam przeciwko szesnastolatkowi? Nic. Płakałam, błagałam, prosiłam, krzyczałam, ale pomoc nie nadeszła, on nie przestał.
Czułam się taka brudna, tak obrzydliwy. Siedziałam zapłakana na brudnych kafelkach w kabinie. Wyjęłam telefon, popsuty, cały potłuczony, musiałam przypadkiem o coś nim uderzyć, błagam niech działa, próbowałam go włączyć. Jest! Jeden procent i cały potłuczony, to cud że działa.
Do: Noah.
Damski kibel na dole, błagam przyjdź
Od: Noah.
Zaraz będę
I tak też było.
- Al co się stało? - spytał klękając obok mnie.
- O-on. - wyszeptałam, nie byłam wstanie powiedzieć nic więcej.
- Masz. - podał mi swoją marynarkę, otuliłam się nią. - Muszę powiadomić Moentów.
- Nie, proszę nie. - znowu powtórzyłam te słowa.
- Wiem że nie chcesz Al, przynajmniej Vincenta, jak go powiadomię będzie okey?
Pokręciłam głową na nie.
- Bliźniacy? Dylan? - pytał.
- Nie.
- To kto? Alex, powiedz kto ma przyjść z Monetów.
- Tony.
- Podasz mi jego numer?
Kiwnełam głową, i podałam mu numer Tonego, znałam go na pamięć, każdy numer zostawał mi w pamięci.
- Kurwa, twoja siostra potrzebuje pomocy! Jeśli macie to w dupie to okey, dzwonię do Vincenta.
I się rozłączył.
- Dawaj numer Vincenta.
Podałam jego numer. Rozmawiał chwilę. Gdy Noah skończył zaczęłam mówić.
- Może dawałam mu złe znaki.
- Alexa, powiedziałaś "nie"?
- Powiedziałam.
- "Nie" znaczy "nie" Alexa, każdy normalny człowiek to wie, rozumiesz? Nie ważne w jaki sposób mówisz "nie" ważne że je mówisz. Vincent zaraz będzie. Co z twoimi ubraniami? Nie masz nawet bielizny.
- Zabrał mi.

Nieidealna siostra monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz