7. The truth

78 10 0
                                    

Wyszłam z domu zanim ktokolwiek zdążył przywołać mnie do porządku. Przy wyjściu zgarnęłam z wieszaka szarą bluzę wkładaną przez głowę, którą kiedyś zostawił u mnie Harry. Zmierzając w przypadkowo obranym kierunku założyłam ją, chowając ręce w obszernej kieszeni. Żałowałam, że nie wzięłam ze sobą telefonu i słuchawek, ale z drugiej strony – rodzice i przyjaciółki zaczęliby bombardować mnie milionem wiadomości. A ja potrzebowałam spokoju i ciszy, aby wszystko przemyśleć.

Szłam przed siebie, szurając nogami o chodnik, głęboko przy tym oddychając. Musiałam uspokoić serce, które biło jak oszalałe, zaburzając przy tym prawidłowe funkcjonowanie mojego mózgu.

To prawda, że zdrowy rozsądek kończy się tam, gdzie zaczyna się miłość.

Drżałam z zimna, ale uparcie brnęłam do przodu. Przynajmniej fizycznie. Psychicznie stałam w miejscu, bezskutecznie próbując wszystko sobie poukładać.

Latarnie uliczne oświetlały drogę, kiedy szłam w stronę Camden Lock Market. Szczytem mojej głupoty było brnięcie między ciemnymi uliczkami Londynu, w dodatku bez żadnej broni czy telefonu, ale krew, która z każdą sekundą krążyła coraz szybciej w moim organizmie, skutecznie zagłuszała wszystkie obawy.

Pewnym krokiem wyszłam na główną ulicę, rozglądając się na boki. Stałam dokładnie pod jedną z latarni, a jedyną rzeczą, jaką dostrzegałam był mój przygarbiony cień. Zmrużyłam oczy, dostrzegając w oddali niebieski szyld z żółtym napisem CAMDEN LOCK MARKET. Zacisnęłam prawą rękę w pięść i ruszyłam w tamtą stronę. Chciałam znaleźć miejsce, w którym zamordowano Megan, co było równie proste, jak wejście do przypadkowego autobusu licząc, że dowiezie mnie on na Marsa. Bułka z masłem.

Niespiesznie przechadzałam się środkiem chodnika, patrząc na kostkę brukową. Liczyłam, że dostrzegę na niej ślady krwi, ale było to niedorzeczne. Tę dziewczynę zamordowano miesiąc temu, do tego czasu wszystkie poszlaki mogły zniknąć. A mimo to ja nadal uparcie próbowałam je znaleźć.

A raczej: szukałam ich tak intensywnie tylko po to, aby potem móc z czystym sumieniem powiedzieć, że Harry jest niewinny. Że Selenie coś się przywidziało, kamery zarejestrowały kogoś innego, a pan Priest nie kazałby mi zabijać własnego chłopaka. W tym momencie nie liczył się dla mnie fakt, że przez trzydzieści dni ślady krwi mógł zmyć deszcz czy dozorca sprzątający ulicę.

Wszystko można interpretować na dwojaki sposób, w zależności od tego, co jest dla nas wygodniejsze.

Miałam zamiar skręcić i przebiec na drugą stronę ulicy, aby przyjrzeć się tamtemu chodnikowi, ale zobaczyłam, że w moją stronę zmierza jakaś przygarbiona postać. Oparłam się o witrynę jednego ze sklepów, patrząc na zbliżającą się sylwetkę. Powinnam była zacząć się bać, ale w spokoju czekałam na rozwój wydarzeń. W świetle najbliższej latarni zobaczyłam, że tajemniczą postacią była starsza pani, niosąca na rękach trzęsącego się yorka.

Odsunęłam się od wystawy sklepowej i przygładziłam dłonią włosy. Kobieta spojrzała na mnie podejrzliwie, ale po chwili zajęła się uspokajaniem psa, który zaczął cicho warczeć, najpewniej na mnie. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam dziarskim krokiem przed siebie, mając w planach dokończenie zaczętego poszukiwania poszlak. Będąc już przy krawężniku, zatrzymałam się w pół kroku, wpadając na lepszy pomysł. Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do starszej kobiety, która w dalszym ciągu stała pod latarnią, głaskając swojego psa.

– Csi, Borysku, już dobrze, pani jest przy tobie – przemawiała, ale bez większych rezultatów. Ignorując warczenie psa, stanęłam przed staruszką, uśmiechając się lekko.

– Dobry wieczór. Nazywam się Briana Jungwirth i chciałabym dowiedzieć się, czy wie pani coś na temat śmierci Megan Knight, która zginęła w zeszłym miesiącu, gdzieś tutaj - powiedziałam, starając się zabrzmieć możliwie jak najuprzejmiej.

All You Had To Do Was StayWhere stories live. Discover now