Rozdział IX

1.6K 156 84
                                    


Rey wzięła głęboki oddech i poczuła ulgę. Jej dusza w końcu uwolniła się od tego dziwnego stanu, który nawiedzał ją w jaskini. Dziewczyna obserwowała fale, bijące o ogromne kamienie na brzegu. Dźwięki morza szumiały w jej głowie i dawały pewnego rodzaju ukojenie. Poruszyła lekko swoją dłonią i poczuła, że coś w niej ściska.

Ponownie poczuła chłód skóry Bena Solo, który stał z nią ramię w ramię. Zerknęła na niego kątem oka, jednak ten wpatrywał się uparcie w horyzont, jakby jeszcze nie obudził się ze stanu w jaskini. Jak na zawołanie, po krótkiej chwili mężczyzna gwałtownie potrząsnął głową i spojrzał w bok. Jego twarz nie wyrażała niczego poza rozczarowaniem.

- Miałem nadzieję, że coś ujrzę - pożalił się samemu sobie Ren, spuszczając wzrok. Rey jednak doskonale go usłyszała. Ich dłonie wciąż pozostawały splecione ze sobą. Na ten moment żadne  z nich nie zamierzało uczynić tego kroku i wyszarpać się z uścisku. Nie mieli sił.

- To w ogóle działo się naprawdę? Czy tylko w naszej wyobraźni? - Zdziwiła się Rey. Stali oni przecież dokładnie w tej samej pozycji i miejscu, jak przed skokiem wgłąb ciemnej jaskini. Nie ruszyli się nawet o centymetr dalej. - Może powinniśmy spróbować jeszcze raz?

- To nie ma sensu. - Kylo w końcu wyrwał się z uścisku dłoni dziewczyny, jakby coś go oparzyło. Rey zacisnęła wargi w wąską kreskę i ponownie zerknęła w czarną otchłań tuż przed nimi.

- A może... - zaczęła, jednak przerwał jej dźwięk wibracji komunikatora, dochodzący z kieszeni Rena. Ten nerwowo go wyciągnął i otworzył wiadomość. Nad ekranem pojawił się hologram generała Hux'a, który wyklinał Bena. Rey próbowała przyjrzeć się rudowłosemu mężczyźnie. Nie znała go, jednak po mundurze stwierdziła, że musi on być kimś wysoko postawionym w tej całej organizacji. Możliwe, że był nawet samym generałem, o którym co nieco słyszała. A były to raczej same negatywne stwierdzenia.

Kylo ryknął, a jego krzyk rozniósł się po wyspie płosząc porgi i niepokojąc strażniczki. Zamachnął się i z całej siły wyrzucił przed siebie komunikator, topiąc go w pienistych falach.

- Zły dzień? - Zapytała nieśmiało z lekką nutą ironii Rey. Ben oddychał ciężko i spojrzał spode łba na dziewczynę.

- Nie, dlaczego pytasz? - W jego głosie można było usłyszeć kpinę. Mimo wszystko dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. Ciężki oddech Rena w każdej kolejnej sekundzie cichł, aż w końcu stał się miarowy i spokojny. Gwałtownie opadł na posadzkę i usiadł w siadzie skrzyżnym, tuż przy samej krawędzi klifu. Rey niepewnie podeszła do niego i również się przysiadła.

- Skywalker powiedział mi, że odpowiedzi na moje pytania są tuż za mną - opowiedział cicho Ben, wpatrując się w daleki horyzont. - Ale odwróciłem się i ujrzałem ciebie. - Jego wzrok przeniósł się na Rey, która opuszkami palców bawiła się mchem.

- Też mi tak powiedział - odpowiedziała cicho, przypominając sobie o krysztale Kyber. - Zaraz po tym, kiedy...

Urwała, otwierając szerzej oczy. Jej palce w końcu przestały bawić się zielonym mchem. Nerwowo dotknęła dłonią uda, gdzie znajdowała się kieszeń. Poczuła coś. Mały, podłużny kształt. Czyli to jednak wydarzyło się naprawdę.

- Kiedy co? - Zapytał zaciekawiony Ben, mrużąc oczy.

- Kiedy mnie uderzył w twarz - odparła szybko. Zauważyła, jak Ren zmarszczył nos i przybrał dziwną minę, która wyrażała, że rozumie dokładnie zachowanie starca.

- Za to ja uderzyłem go kamieniem - odpowiedział, a na jego twarzy dało się dostrzec przelotny uśmiech. Rey doskonale go zauważyła. - Dlaczego rozmawiasz z potworem i mordercą, który jest sprawcą całego zła w Galaktyce? - Zapytał nagle. Obydwoje przez chwile słyszeli jedynie szum morza i skrzeki porgów. Pomiędzy nimi panowała cisza i napięta atmosfera.

Obiecałeś - ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz