Rozdział 20

523 30 9
                                    

Vincent wybrał jakiś numer. Przełknełam ślinę zestresowana. Przez chwilę rozmawiał z ojcem i dopiero podał mi telefon.
- Alexa? - zapytała osoba po drugiej stronie telefonu.
- Tak?
- Dobrze cię słyszeć. Co u ciebie? Słyszałem o twoich ucieczkach.
Vincent wyszedł z gabinetu zostawiając mnie samą.
- U mnie wszytko w porządku, było kilka ucieczek ale już nie zamierzam uciekać.
- A w szkole?
- No normalnie.
- Nie chcesz ze mną rozmawiać?
- Nie zbyt. - przyznałam. - Jak mam się do ciebie zwracać? Tato może być? Jakby nie było jesteś moim ojcem.
- Zwracaj się do mnie jak chcesz, a jak ja mam się do ciebie zwracać?
- Jak chcesz tato, ale chyba Alexa.
- Dobrze, Alexo. Do zobaczenia kiedyś.
- Ukrywasz się, prawda? U pozorowałeś swoją śmierć.
- Tak. A teraz oddaj telefon Vincentowi.
Oddałam bratu telefon.
- Możesz już iść do pokoju. Później z tobą jeszcze porozmawiam.
- Okey.
Poszłam do pokoju nie spotykając na swojej drodze nikogo, no tak są w szkole. Weszłam do mojego pokoju i położyłam się na łóżku, musiałam to wszystko przetrawić.

Dobra pokolei, okazało się że jestem córką Moneta a moje nazwisko to nie jakaś pomyłka, żyłam przez kilkanaście lat z osobą podającą się za mojego ojca, Moneci to moi bracia, a fabuła mojego życia zapierdala tak szybko że nie nadążam, i w sumie to nie wiem ile minęło od śmierci mojej matki, weszłam w kalendarz na telefonie sprawdzając to, nie minął jeszcze nawet miesiąc, ciekawie, dobra skup się, Santan podawał się za mojego brata i mnie okłamywał, Noah ze mną zerwał oraz chciał mnie wykorzystać, coś jeszcze? Dawno nie gadałam z Hailie, prawie w ogóle nie chodziłam do szkoły, i to chyba tyle, czy coś jeszcze? Nie wiem.

Ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju.
- Proszę! - krzyknęłam.
- Witaj Alexo.
- Cześć.
- Do szkoły pójdziesz jutro. Mam nadzieję że zdążysz się z tym oswoić.
- Raczej tak.
Albo to wszystko mnie przytłoczy, pomyślałam.
- Przypominam ci że masz ochroniarzy, nie próbuj ucieczek.
- Nie będę.
- Dobrze, niedługo reszta powinna wrócić ze szkoły, poinformuję ich o wszystkim.
- Okey.
- Masz jakieś pytania?
- Ilu ochroniarzy mi przydzieliłeś?
- Dwóch.
- Przydziel trzech, dwójka to zamało.
Podniósł jedną brew w geście zapytania.
- Znam samą siebie, i wychowałam się w otoczeniu ochroniarzy, w pewnym momencie miałam pięciu. Bo jak była ich trójka z łatwością uciekałam z domu. Jeden był ze mną nawet w pokoju. - zdradziłam.
- Przydzielę Ci trójkę w takim razie.
- Okey.
- Zejdź za piętnaście minut na kolację.
- Dobrze.
Wyszedł z mojego pokoju a odetchnęłam. Byłam nie obliczalna i sama czasem niewiedziałam co robię, nie panowałam nad sobą, i dobrze o tym wiedziałam, przerażałam samą siebie. Zeszłam na dół na kolację, wszyscy siedzieli już przy stole, usiadłam między Hailie a Tonym. Jadłam powoli, nikt mnie o nic nie pytał za co byłam naprawdę wdzięczna.

Nieidealna siostra monetWhere stories live. Discover now