4. For the first time

120 12 0
                                    

– Powinnyśmy skontaktować się z Karlie i dowiedzieć się, gdzie wcześniej grasował. – Selena leżała rozwalona na moim łóżku, a jej głowa bezwiednie zwisała, dotykając dywanu, na którym siedziałam po turecku, pocierając twarz w geście bezradności.

– Tak zrobię – przytaknęłam, sięgając ręką po telefon, który leżał na szafce nocnej. – I gdzie, do cholery, jest Calder? – zapytałam, wybierając numer koleżanki.

Karlie Kloss w tamtym roku ukończyła studnia na kierunku zarządzanie, ale zajmowała się zbieraniem dokumentacji na temat wszystkich Amaroków, jacy pojawiali się w Londynie i okolicach. Była prawą ręką mojego taty i pana Priesta, aczkolwiek wiele razy mi pomagała i teraz też musiała to zrobić. A przynajmniej łudziłam się, że tak będzie.

– Dzwoniłam do niej, ale nie odbiera – odparła dziewczyna, wywracając oczami. – Pewnie szlaja się gdzieś ze swoim chłopakiem – dodała, nieznacznie się krzywiąc.

Zignorowałam jej uwagę i przyłożyłam telefon do ucha, w myślach licząc sygnały, jakie upływały, gdy próbowałam połączyć się z moją jedyną nadzieją. Odebrała po piątym.

– Cześć, Karlie – przywitałam się, siląc na pogodny ton, aczkolwiek niespecjalnie mi się to udało.

– Co się stało? – zapytała, mając w nosie jakiekolwiek zasady dobrego wychowania. Czasami miałam wrażenie, że minęła się z powołaniem i powinna pójść na psychologię, bo zawsze bezbłędnie odgadywała nastroje innych osób. Westchnęłam tylko i ustawiłam tryb głośnomówiący.

– Ty mów. – Wskazałam na Selenę, która wywróciła oczami i rzuciła we mnie poduszką w kształcie żyrafy, którą dostałam od Eda na szesnaste urodziny.

– Chodzi o to, że Priest postanowił wrzucić nas na głęboką wodę – wyjaśniła, chociaż ja sama nie zrozumiałabym z tego ani słowa. – Z klifu. Wiesz, takiego, z którego skakała Bella, żeby się zabić, czy coś.

Dziewczyna po drugiej stronie mruknęła coś w odpowiedzi, ale z pewnością była tak samo skonfundowana, jak ja.

– Wysyła nas na samodzielną misję – wtrąciłam, posyłając przyjaciółce groźne spojrzenie. Mnie w tamtym momencie nie było do śmiechu.

– No, czyli zrzuca nas z klifu – dodała oburzona, wzruszając ramionami.

– Mogłabyś zdobyć dla nas informacje, gdzie ostatnio atakował ten Amarok? – zapytałam, mając nadzieję, że nie zostawi nas na lodzie, bo inaczej musiałybyśmy zająć się tym same, a nie miałyśmy na to za dużo czasu.

Amaroki to stworzenia, które przemieniały się tylko w trakcie pełni księżyca, więc polowaliśmy na nie przez trzy dni w miesiącu, inaczej nie dało się ich zabić. To była żmudna robota, zwłaszcza tropienie ich w normalne dni. Owszem, ja, Selena i Eleanor przeszłyśmy szkolenie ze śledzenia tych bestii, aczkolwiek żadna z nas nie lubiła tego robić. Dlatego nasza nadzieja leżała w Karlie, która była w tym najlepsza.

– Dostałyście jakieś wskazówki od Georga? – spytała po chwil.

– Wiemy tylko, że pojawił się gdzieś w Camden – odpowiedziałam, w duchu prosząc, aby jednak zgodziła nam się pomóc, chociaż ta misja była, jak szukanie igły w stogu siana.

Spojrzałam spod rzęs na przyjaciółkę, która w skupieniu przyglądała się zapachowej świeczce, którą zgarnęła z mojego biurka. Z jednej z szuflad wyjęła zapalniczkę i odpaliła knot, z zafascynowaniem patrząc na topiącą się stearynę.

– Tam, gdzie jest pożądanie, pojawia się iskra – powiedziała cicho, a ja odniosłam wrażenie, że te słowa nie były przeznaczone dla mnie. – A gdzie jest iskra, tam pojawia się płomień i ktoś musi się sparzyć.

All You Had To Do Was StayHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin