Rozdział 49

312 29 9
                                    

- Zasługuje na to, prawda?! Ponieważ naprawdę przeżyłam życie! Ja jestem tą co ryzykuje, ja jestem tą która się zakochuje. Ja jestem tą która jest krzywdzona! Nie ty Hailie! Więc zrozum że mam prawo mieć problemy, tak jak każdy człowiek chodzący po tej ziemi, łącznie z tobą.
- Alex. - zaczął wujek.
- Dajcie mi wszyscy spokój! - krzyknęłam zatrzaskując drzwi, pod którymi usiadłam.

"Nigdy nie wypominaj komuś przeszłości, gdy już się zmienił. To miała być nauczka a nie wyrok na całe życie". Przypomniałam sobie słowa "ojca". Czy miał rację? Tak, bo każda sytuacja ma nas uczyć, a nie wydawać wyrok. Ale ja już dostałam wyrok od niektórych osób.
- Alex, otwórz proszę.
- Daj mi spokój.
- Porozmawiajmy.
- Nie chce z nikim rozmawiać.

Moja kłótnia z Hailie zaczęła się od tego że mijałyśmy się na korytarzu.
- Chyba przytyło ci się Alexa.
Nie odezwałam się do niej.
- Wyglądasz jak opuchnięta świnia. - skomentowała moja opuchnięto twarz od płaczu. I później już wszyscy wiedzą co powiedziałam.
Od: Noah.
Dajesz sobie radę?
Nie odpisałam, zamiast tego wyłączyłam telefon.
- Alex, proszę otwórz. - usłyszałam głos wujka.
Siedziałam pod ścianą obok drzwi, więc dalej siedząc je uchyliłam. Wujek wszedł do środka i zamknął drzwi za sobą, usiadł na przeciwko mnie.
- Muszę już jechać.
- Wujku?
- Tak?
- Jestem gruba?
- Maluchu o czym ty mówisz, jesteś piękna i szczupła.
- Ale nie chuda?
- Maluchu, nie chce żebyś była chuda, bo wtedy będziesz brzydsza.
Trochę mnie zatkało.
- Kto ci powiedział że jesteś gruba?
- Hailie.
- Przejmujesz się jej zdaniem? Przecież ona przy tobie to szkarada.
Zaśmiałam i otarłam łzy z policzków.
- No a teraz wstajesz. - pociągnął mnie za ręce żebym wstała, co zrobiłam. - I podnosisz głowę do góry i pokazujesz że ciebie nic nie pokona, bo jesteś moją wojowniczką, i ty zawsze walczysz do końca, daj temu gnojowi popalić. - uśmiechnął się do mnie. - A z Noahiem odbędę poważną rozmowę, nikt nie będzie cię tak traktować, a ja o to zadbam.
- On wie za dużo. - powiedziałam ze strachem.
- Nauczę go że buzię trzyma się na kłótkę, ty się niczym nieprzejmój.
- Dziękuję.
- A teraz muszę iść, do zobaczenia Alex, ale z tego co wiem teraz mówią do ciebie Alexa.
- Ty możesz mówić Alex.
Przytuliłam go na pożegnanie, i wyszedł.

Muzyka grała w moich słuchawkach.

A ja pragnęłam tego domu, tego bezpiecznego domu, bo chciałam osoby która byłaby moim bezpieczeństwem, ale nie chodziło mi o wujka, bo on mógł mi tylko pomóc odnaleźć dom, ale nie mógł się  nim stać. Pragnęłam bliskości, chciałam mężczyzny z którym będę czuć się bezpiecznie, bo choć w papierach miałam dwanaście lat, to ja nie byłam w stanie tego zaakceptować, bo to znaczyło że trzeba stworzyć kolejną maskę, kolejną przez którą jeszcze bardziej zgubię siebie, ale przecież jedna maska może stać się mną, i nigdy jej już nie zdejmę, przykleję na zawsze, i nikt już nie zobaczy prawdziwej twarzy, bo ona zniknie, i może zniknie też ból? Głupia, ból zniknie tylko po śmierci, a szczęścia zazna tylko moja maska. Chciałam bezpieczeństwa jednocześnie bojąc się go.
Szkoda że nie wiedziałam że mój dom przyjdzie szybciej niż się spodziewałam, ale warunkiem mojego bezpieczeństwa będzie zdjęcie maski, którą przykleiłam na zawsze, nie wiedziałam też że to on zdejmie mi maskę, a przemoc zniknie, bo z nim będę bezpieczna, bo on zdejmie mi ją delikatniejsza niż ktokolwiek. Ale, i tym razem miało nie być ale, bo miało być tylko więc.

Nieidealna siostra monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz