Rozdział VIII

1.6K 171 133
                                    


- Rey? - Mruknął do siebie Kylo, próbując wymacać w ciemności dłoń dziewczyny. Stracił z nią całkowity kontakt. Nie miał bladego pojęcia, co może się wydarzyć. Pierwszy raz znajdował się w tej jaskini, a Rey miała to już za sobą. Po chwili namysłu postanowił po prostu zachować spokój.

Nie widział nic poza wszechobecną czernią. Nie czuł ani strachu, ani niepokoju. Jego myśli były... czyste. Aż dziwił się, że może w ogóle cokolwiek wnioskować przy takim dziwnym i nieznanym stanie. Czuł się, jakby był poza własnym ciałem.

W jednym momencie usłyszał śpiew, który od razu rozpoznał. Jego matka zawsze śpiewała mu tę kołysankę, kiedy był jeszcze niemowlęciem i małym dzieckiem. Przez to jedno wspomnienie dopadła go nostalgia do starych czasów, kiedy jeszcze nawet nie wiedział, że Darth Vader jest jego dziadkiem. 

W końcu coś w ciemności poruszyło się, jednak śpiew nie ustawał. Wydawał się być taki prawdziwy, taki szczery. Popędził prędko w stronę jego źródła. Zafascynowała go czerń, która z każdym krokiem stawała się coraz jaśniejsza. To wszystko było takie... nie z tego świata. 

W końcu nicość rozświetliła się, aż pozostała jedynie czysta biel, rażąca go w oczy. Benowi jednak to nie przeszkadzało. Wynagradzał mu to widok rodziny, który miał przed sobą. Matka, ojciec i wujek Luke. Wszyscy na swoich twarzach mieli wypisany uśmiech. Pozytywne emocje biły od nich na kilometr. Ren się w tym zatracił. Nie zauważył nawet, że ich uczucia były całkowicie nieszczere.

Leia uśmiechnęła się ze łzami w oczach i wyciągnęła przed siebie dłoń, zapraszając do ich grona własnego syna. 

- Ben, to tylko twoja wyobraźnia. - Usłyszał głos wuja, jednak ten nawet nie otworzył ust. Mężczyzna rozejrzał się niepewnie, a obraz jego rodziny się zamazał. W jednej chwili zawładnął nim strach i samotność. 

- Mamo? Tato! - Krzyczał zdezorientowany. W głowie wciąż mu grała ta stara melodia, która stawała się coraz głośniejsza. Z każdym momentem utrudniała Benowi wszystko. Jego oddech przyśpieszył, a ruchy stały się nienaturalne i gwałtowne. Nie wiedział, co się z nim dzieje.

- Ben, opanuj się! - Powtarzał mu Skywalker, którego nigdzie nie mógł dostrzec. Widział jedynie zniekształcony cień, który znikał raz po raz. Widać było, że musiał z czymś walczyć, aby pojawić się chociażby na krótką sekundę.

Młody Solo upadł na kolana, zakrywając swoje uszy. Nie chciał już słyszeć tej pieśni. W tej chwili była dla niego koszmarem, wywołującym przykre wspomnienia oraz okropny ból głowy. Nie wiedział czy to, co widział, było prawdziwe. Setki obrazów przed jego oczami zadawały mu jedynie większy ból. Chciał przestać cierpieć. 

- Nie daj sobą zapanować! - Słyszał w tle, jednak głos Luke'a niknął w głośnej kołysance, która wręcz piszczała w jego uszach. - Spójrz na mnie!

Ren wykorzystał swoje ostatnie siły, aby zdobyć się na ten mały gest. Dostrzegł niebieskie oczy starca, w których jak zwykle błyszczała ta dziwna iskra. Ben w jednej chwili opadł bezwładnie na zimną posadzkę.

Męczące go głosy ucichły, a on sam doznał spokoju. Jeszcze nigdy nie był tak wdzięczny Mocy.

- Nie ma za co - stwierdził ironicznie Luke, oburzając się, że siostrzeniec zawdzięcza wszystko jedynie Mocy. Gdyby nie jego interwencja, wciąż by tam wył z bólu.

- Co ty tu właściwie robisz? Przecież nie żyjesz - odpowiedział siostrzeniec, siadając po turecku. Nie miał żadnych sił, aby wstać.

- Dlaczego wszyscy muszą się o to pytać? Może ktoś by w końcu się mnie spytał, jak się czuję? - Odpowiedział, siadając w siadzie skrzyżnym przed młodym Solo.

Obiecałeś - ReyloWhere stories live. Discover now