Rozdział XIV

1.6K 120 76
                                    


- Dzieciaki! Macie się uspokoić! Natychmiast! - Oburzył się C-3PO. Droid protokolarny dostał rozkaz od samej generał Organy, aby porozumieć się z przybyłymi gośćmi, jednak te biegały beztrosko po pomieszczeniu, przyglądając się z osobna każdej rzeczy. Kompletnie nie zwracały uwagi na droida, starającego się ich uspokoić i przemówić do rozsądku. Dzieci najwyraźniej musiały dotknąć każdej drogo wyglądającej rzeczy w pokoju. W końcu pewnie już nigdy więcej nie przydarzy im się taka okazja.

- Rey - powtarzał młody chłopak pod nosem. Wydawało się, że to było jedyne słowo, jakie znał.

- Nie Rey! Jestem C-3PO, droid protokolarny; stosunek ludzie-droidy - tłumaczył oburzony. Miarka się przebrała, kiedy do pokoju wjechał BB-8 wraz z R2-D2. Starali się oni pozbyć goniące ich porgi. - To nie na moje nerwy! Jak w jakiejś oborze!

Do pomieszczenia pełnego chaosu wkroczył Lando. Zastanawiał się, co słychać u tych tajemniczych dzieci, które bez żadnego śladu włamały się do jego miasta. Miały do tego talent... może mógłby ich wtajemniczyć do szmuglerki. W końcu takie maluchy zmieszczą się wszędzie, a do jego kieszeni może wpaść trochę więcej grosza.

- 3PO! Miałeś ich ogarnąć, a nie robić syf - Calrissian podniósł głos na droida, który stał załamany w kącie. Czarnoskóry nie czekał na odpowiedź Threepio i podszedł do dzieci. Kiedy pochylił się nad nimi, te momentalnie się uspokoiły. - Jadły? Głodne? - Zapytał głośno, wskazując palcem na swoje otwarte usta. Dzieciaki spojrzały po sobie.

- Rey! - Stwierdził entuzjastycznie Temiri Blagg. Calrissian przekręcił oczami.

- Bądźcie cierpliwi, za niedługo powinna się zjawić - mruknął. 

- A nawet już teraz. - W pomieszczeniu rozległ się głos młodej Jedi. Lando odwrócił się i zobaczył w progu drzwi Rey. Wydawało się, że wyglądała o wiele lepiej niż kilka godzin temu. Nie miała już worów pod oczami, a jej ubrania były czyste. Nawet gips zniknął z jej ręki. Zapewne przeszła już zabieg spajania kości. Carissian zauważył na jej ramieniu starą, zakurzoną torbę.

- Wyspałaś się - stwierdził czarnoskóry, uśmiechając się.

- Jak nigdy - odpowiedziała, wspominając swoją szczerą rozmowę z Benem. Pierwszy raz od dawna nie śniły jej się koszmary. Czuła, że w końcu jest bezpieczna. Pomimo tego, że mężczyzna wciąż był po Ciemnej Stronie, to wiedziała, że Jasna siła w nim jeszcze walczy. I właśnie tego wieczoru to udowodnił.

 - A teraz lepiej się nimi zajmij. Ja nie jestem żadną niańką. Mam ważne sprawy do załatwienia. Jeśli chcesz, to przyślę tu Nimai. 

- Nie trzeba - odpowiedziała Rey.

- I tak ją tu prześlę. Ma dziś sporo roboty, więc dorzucę jej jeszcze coś niepotrzebnego - odpowiedział ironicznie, puszczając dziewczynie oko. - Lubię znęcać się nad ludźmi.

- Zauważyłam.

Lando wyszedł, a za nim potoczył się BB-8, pikając wesoło. Kiedy drzwi się zatrzasnęły, w pomieszczeniu została jedynie Rey z dziećmi, droidy oraz dwa porgi, które najwyraźniej chciały urządzić sobie gniazdo na półce.

- Dlaczego tu jesteście? - Zapytała Rey, a po chwili zacisnęła wargi w wąską kreskę. Droid przetłumaczył słowa dziewczyny, a Temiri za chwilę zaczął coś tłumaczyć.

- Och - jęknął See-Threepio. Rey wiedziała, że musi być coś na rzeczy.

- Co się stało? Co powiedział? - Zapytała.

- Że... Przysyła go mistrz Skywalker - odpowiedział załamanym głosem droid. Gdyby tylko był człowiekiem, to przybrałby zdziwiony wyraz twarzy oraz głośno przełknąłby ślinę. Akurat dokładnie tak zareagowała Rey. Spojrzała z szeroko otwartymi oczami na trójkę dzieci.

Obiecałeś - ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz