Rozdział XIII

1.4K 149 103
                                    


Rey stała nieruchomo, wpatrując się w trójkę dzieci, które dalej nie wypowiedziały żadnego słowa. 

- Nimai? - Zapytała głośno dziewczyna, mając nadzieję, że asystentka Calrissiana jeszcze ją usłyszy. Niestety najwyraźniej kobieta zdążyła już odejść, ponieważ Rey nigdzie nie mogła jej dostrzec. Zdezorientowana spojrzała jeszcze raz na dwóch chłopców i dziewczynkę. Ubrani byli w brudne szaty, a sami wyglądali na zmęczonych.

- Rey - powiedział w końcu chłopiec o jasnej cerze i przetłuszczonych, czarnych włosach, które wystawały spod czapki. Jedi wciąż nie zadawała żadnych pytań. Była święcie przekonana, że to wszystko jest jedynie wybrykiem jej wyobraźni po kilkunastu nieprzespanych godzinach. Wyciągnęła przez siebie dłoń, dotykając ramię drugiego, czarnoskórego chłopca. Zdziwiła się, kiedy jej ręka nie przeleciała przez jego ciało. Był prawdziwy.

Dzieci spojrzały na nią pytająco.

- Luke Skywalker - stwierdził chłopiec, mówiąc z bardzo dziwnym i nieznanym jej akcentem. Rey zamrugała i w końcu puściła ramię czarnoskórego. Skąd mogli wiedzieć o mistrzu Skywalkerze?

- Kim jesteście? - Zapytała, unosząc brwi. Wciąż nie wiedziała czy to wszystko to prawda. Miała co do nich mieszane uczucia. Poza tym skąd wiedzieli, że to będzie jej pokój oraz to, że znała Skywalkera? Kim są, żeby wiedzieć takie szczegóły z ostatnich wydarzeń?

Dzieci spojrzały po sobie, jakby ledwo ją rozumiały. Najwyraźniej bardzo słabo znały język powszechny. 

- Temiri Blagg - odpowiedział w końcu chłopak, stojący na środku, kładąc na swoją klatkę piersiową dłonie. - Arashell Sar. - Wskazał na dziewczynę o rudych i kręconych włosach. W jej brązowych włosach zabłysła iskierka. W jednej chwili pochyliła głowę, jakby starając się oddać szacunek skrępowanej spotkaniem Rey. -  Oniho Zaya. - Wskazał na czarnoskórego chłopaka, który nie mógł przestać się wpatrywać w młodą Jedi. - Soloma raby.

- Ach - westchnęła Rey, udając, że ich rozumie. Rozejrzała się po korytarzu, jednak ten był pusty. 

- Rey. Jedi - chłopak tym razem wskazał palcem na zaskoczoną kobietę. Przełknęła ślinę, wciąż próbując to wszystko zrozumieć. Czuła od nich pewien rodzaj pozytywnej energii. Jakby sama Moc przez nich przemawiała. Postanowiła zabrać ich do Calrissiana, aby zapytać czy nie zaszła przypadkiem żadna pomyłka.

*

- Wszystko wydaje się być teraz takie proste - wyszeptał do siebie Kylo, nieprzerwanie patrząc na część swojej armii. Wystarczy, że pozbędzie się Ruchu Oporu i Zakonu Ren. Gdyby to było tylko takie łatwe, jak mu się wydaje. Tak mało dzieliło go od idealnego świata, który wykreował sobie w głowie przez te wszystkie lata, podczas których był oddany Snoke'owi, który z niego drwił. Przywódca chciał go jedynie wykorzystać do własnych celów. Naśmiewał się z niego. Szydził. Ubliżał. Jednak to Kylo Ren go zabił i teraz to on przejął jego funkcję.

Ben, po chwili namysłu, ponownie wkroczył do windy i zjechał na sam dół hangaru. Czuł, jak jego powieki się zapadają. Po ciężkich przeżyciach potrzebował należnej mu porcji snu. Wiedział jednak, że nie może tracić czujności. Zapewne cały zakon planował już, jak się go pozbyć. A czy nie ma lepszego i łatwiejszego sposobu morderstwa niż ten przez sen? W końcu oni nie wiedzieli, co to honor. Nie ufał im. Większość członków zakonu Jedi dołączyła się do niego jedynie w obawie przed śmiercią. Teraz pragną zemsty.

- Kapitan Pha... - wezwał głośno kobietę, kiedy drzwi windy otworzyły się. Jednak w tym samym momencie się opanował. Zapomniał, że przecież nie żyje. Teraz już nie wiedział, komu może zaufać.

Obiecałeś - ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz