01

10K 357 107
                                    

-A teraz ostatnia część! Przed wami One Direction oraz 5 Seconds Of Summer! - wrzasnęła blondynka, zbiegając ze sceny.

Na scenę wkroczyło dziewięciu chłopaków z mikrofonami w dłoniach. Zaraz miało się zacząć. Ustawili się po dwóch stronach sceny, jakby nie chcąc patrzeć na drugą grupę. Zanim rozbrzmiała muzyka mój wzrok padł na jednego z Sosów, który puścił mi oczko. Mimowolnie się uśmiechnęłam. To było cudowne. On był cudowny.

-Wstawaj lemurze! - krzyknęła Camilla, wskakując na moje łóżko.

Chwila, co? Łączę wątki... Scena, szkoła, muzyka, Sosy, 1D, łóżko, Camilla... Aha, znowu zryty sen.

Pacnęłam się ręką w czoło, przypominając sobie fragment moich wyobrażeń w którym „ktoś" do mnie mruga... Czemu śnią mi się takie rzeczy?!

-Ziemia do Seleeeeny - przeciągnęła ośmiolatka, przyglądając się uważnie mojej twarzy.

-Tak, dotarło. Już wstaję - wywróciłam oczami i wysunęłam się spod kołdry.

-Przyjdź na śniadanie, bo mama cię woła! - powiedziała jeszcze i zniknęła za drzwiami.

No to powracamy do rzeczywistości. Przebrałam się w legginsy i dużą bluzkę, po czym zeszłam na dół. Od razu przywitał mnie niezwykle ucieszony głos...

-Ale tę szopę to mogłaś jakoś opanować.

-Ciebie też miło widzieć braciszku - uśmiechnęłam się sztucznie do lokowatego, który jadł płatki.

-Nic takiego nie powiedziałem - mruknął, na co wywróciłam oczami. Sięgnęłam po miskę i nałożyłam sobie śniadanie, siadając naprzeciw niego.

-Hej Słonko - przywitała mnie mama, całując w czubek głowy. Czy jest już cała rodzina, czy jeszcze ktoś się zleci?

-Gdzie tata? - jak na zawołanie! Dziękuję Harry, choć raz się na coś przydałeś...

-Pojechał coś załatwić - wzruszyła ramionami i skierowała wzrok na mnie. - Sel, mam do ciebie prośbę.

-Jaką?

-Jak wiesz, chłopaki jadą na tydzień z tatą, więc zostajemy we trzy. Będę potrzebowała twojej pomocy i w kafejce, i przy Cam. Mogę na ciebie liczyć?

-No tak, nie ma problemu. A kiedy to w ogóle?

-Jutro - odpowiedział lokowaty, wyraźnie ucieszony. Tygodniowy odpoczynek od szkoły... Chyba im zazdroszczę.

Dokończyłam jedzenie i po odstawieniu miski do zlewu wróciłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i sięgnęłam po telefon. Weszłam w wiadomości i odnalazłam kontakt mojej przyjaciółki - Jess.

Ja: Mamy tydzień bez chłopaków!
Jess: Właśnie się rozchorowałam... Czujesz ten ból?
Ja: Żartujesz sobie, prawda?
Jess: Nope ;-;
Ja: Potrafisz zepsuć całą radość ;-;
Jess: Wiem, nic nowego
Jess: Wbijasz do mnie dzisiaj?
Ja: Chcesz mnie zarazić? :c
Jess: Tylko o tym marzę:')
Ja: Ok, może wbiję, idk

-Selena - drzwi do mojego pokoju się otworzyły i wparował Harry. - Musimy pogadać.

-Czekaj, chwila.

Jess: Jak coś to wiesz, zapraszam etc.
Ja: Kk, a teraz spadam, bo loczek wbił na „poważne rozmowy"
Jess: No nieźle lmao
Jess: Powodzenia

-A więc? - zaczęłam.

-A więc... Skoro nie będzie nas tydzień to zostajesz sama z Jess...

-Sama - przerwałam mu. - Jess się wyłożyła.

-No więc zostajesz sama, bez opieki... Nie właduj się w żadne tarapaty, okay? - prychnęłam. Typowa gadka.

-Czemu w ogóle miałabym się w coś pakować? Przecież to tylko tydzień, wytrzymam bez was.

-Po prostu się martwię.

-To przestań - uniosłam oczy ku niebu. - Przecież nie mam już siedmiu lat i nie musisz mnie już uczyć jeździć na desce - zaśmiał się na to wspomnienie.

-No dobra, ale pisz codziennie i broń honoru One Direction Team!

-Ta, oczywiście - mruknęłam, na co uśmiechnął się szeroko i mnie przytulił. - Możesz już iść...

-Okay, nie bulwersuj się tylko - podniósł ręce w geście obronnym, po czym opuścił pomieszczenie.

- Broń honoru One Direction Team! A może jeszcze frytki do tego? - prychnęłam sama do siebie.

Dlaczego oni dalej się w to bawią? Pierwszy dzień był nawet zabawny. Pierwszy tydzień był okay. Pierwszy miesiąc jakoś przeżyłam... No ale cholera, żeby aż trzy lata?!

Te ciągłe przepychanki, wyzwiska, nieraz bójki, a nawet przekonywanie wszystkich wokół, że drudzy są beznadziejni. Czy serio jest im to potrzebne do szczęścia? Czy serio muszą udowodnić, jacy są uparci? Ugh... Czasem mam ich tak dość, ale oczywiście co ja mogę zrobić? Dokładnie nic. Jestem tylko ta „Młoda", która musi się podporządkować, bo jej brat należy do jakiegoś zespołu. Wspaniale.

Najbardziej jednak denerwuje mnie jedno. Dlaczego w tym wszystkim muszę nienawidzić tego 5 Seconds Of Summer, czy jak im tam? Przecież ja ich nawet nie znam, to dlaczego mam ich oceniać? Bo mój brat mi tak wmawia? Bo nie dogadują się z całym One Direction? Przecież to jest powalone.

Podniosłam się z łóżka i podeszłam do lustra. W sumie, jeśli Jess siedzi chora, to czemu jej nie odwiedzić? Zwłaszcza, że cały tydzień będę miała zawalony.

Rozczesałam włosy, zrobiłam lekki makijaż oraz przebrałam się w czarne rurki i niebieski sweter. Telefon włożyłam do kieszeni i spacerem udałam się do domu mojej przyjaciółki.

Było dosyć ciepło, tak jak przystało na początek wiosny. Lubiłam tę atmosferę, kiedy wszystko wokół nabierało kolorów po zimowych mrozach. Chociaż wszyscy w moim otoczeniu twierdzą, że praktycznie nie ruszam się z mojego pokoju, to jest wręcz przeciwnie. Uwielbiam wychodzić na spacery, uwielbiam patrzeć na świat wokół mnie. Uwielbiam patrzeć się w niebo i po prostu myśleć...

Ledwie się obejrzałam, a dotarłam do celu. Zadzwoniłam dzwonkiem i grzecznie czekałam, aż ktoś wpuści mnie do środka. Po dłuższej chwili w drzwiach pojawiła się Jessica owinięta kocem z przeszklonymi od kataru oczami. Uśmiechnęła się do mnie lekko, co odwzajemniłam i razem udałyśmy się do salonu.

-No dobra, jak się czujesz? - spytałam, na co blondynka pokręciła głową z niedowierzaniem.

-Popatrz na mnie i zastanów się - jak mogę się czuć?

-No to ja ci może zrobię kakao - dźwignęłam się na nogi i pognałam do kuchni. Za sobą słyszałam jeszcze jak dziewczyna próbuje się śmiać przez zdarte gardło.

***
Powracam na Wattpad'a z nowym fanfiction!
Dajcie znać, czy początek wam się podoba xx

My team • 1D&5SOSWhere stories live. Discover now